Wczoraj londyński zespół zdecydował się na rozwiązanie umowy z Frankiem de Boerem, który został zatrudniony zaledwie 26 czerwca. Zespół fatalnie rozpoczął rozgrywki, ponosząc cztery porażki w czterech pierwszych kolejkach i nie zdobywając nawet jednej bramki. Holender przepłacił to posadą, a kandydatami na zwolnione stanowisko zostali Sam Allardyce i Roy Hodgson.
Pierwszy z nich już wczoraj zapewnił, że nie planuje wracać do pracy w roli trenera i cieszy się aktualnie życiem na zasłużonej emeryturze. Hodgson natomiast chce nadal kontynuować swoją karierę menedżerską, dlatego zdecydował się na przyjęcie oferty dwuletniego kontraktu.
- To w dużej mierze klub mojego dzieciństwa. Pamiętam, że w młodości oglądałem ich spotkania z ulicy Holmesdale Road, co dało mi takie czułe wspomnienia. W tamtych dniach marzyłem, by grać w tym zespole, a potem już w roli trenera myślałem o poprowadzeniu tej drużyny.
- To wielka nagroda, że mogę się teraz znaleźć w tym miejscu, w klubie z dużym potencjałem, który zawsze darzyłem miłością i podziwem. Jesteśmy klubem południowego Londynu z ogromną liczbą kibiców. Ambicje są bardzo realne. Drużyna ma niesamowity potencjał, więc mam nadzieję na osiągnięcie celów – powiedział Hodgson.