Ander Herrera. Przybysz z Kraju Basków
2015-04-03 19:45:48; Aktualizacja: 9 lat temu Fot. Transfery.info
Paul Scholes stanowił wzór rozgrywającego. Miał wszystko, czego potrzebuje wybitny piłkarz na tej pozycji, lecz nadszedł taki moment, że nie był już w stanie grać na największych obrotach w każdym meczu.
Z tego powodu, mimo podziwu, szacunku i bezgranicznego oddania dla sir Alexa Fergusona, w ciągu paru ostatnich lat pracy Szkota kibice Manchesteru United – podobnie jak futbolowi eksperci – zadawali sobie jedno pytanie: jak to możliwe, że Fergie nie wyjmie z klubowego portfela trochę więcej forsy, niż ma w zwyczaju i nie pozyska kogoś, kto miałby papiery na zastąpienie Scholesa, skoro problem w środku pola jest ewidentny mimo sukcesów zespołu? W oczy raziło to, że w wielu spotkaniach teoretycznie słabsze ekipy potrafiły zdominować Czerwone Diabły w drugiej linii – nawet gdy United zazwyczaj wygrywali dzięki sile woli, mentalności zwycięzców zaszczepionej przez Fergusona i umiejętnościom poszczególnych graczy. Tom Cleverley nie spełniał pokładanych w nim nadziei, toteż zakup klasowego playmakera, kosztującego kilkadziesiąt milionów funtów, wydawał się priorytetem. Ferguson zostawił problem swemu następcy, z czego ten zdawał sobie sprawę. Zakusy czynione na Cesca Fàbregasa były raczej stratą czasu, bo przed sezonem 2013/2014 kataloński maestro ostatniego podania nie myślał jeszcze o opuszczaniu Barcelony, co stało się dopiero ubiegłego lata, gdy wrócił do Londynu. W Hiszpanii Moyes upatrzył sobie jednak jeszcze jeden, bardziej realny cel, który od dwóch lat znajdował się pod obserwacją skautów Man United. Ów cel nazywa się Ander Herrera.
Ostatniego dnia okienka transferowego w mediach pojawiały się sugestie, że przejście Herrery z Athletic Bilbao do Man Utd jest bardzo bliskie sfinalizowania. Gdy okienko się zatrzasnęło, okazało się, że jedynym zawodnikiem, którego Moyes sprowadził, jest jego ex-podopieczny z Evertonu Marouane Fellaini. Zakończone fiaskiem starania o Andera stały się swoistym symbolem pełnej niepowodzeń transferowej kampanii w wykonaniu Moyesa i Eda Woodwarda, nowego dyrektora wykonawczego Manchesteru United. Temat Herrery z mniejszym natężeniem wrócił zimą, ale dopiero po zakończeniu poprzedniego sezonu jego sprowadzenie, za aprobatą Louisa van Gaala, doszło do skutku. Pod koniec czerwca w wyniku transakcji wartej około 30 milionów funtów Bask związał się z MUFC czteroletnim kontraktem.
Jako że dwudziestopięcioletni pomocnik urodził się w Bilbao i trafił do nas z tamtejszego Athletic, można wyciągać prosty wniosek, że na San Mamés spędził całe dotychczasowe życie. Otóż nie. Herrera karierę zaczynał w aragońskim Realu Saragossa. Tam zaliczył profesjonalny debiut na szczeblu Segunda División w sezonie 2008/2009, który zaowocował awansem drużyny z Estadio La Romareda do Primera División. W kolejnych dwóch sezonach La Liga Ander regularnie występował w składzie Saragossy, po czym wrócił do rodzimego Bilbao, zostając zawodnikiem Athletic, klubu, który dla części baskijskiej społeczności ma wymiar ikoniczny. I właśnie w barwach Los Leones 8 marca 2012 roku po raz pierwszy zaprezentował się publiczności na Old Trafford. Jak niestety pamiętamy, po koszmarnej jesieni w Lidze Mistrzów Man Utd na wiosnę wylądował w Lidze Europy. Po niełatwym wyeliminowaniu Ajaxu Amsterdam w 1/8 finału rozgrywek los przydzielił nam Athletic Bilbao. Fantastycznym występem w Manchesterze Baskowie wywarli wrażenie na całej Europie, a Herrera był jedną z gwiazd wieczoru. Bilbao wygrało 3:2, dwa tygodnie później awans pieczętując u siebie wiktorią 2:1, ponownie osiągniętą w znakomitym stylu. Imponujący marsz Los Leones, dowodzonych przez ekscentrycznego Marcelo Bielsę, trwał aż do finału, gdzie zbyt mocne okazało się Atlético Madryt.
Cały artykuł możecie znaleźć w najnowszym numerze magazynu Red Zone. Czasopismo jest do kupienia w salonach sieci Empik na terenie całego kraju oraz w sklepie internetowym: http://bit.ly/1BIvY4c.