Analiza: Gdzie wyścig o podium to sprint, a gdzie pojedynek ślimaków
2013-04-09 15:24:34; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Pokaż mi swoje podium, a powiem ci jaką masz ligę - tą zasadą kierowaliśmy się przy dochodzeniu, w którym kraju wyścig o mistrzostwo to prawdziwa "setka" z Boltem, a gdzie ciągnie się jak koza z nosa.
Przeanalizowaliśmy uważnie trzy aspekty, które - według nas - są w tej akurat analizie najbardziej obiektywne i miarodajne. Nie porównywaliśmy punktów liderów, bo różne kraje, to różna ilość kolejek (w Rosji rozegrano na przykład 23 serie gier, natomiast we Francji już 31), bramek zdobytych czy straconych, a skupiliśmy się na procentach.
Po pierwsze więc sprawdziliśmy, jak w tej chwili wygląda podium w dziewięciu najsilniejszych ligach Europy oraz w naszej rodzimej Ekstraklasie, a dokładniej - jaki procent punktów wywalczyły zespoły z miejsc 1-3*.
Po drugie - porównaliśmy, ile minimalnie procentowo należałoby zdobyć punktów, by zająć fotel lidera, by sprawdzić, jak rzadko można się mylić, jeśli w końcową fazę sezonu chce się wystartować z pole position.
Po trzecie - skoro już mówimy o podium, tutaj na zasadzie podobnej do punktu drugiego sprawdziliśmy, jak regularnie należy punktować, by móc spoglądać w dół z "pudła" na tym etapie sezonu.
1) Siła wielkiej trójki
P1 - punkty zespołu z 1. miejsca, P2 - punkty zespołu z 2. miejsca, P3 - punkty zespołu z 3. miejsca
MR1 - mecze rozegrane przez zespół z 1. miejsca, MR2 - mecze rozegrane przez zespół z 2. miejsca, MR3 - mecze rozegrane przez zespół z 3. miejsca
MR1 - mecze rozegrane przez zespół z 1. miejsca, MR2 - mecze rozegrane przez zespół z 2. miejsca, MR3 - mecze rozegrane przez zespół z 3. miejsca
Nie byliśmy szczególnie zaskoczeni, gdy okazało się, że zespoły z miejsc 1-3 najregularniej punktują na Pólwyspie Iberyjskim. Portugalia, głównie za sprawą Porto i Benfiki, które w tym sezonie nie schodziły jeszcze z boiska pokonane, jest krajem, który nie toleruje pomyłek i gubienia punktów - czołowe trzy zespoły (stawkę uzupełnia Pacos de Ferreira) ustrzeliły razem ponad 3/4 możliwych oczek. Niewiele mniej regularnie punktowali Hiszpanie, do czego też zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
Nieco większy margines błędu jest w Anglii, Niemczech, Rosji, Holandii czy We Włoszech, gdzie na dziesięć meczów można się potknąć aż trzy razy (przy założeniu, że pozostałe siedem zakończymy z kompletem punktów).
Najluźniej jest zaś w Turcji, w której zespoły z podium punktują wyjątkowo mizernie - już nawet nie w myśl zasady "by liga była ciekawsza". Bardziej "komu jeszcze w ogóle się chce". Niewiele lepiej jest we Francji, gdzie w 93 spotkaniach czołowa trójka zdobyła tylko 174 punkty (dla porównania - Portugalczycy zdobyli punkt mniej, mając jednak na swoim liczniku aż 19 spotkań mniej).
W polskiej lidze też wcale nie jest za różowo, bo 65% oczek wygląda w porównaniu z innymi słabiutko. Cóż się jednak dziwić - jeśli każdy z zespołów z trójki stracił w tym sezonie punkty z GKSem Bełchatów, a Śląsk z najsłabszym duetem ligi (GKS i Podbeskidzie) ugrał tylko 5 punktów na 12 możliwych, to sytuacja wyjaśnia się sama.
2) Ile na lidera?
