Furman czuł się w Wiśle Płock bardzo dobrze. Rozegrał dla niej ponad 200 spotkań i pełnił rolę kapitana. Miniony sezon „Nafciarze” z nim w składzie rozpoczęli świetnie, lecz potem spadli z hukiem do pierwszej ligi.
Klub skorzystał więc z uchwały Polskiego Związku Piłki Nożnej i rozwiązał jednostronnie umowę adepta akademii Legii Warszawa. Płocka drużyna musiał uregulować należności i wypłacić piłkarzowi jedną pensję naprzód. Co ciekawe, wedle panujących zasad w ten sam sposób nie można postąpić z obcokrajowcami.
Furman skierował sprawę do Piłkarskiego Sądu Polubownego, którą nieoczekiwanie wygrał.
31-latek, mimo ostatnich burzliwych wydarzeń, przyznał, że byłby gotowy na dalszą grę w barwach Wisły Płock. Na to się jednak nie zanosi.
- Prezes powiedział, że na tę chwilę nie ma tematu powrotu do zespołu. Poczułem się, jakbym coś zrobił złego, a jest odwrotnie. W piątek udzieliłem wywiadu i powiedziałem, że widać, iż klub mnie nie chce, ale mój telefon mają. Możemy się spotkać i porozmawiać - powiedział na kanale Meczyki.pl Furman.
Media połączyły trzykrotnego reprezentanta Polski z transferem do beniaminka Ekstraklasy, ŁKS-u Łódź. Doświadczony ligowiec zjawił się na meczu drugoligowych rezerw zespołu ze Skrą Częstochowa. Na trybunach pojawił się również szkoleniowiec seniorskiego składu, Piotr Stokowiec.
Kibice ŁKS-u mogą jednak porzucić nadzieje.
- Nie ukrywam, że byłem na meczu rezerw. Nie chcę mówić, w jakim celi. Po prostu lubię oglądać piłkę nożną. Totalna bzdura. Nie było żadnego kontaktu, wyssane z palca informacje - odniósł się do spekulacji trzykrotny reprezentant Polski.
Dominik Furman rozegrał na poziomie Ekstraklasy 267 spotkań, przywdziewając barwy Legii Warszawa i Wisły Płock. W przeszłości udało mu się zaliczyć jeszcze epizody w Serie A, Ligue 1 i tureckiej Süper Lig.