„Big Sam”, który zastępuje Ronalda Koemana, nie rozpocznie jednak pracy od razu. Dzisiaj na ławce trenerskiej zasiądzie jeszcze tymczasowy menadżer, David Unsworth. Na Goodison Park Everton zmierzy się z West Ham United, czyli byłym klubem Allardyce'a.
63-letni szkoleniowiec powoli piął się w brytyjskiej hierarchii aż w 2016 roku został selekcjonerem reprezentacji Anglii. Pracę stracił jednak wyjątkowo szybko po prowokacji dziennikarskiej. Allardyce wówczas obiecał pomoc przy przeprowadzaniu transferów, za doradztwo miałby oczywiście zarobić spore pieniądze – 400 tysięcy funtów.
Według angielskich mediów Allardyce wynegocjował sobie świetne warunki finansowe – w ciągu osiemnastu miesięcy kontraktu ma zarobić dziewięć milionów funtów.
- Chcę mu dać wsparcie, jakiego potrzebuje. Może robić, co tylko zechce. Potrzebujemy silnego lidera, on da nam to! - powiedział dzisiaj Farhad Moshiri, główny udziałowiec Evertonu w „TalkSport”.
Allardyce nie był pierwszym wyborem Evertonu, ale klubowi z Liverpoolu nie udało się pozyskać między innymi Marco Silvy z Watfordu. Doświadczony Anglik może pomóc Evertonowi, obecnie znajdującemu się tuż nad strefą spadkową, gdyż jeszcze nigdy prowadzony przez niego zespół nie spadł z Premier League, dlatego znany jest jako „specjalista od utrzymania”.