Mogliśmy z niego wyczytać między innym, że spośród dwunastu lokalizacji wskazanych w przeszłości jako miejsca goszczące u siebie jedną z największych imprez piłkarskich na świecie tylko lub aż osiem wyraziło gotowość do otwarcia stadionów dla kibiców.
W tym gronie zabrakło Dublina, Bilbao, Monachium oraz Rzymu. Z punktu widzenia reprezentacji Polski najważniejsze są pierwsze dwa miasta, ponieważ to w nich „Biało-Czerwoni” mieli rozegrać spotkania w ramach rywalizacji w grupie E ze Słowacją, Hiszpanią oraz Szwecją. Ponadto w stolicy Irlandii miała znajdować się baza naszego zespołu.
Coraz więcej na to wskazuje, że wkrótce drużynie prowadzonej przez Paulo Sousę przyjdzie występować w dwóch innych miejscach w początkowej fazie Mistrzostw Europy, jeżeli do 19 kwietnia sytuacja w wymienionych lokalizacjach nie będzie na tyle dobrze rokować, aby wypełnić stadiony przynajmniej w 25 procentach pojemności.
UEFA ma już najprawdopodobniej przygotowany plan B na taką ewentualność na co może wskazywać dający do myślenia wpis zamieszczony przez Zbigniewa Bońka na Twitterze.
„A gdyby tak Londyn i Sewilla” - napisał prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Stolica Anglii pojawiała się już wielokrotnie w możliwych spekulacjach na temat przejęcia roli miasta-gospodarza EURO 2020 u boku między innymi Manchesteru w celu otrzymania spotkań z puli należącej do Dublina, gdzie nasza kadra ma zmierzyć się ze Słowacją (14 czerwca) oraz Szwecją (23 czerwca). Z kolei Sewilla zgarnęłaby mecze z udziałem Hiszpanii (19 czerwca) kosztem Bilbao.