W końcówce letniego okna transferowego kluby uzgodniły opłatę transferową w wysokości 65 milionów euro. Piłkarz zjawił się w stolicy Bawarii, przeszedł testy medyczne i złożył nawet trykot przyszłego pracodawcy. Zdjęcia nigdy nie ujrzały jednak światła dziennego.
Powodzenie operacji było uzależnione od tego, czy Fulham uda się znaleźć następcę. Wybór padł na Scotta McTominaya, lecz ten nie zaakceptował oferty londyńczyków.
Koniec końców Portugalczyk wrócił do Anglii. Był w podłym nastroju.
Aby poprawić mu humor, Anglicy zaproponowali mu podwyżkę oraz nową umowę. Porozumienie stało się faktem.
Co się odwlecze, to nie uciecze. Z takiego założenia wychodzą Niemcy. Chcą oni spróbować zimą jeszcze raz.
Tym razem może nie być tak łatwo, gdyż zainteresowanie reprezentantem „Nawigatorów” wykazują FC Barcelona czy Manchester United, ale władze Bayernu Monachium są pewne siebie.
Do tego stopnia, że jak podaje „SportBild”, triumfator Bundesligi wierzy, że może pozyskać João Palhinhę na jeszcze lepszych warunkach finansowych, niż latem.
Relacje między graczem a przedstawicielem niemieckiej ekstraklasy są znakomite. Pod nieudanym transferze Thomas Tuchel zadzwonił do defensywnego pomocnika i kontakty są podtrzymywane.
To jeden z czynników, który daje monachijczykom przewagę.
28-latek niedawno wrócił na boisko i jego drużynie udało się wygrać z Luton Town.