W sezonie 2015/2016 obie ekipy miały już okazję zagrać ze sobą w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Wówczas, gdy „Zizou” zasiadał na ławce madryckiego klubu, a Manuel Pellegrini odpowiadał za wyniki „Obywateli”, w Anglii padł wynik bezbramkowy. Natomiast w rewanżu „Królewscy” wygrali 1:0 po bramce samobójczej Fernando. Efektem tego był awans przedstawiciela LaLigi do wielkiego finału i późniejszy triumf w całych rozgrywkach.
Teraz w drodze losowania Real Madryt i Manchester City spotykają się ponownie. Tym razem dochodzi jednak do tego na etapie 1/8 finału, co oznacza, że już w połowie marca jeden z tych zespół będzie musiał zapomnieć o Lidze Mistrzów. Pomimo tego szkoleniowcy oraz piłkarze w tej chwili o tym nie myślą i skupiają się na rozegraniu dwóch dobrych meczów. Doskonale świadczą o tym słowa Zinédine’a Zidane’a z konferencji prasowej.
– Naszym nadrzędnym celem jest to, aby fani byli z nas dumni. Chodzi o danie z siebie wszystkiego, absolutnego maksimum. Doskonale znamy znaczenie tego meczu, wiemy, jakie to piękne, i dlatego damy z siebie wszystko. Ludzie chcą obejrzeć to spotkanie i wszyscy cieszymy się, że wkrótce do niego dojdzie. Każdy chce brać udział w takich meczach jak ten. Jesteśmy do tego przygotowani – oznajmił Francuz.
– Zmierzą się ze sobą wielcy rywale, a jeśli chodzi o rywalizację Zidane’a z Guardiolą, możesz nazywać to jak chcesz: derbami, El Clásico, czy jeszcze czymś innym. Wiem jednak, że będzie to wspaniały mecz – kontynuował.
– Guardiola najlepszym trenerem na świecie? Pokazywał to wszędzie. W Barcelonie, Monachium, a teraz w Manchesterze. Z tego powodu jest on dla mnie najlepszy. To nas jednak nie martwi. Nie boimy się Guardioli, ani jego ekipy. Doskonale znamy jej zalety, ale zawsze bardziej interesuje nas to, co sami zaprezentujemy – zakończył.
Do konfrontacji Realu Madryt z Manchesterem City dojdzie już dzisiaj o godzinie 21:00. „Zizou” nie będzie miał do dyspozycji Edena Hazarda, z kolei Guardiola przystąpi do meczu z praktycznie najmocniejszym składem (niezdolny do gry jest tylko Leroy Sané).