Skrzydłowy jeszcze za czasów gry w PSV Eindhoven uchodził za jeden z większych talentów holenderskiej piłki. Zawodnik robił furorę w Eredivisie, co prędzej czy później musiało poskutkować wielkim transferem. W 2015 roku gracz przeniósł się za około 25 milionów funtów do Manchesteru United, tam jednak nie potrafił wyróżnić się w zmagającej się z kryzysem drużynie. Nieudana przygoda na Old Trafford zakończyła się w styczniu 2017 roku wraz z transferem do Lyonu, co okazało się być dla Depaya strzałem w dziesiątkę.
Holender od dłuższego czasu jest jedną z najważniejszy postaci w ekipie „Les Gones” i choć ta prezentuje się w obecnej kampanii nieco słabiej, Depay wciąż udowadnia, że potrafi się wyróżnić (11 goli w 14 meczach w trwających rozgrywkach). Jego dobra forma zwróciła uwagę Tottenhamu, który chce sprowadzić gracza z powrotem do Premier League.
O transfer nie będzie łatwo. Prezydent Olympique'u Lyon, Jean-Michel Aulas, oraz jego współpracownicy słyną ze stawiania trudnych warunków przy transferach swoich gwiazd. Z drugiej jednak strony nie blokują ich za wszelką cenę, o ile wcześniej ustalą z zawodnikami plan działania. Aulas zapewniał nawet, że pozwala odejść swoim podopiecznym wtedy, gdy na stole pojawi się odpowiednia propozycja, a dla piłkarza transfer będzie oznaczał awans sportowy. Tak właśnie byłoby w przypadku Depaya.
„Daily Mail” informuje, że „Koguty” musiałyby wyłożyć na Holendra około 50 milionów funtów. Londyńczycy przemyślą tę inwestycję już w styczniu, wierząc, że wprowadzenie trochę świeżości w ataku pomoże przywrócić drużynę na właściwe tory i klub znów będzie walczyć o najwyższe cele.
Depay z niecierpliwością będzie oczekiwał na rozwój wypadków. W jednym z wywiadów bardzo szczerze wyznał, że nie spodziewa się, iż będzie grał w Lyonie do końca kariery. Choć podkreślał, że jest tam szczęśliwy, przyznał, że nadal mierzy wysoko i chce grać dla klubu, który walczy o trofea na wielu frontach.