- W grudniu zakończyłem 17-miesięczną chemioterapię. Był to dla mnie ciężki okres, nawet dla kogoś tak twardego jak ja, zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym - przyznał 55-latek w wywiadzie dla włoskiego dziennika „La Repubblica”.
- Badania wykazały, że w moim organizmie nie ma już śladu po chorobie - wyjawił. - Odzyskanie zdrowia sprawia, że znów mogę na siebie spojrzeć w lustro. Mogę obserwować, jak rosną mi włosy i nie muszę już malować sztucznie brwi. Pod tym względem czuję się bardzo szczęśliwym człowiekiem w porównaniu do innych.
- Myślę tu o tych wszystkich, którzy z powodu koronawirusa umierają samotnie w szpitalach, o ich bliskich, którzy nie mogą przy nich być, o pogrzebach, które nie mogą się teraz odbyć. To jest straszne. Ten kryzys pozostawi po sobie ogromne blizny na całym kraju pod względem nie tylko ekonomicznym, ale i moralnym - przyznał.
Gianluca Vialli podczas swojej dwudziestoletniej kariery występował w Cremonense, Sampdorii, Juventusie oraz Chelsea. To w tym ostatnim klubie już jako grający menadżer zakończył karierę. Później trenował jeszcze Watford, a obecnie pracuje jako szef delegacji reprezentacji Włoch.