Na inaugurację zmagań w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2022 „Oranje” przegrali z Turcją 2:4. Falstart sprawił, że na zespół spadła spora krytyka i wymagano od niego zdecydowanie lepszej postawy w dwóch następnych meczach.
W rywalizacji z Łotwą Holendrzy kreowali mnóstwo okazji bramkowych, ale wykorzystali tylko dwie z nich, o co pretensje miał Frank de Boer. Następnie 50-latek zdecydował się na rzadko spotykane publiczne ogłoszenie minimalnego, zadowalającego rezultatu w konfrontacji z Gibraltarem, wskazując na co najmniej pięciobramkowe prowadzenie.
Tymczasem do 41. minuty utrzymywał się wynik 0:0. Ostatecznie przed przerwą faworyt zawodów zdołał strzelić gola, ale to nie poprawiło znacznie nastrojów.
– Początek był dla nas bardzo trudny, z czasem zaczęliśmy marnować okazje bramkowe. Bramka nie pada, a ty czujesz się sfrustrowany – wyznał.
W drugiej odsłonie gry „Oranje” zdecydowanie poprawili skuteczność, wygrywając finalnie 7:0. Mimo to De Boer nie był zbytnio zadowolony.
– Zwycięstwo w stosunku 7:0 z pewnością cieszy, ale to, co zobaczyłem po stronie rywala, to właściwie antyfutbol. Wszyscy zawodnicy upadają po minimalnym kontakcie, podczas gdy ich cała ławka podnosi się, by narzekać na pracę arbitra. Bramkarz wznawia grę przez minutę. Mogłem się tego spodziewać, ale czuję się tym nieco zmęczony. Cieszę się, że ten mecz dobiegł już końca – zaznaczył.
Aktualnie Holandia plasuje się na drugim miejscu w tabeli grupy G, której liderem jest Turcja.