P2 - punkty zespołu z 2. miejsca
MR - mecze rozegrane przez zespół z 2. miejsca
Jeśli chodzi o fotel lidera, liga portugalska po prostu nie wybacza. Albo wygrywasz seriami, albo marzenia o mistrzostwie możesz sobie odłożyć na przyszły sezon. By być przed wiceliderem, którym obecnie jest Porto, można na 20 meczów stracić tylko 9 punktów, a więc wygrać 17 razy, bądź 16 i 3 razy podzielić się z rywalem punktami. Portugalia obecnie przypomina nieco Szkocję z czasu, kiedy jeszcze w Premier League grali Rangersi - trzecie Pacos de Ferreira (o niesamoiwtych wyczynach "Castores" w tym sezonie pisaliśmy TUTAJ) traci do prowadzącego duetu 14 punktów, przy czym FC Porto ma w zanadrzu poniedziałkowy mecz z Bragą (zakończony po ukończeniu tego tekstu).
Największy wyścig żółwii ma miejsce we Francji, a także w Turcji, gdzie by liderować, można być zupełnym minimalistą. Nad Sekwaną 7 przegranych meczów na 20 gier to "wyczyn" wciąż nie przekreślający marzeń o fotelu lidera. We wspomnianej wcześniej Portugalii, takiego gubienia punktów wielka dwójka by nie wybaczyła i trzeba by się zadowolić jedynie walką o ostatnie pozostałe miejsce na podium.
W pozostałych analizowanych ligach, zdobywanie 21 punktów w 10 meczach to osiąg, który spokojnie wystarcza, by przywitać się z cyfrą "1" w tabeli. Tylko w Hiszpanii, by być przed drugim Realem, w tym sezonie trzeba na dziesięć gier ustrzelić oczko więcej. Co i tak jest progiem - jak na La Liga - bardzo niskim. W ubiegłym sezonie trzeba się było popisać aż 80-procentową slutecznością, by z walki z Barceloną wyjść zwycięsko. Real wyszedł, przy okazji przekraczając niesamowitą granicę 100 punktów.
3) A może chociaż podium...
P4 - punkty zespołu z 4. miejsca
MR - mecze rozegrane przez zespół z 4. miejsca
O ile dotąd zaskoczeń raczej nie było, o tyle jeśli chodzi o zajęcie miejsca na podium, najtrudniejszą ligą jest... Eredivisie. Feyenoord zdobył 59 punktów w 29 meczach, a więc by wyprzedzić go, potrzebna jest niemal 69% skuteczność. Druga w tej klasyfikacji liga, a więc Premier League wymaga już punktowania z regularnością niższą o niemal 8 pinktów procentowych. Powyżej 60% mamy jeszcze Portugalię, natomiast w zdecydowanej większości lig można przegrać 40% spotkań, a będąc bezkompromisowym w pozostałych potyczkach, stać na najniższym stopniu podium. I tu znowu liczby obnażają ligę turecką, gdzie by być lepszym od czwartej Kasimpasy. Wystarczy wygrać co drugi mecz i czasami zremisować (czyli - procentowo być skutecznym na poziomie ledwie 52,3%).
***
Jeśli z powyższej analizy mielibyśmy wyciągać wnioski, to przede wszystkim zaskoczyła nas wyrówanie (słabość) ligi francuskiej. Bo jeśli nie trzeba szczególnie regularnie punktować, to i mistrz wcale nie musi być najmocniejszy - jak w wyścigu zająca z żółwiem. Jeśli drugi zespół człapie do tytułu, to i lider może w pewnym momencie przysnąć z nudów.
Domyślaliśmy się, że najbardziej bezlitosnym należy być w Portugalii i Hiszpanii, a to dlatego, że na Półwyspie Iberyjskim jest miejsce tylko dla dwóch duetów liderów i - z całym szacunkiem przede wszystkim dla Atletico Madryt - tylko oni liczą się w walce o logowy czempionat. A to wymaga odskoczenia od reszty stawki na kilka dobrych punktów.
Nienajgorzej jest też na naszym krajowym podwórku. Co prawda nie możemy poziomu ligi porównywać z Premier League, La Liga, czy nawet Eredivisie, ale liczby mówią, że aby w Polsce zasłużyć sobie na mistrza, trzeba być skuteczniejszym choćby od mistrzów Francji czy Turcji. Puchary co prawda rokrocznie brutalnie weryfikują wartość naszych drużyn, jednak to już temat na zupełnie inną historię.
* podczas powstawania tekstu w trakcie były spotkania Manchester United - Manchester City, Bursaspor - Besiktas oraz FC Porto - Braga, które nie zostały już wzięte pod uwagę