0:31 - od wielkiego upokorzenia do historycznego zwycięstwa

2012-11-26 09:42:46; Aktualizacja: 11 lat temu
0:31 - od wielkiego upokorzenia do historycznego zwycięstwa Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Nieco ponad rok minął od pierwszego, historycznego zwycięstwa Samoa Amerykańskiego w meczu międzypaństwowym. Dziesięć lat po spotkaniu, które przeszło do historii i którego jego uczestnicy nigdy nie zapomną.

To była czarna środa dla piłkarzy z Archipelagu Samoa, a przede wszystkim dla bramkarza, Nicky'ego Salapu. Tego dnia w ciągu 90 minut otrzymał 31 złych wiadomości i tylko jedną dobrą. Gol dla Australii. Gol dla Australii. Gol dla Australii. I tak jeszcze 28 razy. To jaka mogła być ta dobra? Na tablicy wyników na stadionie w Coffs Harbour widniał wynik 32:0. Przedstawiciele FIFA na ten mecz okazali się jednak czujni i oszczędzili Salapu i kolegom (głównie z bloku obronnego, który - delikatnie mówiąc - nie prezentował się nazbyt solidnie) jeszcze większego upokorzenia - piłka wpadła do siatki jeden raz mniej.

W oficjalnych dokumentach widnieje więc "jedyne" 31:0. Choć po stronie australijskiej konto bramkowe podreperowało sobie kilku wspaniałych, to wszystkich przebił oczywiście Archie Thompson, którego 13 goli stanowiło nowy rekord jeśli chodzi o mecze międzypaństwowe. Między innymi ten wyczyn sprawił, że kilka lat później po Archiego zgłosiło się PSV. Nazwać jego epizod w Holandii nieudanym, to nic nie powiedzieć. Thompson po prostu wyraźnie odstawał od kolegów i udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że to nie jego nos i umiejętności zdecydowały o tym, że dokonał tego, czego dokonał, a po prostu fatalna dyspozycja i tak najgorszej drużyny w rankingu FIFA. Niech za komentarz posłuży skrót z meczu i komentarz pod nim (na skrócie nie ma wszystkich bramek - te można zobaczyć w dużym przyspieszeniu TUTAJ).

 
 
Największym bohaterem - z perspektywy czasu - został jednak wspomniany na początku golkiper, Nicky Salapu. - Kiedy mówię komuś, że jestem z Samoa Amerykańskiego, od razu słyszę: "no tak, to ty jesteś gościem, który wpuścił 31 bramek!". To frustrujące i przede wszystkim poniżające - powiedział kilka lat temu dla The Herald sam zainteresowany.
 
Nikt nie pamiętał mu kilku znakomitych interwencji, mało kto zainteresował się przebiegiem i kulisami meczu. Wszyscy byli oczywiście ekspertami, twierdzili, że Salapu to parodysta a nie bramkarz. Fakt, sam sobie nie pomógł między innymi interwencją po wznowieniu drugiej połowy, kiedy to strzał z połowy sprawił mu sporo trudu. Dekoncentracja, świadomość, że ten koszmar potrwa jeszcze 45 minut - to wszystko mogło sprawić, że golkiper nie do końca myślał o tym co robi.
 
Ale nawet po obejrzeniu obszernego skrótu widać już doskonale, że Salapu uchronił Samoa Amerykańskie od całkowitej kompromitacji (sic!). Kilka razy bronił naprawdę trudne strzały, jednak w większości przypadków jego partnerzy przysypiali na stojąco i pozwalali na dobicie niemal każdego uderzenia "The Socceroos".
 
W sumie jeśli spojrzeć na tamten bezlitośnie sponiewierany zespół - można znaleźć częściowe wyjaśnienie takiego stanu rzeczy. Oczywiście straty bramki średnio co trzy minuty nie można próbować usprawiedliwiać, ale częściowo wytłumaczyć, dlaczego 31, a nie na kilka mniej - już owszem.
 
