Poniedziałkowe okładki gazet jednego z najpopularniejszych dzienników w Portugalii pokrywają się hasłem: „Chelsea wraca po Enzo”. Jak wiadomo, ten piłkarz był już wcześniej w tym miesiącu poważnym obiektem zainteresowania londyńczyków. Na przeprowadzkę nastawiał się sam argentyński mistrz świata, lecz rozmowy między klubami spaliły na panewce.
Niedługo po zakończeniu mundialu w Katarze 22-latek został wkręcony na karuzelę transferową, wokół której obracały się największe firmy ze Starego Kontynentu. Na perspektywicznego gracza środka zwracały też uwagę Liverpool, Manchester United, Real Madryt czy przede wszystkim wspomniana Chelsea.
W końcu to działacze ze Stamford Bridge postanowili zagrać z lizbończykami w otwarte karty. Wiele doniesień sugerowało nawet, iż nie poskąpili oni uruchomić klauzuli wykupu wartej 120 milionów euro. Później wyszło jednak na jaw, że sześciokrotny mistrz Anglii oczekiwał rozbicia całej kwoty na kilka rat w dłuższym przedziale czasowym, aby nie wyjść poza ramy regulaminu Finansowego Fair Play.
Lider Liga Sagres twardo obstawał przy swoim i nie chciał słyszeć o żadnych innych propozycjach, oprócz tych związanych z klauzulą odstępnego.
Minęły prawie trzy tygodnie i wydaje się, że Chelsea wcale jednak nie zamierza dawać spokoju Portugalczykom. „Record” przekonuje, że rywal Borussii Dortmund w 1/8 finału Ligi Mistrzów szykuje inny plan na pozyskanie wychowanka River Plate.
Ze względu na otrzymywane pierwsze sygnały o możliwym zwrocie akcji na rozwój sytuacji trzeba trochę poczekać.
Od powrotu z turnieju na Bliskim Wschodzie Fernández pojawiał się na murawie czterokrotnie. W tym czasie strzelił gola i dołożył dwie asysty.