W sobotę 27 maja Sergio Rico siedział na ławce rezerwowych Paris Saint-Germain w meczu ligowym ze Strasbourgiem, po którym mógł świętować zdobycie tytułu mistrza Francji. Po spotkaniu szybko udał się do rodzimej Hiszpanii, gdzie doszło do wypadku z jego udziałem.
29-latek uległ mu, jeżdżąc konno. Piłkarz spadł ze zwierzęcia w wyniku wpadnięcia na nie innego konia i został kopnięty w głowę. Z urazem jej, a także kręgosłupa szyjnego został przetransportowany helikopterem do szpitala w Sewilli. Jego stan był ciężki.
Jak można przeczytać w materiale przygotowanym przez TheAthletic.com, Rico spędził ponad pięć tygodni na oddziale intensywnej terapii, tracąc 20 kilogramów. Przez 19 dni był w śpiączce, z której został wybudzony. Aktualnie samodzielnie oddycha i gestykuluje. Przebywa już na normalnym oddziale, na którym spędzi prawdopodobnie jeszcze około kilkunastu dni.
Hiszpan miał bardzo dużo szczęścia. Jego rdzeń kręgowy nie został uszkodzony, ale lekarze stwierdzili, że gdyby uraz był o pół centymetra głębszy, zmarłby.
W niedzielę doczekaliśmy się na krótką wiadomość od niego.
„Chciałem podziękować wszystkim osobom, które pokazały mi i przesłały swoją miłość w tych trudnych chwilach. Kontynuuję pracę nad powrotem do zdrowia, którego stan z każdym dniem staje się coraz lepszy. Czuję się szczęśliwy, jeszcze raz dziękuję wszystkim i mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce” - czytamy na Instagramie bramkarza.