25-letni Pavard od 2019 roku jest piłkarzem Bayernu, który zapłacił za niego 35 milionów euro Stuttgartowi. W koszulce monachijskiego zespołu rozegrał póki co 87 meczów, większość na prawej obronie. Zanotował pięć trafień i 10 asyst. Z bawarską ekipą triumfował między innymi w Lidze Mistrzów, a także dwa razy wygrał Bundesligę.
Rozmawiając z „Canal Football Club”, Pavard odniósł się do krytyki, której bywał obiektem w ostatnich miesiącach, szczególnie w swojej ojczyźnie.
- Staram się mieć do tego dystans. Opuściłem Francję, gdy byłem młody. Nie rozegrałem wielu meczów w Ligue 1, więc francuska publiczność nie do końca mnie zna. Albo zna mnie tylko dzięki bramce zdobytej na Mistrzostwach Świata w 2018 roku. Od tego momentu ludzie zaczęli zwracać na mnie uwagę.
- Chciałbym być szanowany przez francuskich kibiców, ponieważ jestem Francuzem. Ale nie zamierzam zmuszać ludzi do oglądania meczów Bayernu. Ci prawdziwi, którzy znają się na piłce, są świadomi moich występów.
- Kiedyś grałem w Stuttgarcie jako środkowy obrońca. W Monachium stałem się podstawowym prawym defensorem na co dzień. Przyzwyczaiłem się już do tej pozycji, ale przenosząc się na nowe miejsce, nie od razu grasz na najwyższym poziomie. To dla mnie nowa pozycja, dopiero zaczynam na niej występować.
- Jeśli wspaniali trenerzy stawiają na mnie na prawej stronie, to dlatego, że mają zaufanie do moich umiejętności. Jeżeli Didier Deschamps mi ufa, to nie z powodu pięknych oczu czy włosów. Jest świadomy moich atrybutów. Wiem jednocześnie, że dalej muszę się poprawić w kilku aspektach, choćby podejmowania większego ryzyka. Jestem tego świadomy i pracuję. Obrońca musi jednak przede wszystkim bronić. Na papierze styl Pavarda jest może mniej sexy niż Hakimiego czy Alexandra-Arnolda, ale uważam, że w defensywie jestem bardziej kompletny - przyznał prawy obrońca Bayernu.