„Azzurri”, obecni mistrzowie Europy, już od 42. minuty musieli rywalizować w dziesiątkę, gdyż drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Leonardo Bonucci. Doszło do tego przy stanie 1:0 dla „La Furia Roja”.
Nim sędzia zagwizdał na przerwę, podopieczni Luisa Enrique podwyższyli prowadzenie i choć Włosi w końcówce zawodów odpowiedzieli trafieniem Lorenzo Pellegriniego, na więcej nie było ich już stać.
Dzień później na boisko wybiegły jedenastki Francji oraz Belgii. „Czerwone Diabły” w ostatniej tercji pierwszej połowy zadały dwa szybkie ciosy i wydawało się, że to załamie „Trójkolorowych”. Nic bardziej mylnego.
Na drugą odsłonę gry wyszli oni zmotywowani jak nigdy przedtem, a po nieco ponad kwadransie cieszyli się z bramki kontaktowej. Sygnał do odrabiania strat dał Karim Benzema.
Chwilę potem mieliśmy już 2:2. Kylian Mbappé, autor gola, w okolicach 85. minuty miał też okazję na 3:2, ale jej nie wykorzystał. Następnie trafienie zanotował Romelu Lukaku, lecz okazało się, że akcja nie została przeprowadzona w sposób zgodny z przepisami i bramkę anulowano.
Wówczas, w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry, Theo Hernández znalazł się w dogodnej sytuacji i około piętnastu metrów huknął w kierunku Thibauta Courtoisa. Tak padł gol na 3:2, dzięki któremu Francuzi mają szansę powalczyć o trofeum.
W niedzielę o godzinie 15:00 zostanie rozegrany mecz, którego wagą będzie trzecie miejsce w Lidze Narodów. Włochy zagrają o ten cel z Belgią.
20:45 to już czas rozpoczęcia wielkiego finału. Na San Siro/Stadio Giuseppe Meazza obejrzymy rywalizację Hiszpanii z Francją.
***
Niezwykła historia braci Lucasa i Theo Hernándezów. Pierwszy wspólny występ w reprezentacji Francji