Włoski defensor występował w „Czerwono-Białych” od 2012 do 2019 roku. Przebył on z nimi drogę od pamiętnego awansu na poziom Ligue 1, przez półfinał Ligi Mistrzów, aż po mistrzostwo kraju. Łącznie rozegrał dla tego zespołu 230 spotkań (14 wynik w dziejach klubu). Mimo wszystko 35-latek nie otrzymał nawet możliwości pożegnania się z kibicami na stadionie, o co zresztą ma żal do ówczesnych władz.
– Chciałbym mieć inne pożegnanie. Wadim Wasiljew obiecał mi, że nie skończy się tak, jak się skończyło… Nie jestem Thiago Silvą ani van Dijkiem, ale Wadim i Leonardo Jardim często mówili mi, że nie muszę się martwić. Tymczasem wróciłem do Włoch, a nasza historia zakończyła się komunikatem prasowym w internecie. Trudno zapomnieć, gdy zostałeś wymazany w ten sposób, że następnego dnia ktoś zwyczajnie przewrócił kartkę na drugą stronę. Traktuję to bardzo osobiście, ale jak ma być inaczej, kiedy ja kocham ten klub – oznajmił w rozmowie dziennikiem „Nice-matin”.
Przypadek Andrei Raggiego nie jest odosobniony. Podobna historia spotkała nie tak dawno Danijela Subašicia, piątego zawodnika pod względem występów w klubie.
– Boli mnie to, jak funkcjonuje ten klub. Nie nadajemy już na tych samych falach. Danijel Subašić właśnie odszedł, będąc fundamentem AS Monaco. I co otrzymał? „Dzięki” na Instagramie. Beckham spędził sześć miesięcy w PSG, odszedł z wszelkimi honorami. Subašić, Dirar czy nawet ja, zostaliśmy wyrzuceni jak śmieci. Nawet nie było nam dane pożegnać się na stadionie. Absolutnie nic. To rani moje serce – wyjawił.
AS Monaco zakończyło sezon na dziewiątym miejscu w tabeli Ligue 1, gromadząc 40 „oczek”. Do pozycji gwarantującej udział w Lidze Europy, „Czerwono-Białym” zabrakło dziewięć punktów.
Raggi od blisko roku pozostaje bez klubu. Wcześniej bronił on barw m.in. Palermo, Sampdorii czy Bolonii.