Walijczyk we wrześniu został wypożyczony z Realu Madryt do Tottenhamu Hotspur. Fani londyńskiej ekipy wiązali z powrotem zawodnika do Anglii spore nadzieje, ale początki nie były łatwe.
31-latek przybył z urazem kolana, dlatego najpierw musiał przejść rehabilitację pod okiem medyków i trenerów od przygotowania fizycznego. Jego debiut nastąpił miesiąc później w rywalizacji z West Hamem United.
José Mourinho, wiedząc o problemach zdrowotnych gracza z poprzednich lat, nie chciał przedobrzyć, dlatego wprowadzał go do zespołu stopniowo. Proces ten jednak został spowolniony przez kontuzję, której skrzydłowy doznał w meczu ze Stoke City.
Gareth Bale nie najlepiej czuł się także na początku lutego, ale gdy problemy ustały, szybko wypalił z formą. W efekcie pojawił się na boiskach w czterech kolejnych spotkaniach z rzędu, w których zdobył cztery bramki i posłał trzy ostatnie podania.
Dzisiaj „Koguty” zmierzą z Fulham. Przed zawodami menedżer pierwszej z wymienionych drużyn został zapytany o to, dlaczego tak długo trzeba było czekać na powrót reprezentanta Walii do wysokiej formy. Portugalczyk w swoim stylu uderzył w poprzedni klub zawodnika.
– Przez ostatnie dwa lata Gareth miał, to co miał w Madrycie, dlatego zadaj to pytanie Realowi Madryt. Jeśli tylko ci odpowiedzą, to być może zrozumiesz, dlaczego to tyle trwało. Może cierpliwość była kluczem do tego, aby Gareth osiągnął ten poziom, który prezentuje na przestrzeni dwóch ostatnich tygodni. On sam czuje się bardzo dobrze – wyznał Mourinho.
Lewonożny piłkarz w końcówce poprzedniego sezonu został całkowicie odstawiony przez Zinédine’a Zidane’a na boczny tor. Francuz miał nawet zapewnić swojego podopiecznego, że nie da mu szansy w konfrontacji z Manchesterem City, dlatego Bale poprosił on o nieuwzględnianie go w kadrze. Ostatecznie skończyło się na tymczasowym rozstaniu obu stron i to jak widać dobrze zrobiło Walijczykowi.