A zatem cofnijmy się do roku 2001 - piłkarze Samoa Amerykańskiego mają wyjeżdżać na turniej kwalifikacyjny do mistrzostw świata w Korei i Japonii, gdy docierają do nich fatalne wiadomości. Nie dość, że wiadomo, jak ten turniej się skończy - serią porażek i ciągłymi atakami rywali - to jeszcze okazuje się, że FIFA zabrania wyjazdu na niego zawodnikom bez paszportu Samoa Amerykańskiego, mimo że kraj ten to nieinkorporowane terytorium Stanów Zjednoczonych. Jakby tego było mało, większość reprezentantów kadry u-20 również nie mogło polecieć na turniej do Coffs Harbour. Tutaj na przeszkodzie stanęły... szkolne egzaminy. Tak więc trzeba było sięgać jeszcze głębiej i ostatecznie przeciwko "Aussie" wyszła reprezentacja, której średnia wieku wynosiła 18 lat, a w której grało trzech piętnastolatków.
 
Wspomniany Salapu był więc w wieku 21 lat jednym z weteranów, których zadaniem było ustrzec drużynę od kilkunastobramkowych porażek. Wiemy już, jak to wszystko się skończyło. Jednak sympatyczny golkiper nigdy się nie poddał. Przecierpiał dekadę porażek, w oczekiwaniu na lepsze czasy. Na moment, w którym będzie mógł powiedzieć wszystkim krytykom - panowie, popatrzcie: wygrałem!
 
Wygrał. Autor bloga "The Paths Less Travelled" stwierdził, że o to chodzi w piłce nożnej, że wiadomość o pierwszym, historycznym zwycięstwie Samoa Amerykańskiego (2:1 z Tonga) poruszyła go bardziej, niż niejeden mecz mistrzostw świata czy Ligi Mistrzów. Coś w tym jest. Trener Thomas Rongen, a także cały jego zespół - przede wszystkim wspomniany Salapu - jedyny "ocalały" w kadrze z pamiętnego spotkania z Australią - wreszcie mogli stanąć w świetle reflektorów. Wreszcie wysłali wiadomość światu: "nie jesteśmy takimi ogórkami, za jakich nas mieliście - w raju, wśród piasku i palm też można nieźle grać w piłkę". Drużyna, w której większość stanowili uczniowie, studenci i lokalni pracownicy, a także jedna... kobieta (a dokładniej rzecz ujmując "Fa'afafine" - mężczyzna wychowywany na kobietę, co jest powszechną praktyką w Samoa) pierwszy raz nie musiała gratulować przeciwnikom, a sama te gratulacje zbierała.
 
Rongena i Salapu zapraszano do telewizji, radia, przeprowadzano z nimi masę wywiadów, w których słowem-kluczem była "ulga". - Gdy obejmowałem kadrę, Nicky powiedział mi: "trenerze, czy można normalnie żyć, gdy codziennie ludzie przypominają mi te puszczone 31 bramek?". Teraz jego demony odeszły, przeszedł do historii.
 
Trener Thomas Rongen i bramkarz Nicky Salapu po zwycięstwie nad Tonga 2:1 | fot. MLS Soccer
 
Wtóruje mu bramkarz: - Wreszcie wyrzuciłem całą tą frustrację gromadzącą się od dziesięciu lat w mojej głowie, na moich barkach, w moim sercu. 
 
A wiecie, jakie jest największe marzenie Nicky'ego Salapu, bramkarza, którego reprezentacja Australii tak niemiłosiernie poobijała? 
 
- Zanim umrę, chcę wrócić jeszcze raz do Australii i stanąć naprzeciwko drużyny, z którą wiąże się moje najgorsze życiowe doświadczenie. Chcę zagrać przeciw "The Socceroos"!
Więcej na ten temat: Australia Artykuł Samoa Amerykańskie