Erling Haaland latem zamienił Borussię Dortmund na Manchester City, a kwota transakcji wyniosła 60 milionów euro. O ile na początku Norweg trafiał do siatki właściwie na zawołanie, o tyle ostatnio nieco spuścił z tonu.
Do tego stopnia, że niektórzy zaczęli zastanawiać się, czy jego styl gry, aby na pewno pasuje do tego, czego oczkuje od swoich zawodników Pep Guardiola.
Umowa 22-latka z mistrzem Anglii obowiązuje wprawdzie do 30 czerwca 2027 roku, ale kto wie, czy współpraca nie zostanie przypadkiem zakończona nieco wcześniej. Tak można zresztą wysnuć, bazując na wypowiedzi agentki zawodnika, Rafaeli Pimenty.
- Każdy gracz musi mieć jakiś plan i cel, do którego zmierza. Wtedy docieramy na miejsce, które sobie zaplanowaliśmy. Takie rzeczy trzeba już określić, będąc piętnastolatkiem - twierdzi.
- Zaczynając przygodę w tym biznesie, kiedy mówiłam zawodnikowi, że powinien przenieść się do Anglii, pytał mnie: „co zrobiłem źle”? Teraz praktycznie celem każdego jest gra w Premier League i nie mówię tu wyłącznie o tych sześciu najlepszych zespołach - dodaje.
Jak to wygląda w przypadku jej klienta?
- W umowie Erlinga nie ma żadnego zapisu na temat przenosin do Realu Madryt w 2024 roku - ucina.
- Fakty są takie, że dla każdego piłkarza celem jest teraz Premier League, ale każdy marzy też o Realu Madryt. Ten klub ma w sobie coś wyjątkowego. Nie mają może cotygodniowej walki ligowej z najlepszymi, ale jest Premier League - dodaje.