Wygląda na to, że Włoch postanowił wypowiedzieć wojnę swojemu byłemu pracodawcy. Niedawno szkoleniowiec mógł objąć Real Madryt, lecz nie zamierza podejmować się nowej pracy, dopóki nie rozwiąże swojego sporu z „The Blues”. To nie powinno jednak specjalnie dziwić, ponieważ według dziennikarzy „Sky Sports” gra toczy się o naprawdę duże pieniądze.
Szkoleniowiec doprowadził klub do mistrzostwa Anglii już w swoim pierwszym sezonie, lecz druga kampania nie była już tak owocna. Zespół nie tylko spisywał się znacznie gorzej, ale i sam Conte co rusz popadał w konflikt z zarządem oraz z piłkarzami. Niemalże oczywiste było, iż menedżer pożegna się z posadą, lecz trochę to zajęło ze względu na problemy Chelsea z zatrudnieniem Maurizio Sarriego. Przez to były trener Juventusu nie mógł rozpocząć nowej pracy w innym klubie.
Działacze ze Stamford Bridge chcieli się spotkać z Conte, żeby ustalić warunki ewentualnego porozumienia, lecz szkoleniowiec na to nie przystał. Jego prawnicy przygotowują się do prowadzenia dwóch postępowań - jednego przed trybunałem zatrudnienia, a drugiego przed Sądem Arbitrażowym ds. Sportu.
Conte zamierza walczyć nie tylko o pozostałą pensję ze swojego przedwcześnie zerwanego kontraktu, ale również o odszkodowanie. Za kolejny rok pracy miał on otrzymać 11,3 miliona funtów, ale żąda do tego kwoty 8,7 miliona. Łącznie daje to 20 milionów funtów, które Chelsea miałaby zapłacić byłemu menedżerowi.
Klub chciał uniknąć sprawy w sądzie, ale również jest na nią przygotowany. „The Blues” nie zamierzają płacić ani pensa, a ich stanowiskiem ma przemawiać przede wszystkim negatywne zachowanie Conte jeszcze w trakcie pobytu w klubie (choćby sprawa pożegnania Diego Costy czy kłótnie z zarządem). Do tego Chelsea zarzuca Włochowi brak udziału w wydarzeniach organizowanych przez sponsorów, spóźnianie się na konferencje prasowe oraz... parkowanie w złym miejscu przy ośrodku treningowym.