W sobotnie popołudnie naprzeciw siebie stanęły jedenastki Liverpoolu i Arsenalu. Zwycięsko z tego pojedynku wyszli ci pierwsi, który pomimo tego, że stracili gola, jako pierwsi, szybko zdążyli się podnieść i wygrać to spotkanie w okazały sposób.
Najjaśniejszą postacią był tego dnia Roberto Firmino. Brazylijczyk trzykrotnie wpisywał się na listę strzelców. Po bramce dołożyli jeszcze Sadio Mané i Mohamed Salah. Dla gościa trafił natomiast Ainsley Maitland-Niles.
Do sprawy na gorąco po starciu odniósł się menadżer lidera Premier League, Jürgen Klopp.
- W zasadzie po pierwszej połowie mieliśmy świadomość tego, że mecz nadal trwa, dlatego chcieliśmy kontrolować przebieg drugiej części.
- Mo oddał karnego Firmino, a ja prawie płakałem, ponieważ wszyscy wiemy, że on chce zdobyć jak najwięcej bramek.
- Przycisnęli nas dość mocno, ale nasza odpowiedź była fantastyczna. Zmusiliśmy ich do błędów. Najpierw bramkę zdobył Bobby, później Mané. To było niesamowite. Poza tym wygrać 5:1 z Arsenalem to chyba niezły wynik. Myślę, że nie jest z nami tak źle.
- Chłopcy zrobili kolejny ważny krok, ale nic nie jest przesądzone. W 2019 roku musimy walczyć o swoje — zakończył Niemiec.
Po 20 seriach gier Liverpool przewodzi ligowej tabeli z dorobkiem 54 punktów. Na drugim miejscu jest Tottenham, który zgromadził jak dotąd 45 „oczek”.
Podopieczni Jürgena Kloppa zmierzą się w następnej kolejce w hitowym starciu z Manchesterem City.