FIFA zatwierdziła już jakiś czas temu nowy format swojego turnieju i zwiększyła liczbę jego uczestników z siedmiu do 32.
Dzięki temu walka o tytuł najlepszej drużyny klubowej na świecie zapowiada się na bardzo interesującą. Wpływ na to ma nie tylko zwiększenie stawki, ale także różnorodność zespołów biorących udział w imprezie.
Wprowadzony podział zakłada, że w Klubowych Mistrzostwach Świata organizowanych raz na cztery lata zagrają po cztery ekipy z Azji, Afryki, Ameryki Północnej, dwanaście z Europy, sześć z Ameryki Południowej, jedna z Oceanii oraz przedstawiciel gospodarza. W 2025 roku będą nim Stany Zjednoczone.
Zapewniony udział w turnieju mają zwycięzcy kontynentalnych zmaganiach z ostatnich czterech lat oraz najwyżej sklasyfikowane zespoły z czteroletniego rankingu. Ten obecny obejmuje lata 2021-2024.
Ponadto jeden kraj będzie mógł mieć maksymalnie dwóch przedstawicieli na imprezie, o ile większa liczba klubów z danego państwa nie wygrała zmagań na kontynencie.
Z tego powodu z utęsknieniem na odpadnięcie najgroźniejszych dla siebie rywali czekają najwyżej rozstawione drużyny ze Starego Kontynentu w postaci Liverpoolu, Borussii Dortmund, Atlético Madryt i Juventusu.
Z wymienionego grona, po środowej rywalizacji w Lidze Mistrzów, wypadła ekipa z Bundesligi, która stała się pełnoprawnym uczestnikiem Klubowych Mistrzostw Świata. Przyczyniło się do tego odpadnięcie RB Lipsk po rywalizacji z Realem Madryt (1:1, 0:1).
Dzięki temu zespół z Signal Iduna Park będzie reprezentował Niemcy u boku Bayernu Monachium na przyszłorocznej imprezie.
Poza tą dwójką pewni gry w Klubowych Mistrzostwach Świata są Wydad Athletic Club, Al-Ahly SC, Al-Hilal, Urawa Red Diamonds, Chelsea, Real Madryt, Manchester City, PSG, Inter Mediolan, FC Porto, Benfica, Monterrey, Seattle Sounders, Club León, Palmeiras, Flamengo, Fluminense oraz Auckland City.
Po następnej serii dwumeczów w Lidze Mistrzów do tej stawki mogą dołączyć dwie z trzech wymienionych wyżej drużyn ze Starego Kontynentu.