26-latek to piłkarz z jednym z najdłuższych staży w zespole ze stolicy Hiszpanii. Na stałe został on włączony do pierwszej drużyny już latem 2014 roku i od tego czasu jego rola stopniowo przybierała na znaczeniu.
To Hiszpan w 2016 roku popisał się znakomitą akcją w meczu z Bayernem Monachium, po którym ostatecznie „Los Rojiblancos” awansowali do finału Ligi Mistrzów. Trzy lata później pomyślał on jednak po raz pierwszy o zmianie pracodawcy.
Saúl Ñíguez liczył, że któraś z ekip sprosta wymaganiom finansowym madrytczyków, którzy wtedy oczekiwali za niego 70 milionów euro. Tak się jednak nie stało, co, jak donosi „Marca”, bardzo zabolało zawodnika.
Dziś, tuż po zdobyciu swojego pierwszego mistrzostwa Hiszpanii, nominalny środkowy pomocnik jest zdeterminowany, aby dopiąć swego. Wpływ na to ma kilka czynników, ale przede wszystkim poczuł się on niedoceniany, gdy chociażby Diego Simeone w rywalizacji z Barceloną zastosował wobec niego wędkę.
O swoich planach 19-krotny reprezentant „La Furia Roja” poinformował już najbliższych w połowie marca. Teraz oczekuje on na konkretne oferty.
Zainteresowanych nie brakuje. Wspomniany dziennik wymienia czterech chętnych, a są to Juventus, Bayern Monachium, Manchester United i Paris Saint-Germain, przy czym głównym faworytem wydaje się „Stara Dama”.
Jak podkreśla „Marca”, największym problemem w przeprowadzeniu całej operacji mogą nie być oczekiwania „Los Colchoneros”, ale wysoka pensja gracza, który na ten moment inkasuje ponad siedem milionów euro netto rocznie.
Saúl Ñíguez pod względem indywidualnym ma za sobą najgorszą kampanię w koszulce Atlético Madryt. Uzbierał około 2700 minut przy ponad 4000 w poprzednich rozgrywkach. Przez ten czas wziął udział w 41 spotkaniach, zdobył dwie bramki i raz asystował.