W kontekście przyszłości Carlo Ancelottiego pojawiło się w ostatnich tygodniach multum doniesień. Słabsze wyniki madryckiej drużyny pod wodzą 63-latka miały znacznie obniżyć jego notowania u Florentino Pereza, szukającego już ponoć nowego trenera.
Czterokrotny zdobywca Ligi Mistrzów to główny cel brazylijskiej federacji, która rozgląda się za następcą Tite. Tamtejszy związek zapewnia jednak, że uszanuje kontrakt Włocha, a więc do żadnych negocjacji w najbliższym czasie nie dojdzie.
„Carletto” według niedawnych rewelacji ESPN miał znaleźć się również na liście życzeń włodarzy Chelsea, którzy końcówkę tego sezonu przebiedują z Frankiem Lampardem na ławce. Jak widać, doświadczony szkoleniowiec z Reggiolo wzbudza nadal sporo zainteresowania.
Jak na to całe zamieszanie reaguje sam zainteresowany?
- Jest takie ładne powiedzenie, które sprawdza się w tym przypadku: słowa są niesione przez wiatr. I tak jest, mam kontrakt do 30 czerwca 2024 roku i chciałbym go respektować - powiedział bez ogródek w audycji Rai Radio 1 w Radio Anch'io Sport.
Medialne spekulacje nie dotyczyły w ostatnim czasie, tylko starszego z rodu Ancelottich. Syn 63-latka, Davide, był łączony z rozpoczęciem pracy na własną rękę w szwajcarskim FC Basel.
- On kończy kurs trenerski UEFA Pro w Walii, skończy go w maju, wtedy będzie mógł trenować każdy rodzaj drużyny. Nie będzie to Basel, ponieważ czuje się tu dobrze i chcemy, aby tu pozostał. W dniu, w którym będzie chciał zacząć na własną rękę, myślę, że to zrobi i zrobi to dobrze - powiedział „Carletto”, wyjaśniając przyszłość swojego asystenta.
Real Madryt już w najbliższy czwartek zmierzy się z Chelsea w ramach ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Rewanż na Stamford Bridge zaplanowano na 18 kwietnia.