Rządy Josepa Marii Bartomeu i wybuch pandemii koronawirusa doprowadziły ekipę z Camp Nou na skraj bankructwa oraz zmusiły jego nowe władze do wdrożenia natychmiastowego planu naprawczego, by klub mógł pozostać konkurencyjny na arenie krajowej oraz międzynarodowej.
Z kolei ten wymagał między innymi poświęcenia Leo Messiego. FC Barcelona nie była w stanie podpisać nowego kontraktu z Argentyńczykiem i ten został zmuszony do opuszczenia zespołu z Półwyspu Iberyjskiego na rzecz kontynuowania kariery w Paris Saint-Germain.
Odejście legendy „Dumy Katalonii” nie poprawiło jednak w znaczącym stopniu położenia drużyny i ta w dalszym ciągu musi uważnie wydawać każdego euro przy zawieraniu szeregu transakcji. W nadchodzącym letnim oknie transferowym ta sytuacja nie poprawi się znacząco, ale nad Camp Nou w końcu zaświeciło słońce za sprawą decyzji podjętej przez socios o sprzedaży części praw do sieci handlowej BLM (49%) i praw telewizyjnych (29%).
Dzięki temu FC Barcelona powinna w niedalekim czasie zainkasować przynajmniej 600 milionów euro, co pozwoli jej wydostać się nie tylko z trapiących ją problemów, ale i wrócić na poziom pozwalający normalne funkcjonowanie.
- Za 49% praw do BLM spodziewamy się zarobić od 200 do 300 milionów euro. Oczywiście wolałbym, żeby to było bliżej drugiej z kwot. Na każde 10% sprzedanych praw telewizyjnych będzie to minimum 200 milionów. Musimy zarobić na tych operacjach co najmniej 600 milionów euro. Te dwie dźwignie pozwolą nam na dysponowanie finansowym fair play, aby wzmocnić się sportowo - stwierdził prezydent Joan Laporta przed poddaniem obu kwestii pod głosowanie.
Wspomniana decyzja na razie nie ułatwi „Dumie Katalonii” kontraktowania nowych graczy z powodu obowiązującego limitu płacowego nałożonego przez LaLigę. Ale pozwoli klubowi na zawieranie długoterminowych zobowiązań.