Anioł z Rosario przekroczył bramy piekieł. Di María na podbój Premier League

2014-08-26 20:15:26; Aktualizacja: 10 lat temu
Anioł z Rosario przekroczył bramy piekieł. Di María na podbój Premier League Fot. Transfery.info
Karol Czyżowicz
Karol Czyżowicz Źródło: Transfery.info

- Gdy będę stary, opowiem wnukom jak wygrywałem Ligę Mistrzów, brałem udział w finale MŚ i grałem w jednej drużynie z Messim. Czy tak wygląda piłkarz spełniony? W wieku 26 lat Ángel Di María rusza na podbój Premier League.

Gdy w 2010 roku przechodził do Realu Madryt, zainteresowany usługami piłkarza Manchester United musiał obejść się smakiem. Drużynę prowadził Mourinho, a wiemy, że jak on chce jakiegoś piłkarza, to prędzej czy później go dostanie. Teraz „Czerwone Diabły” wróciły do realizacji swojego planu i dopięły swego. Di María będzie nową siódemką w ekipie 20-krotnych mistrzów Anglii. A wiemy, jacy piłkarze grali na Old Trafford z tym numerem (nie licząc Antonio Valencii, który po nieudanym sezonie wrócił do swojego „starego” numeru).

Jeśli Di María chce stać się kolejną, legendarną siódemką, czeka go mnóstwo pracy. Jednak w obecnej sytuacji Manchesteru United, kibice tego klubu oczekują od Argentyńczyka zupełnie czegoś innego, niż nawiązanie do dawnych legend. Przede wszystkim ma ożywić skrzydła tej drużyny, które umarły po odejściu Ronaldo. Oczekiwania są ogromne, bo przecież przychodzi piłkarz, który zdobył w poprzednim sezonie z Realem Madryt Ligę Mistrzów, będąc jednym z najlepszych zawodników w drużynie. I nie ważne, że właśnie stał się najdroższym piłkarzem w historii brytyjskiej piłki (kwota transferu wyniosła 59,7 milionów funtów). Wszystkie oczy fanów z czerwonej części Manchesteru będą błagalnym wzrokiem zwrócone w stronę wicemistrza świata. Di María ma być światełkiem w tunelu w ekipie van Gaala.

Można zadawać sobie pytanie: Czy Real dobrze robi sprzedając Argentyńczyka? Z jednej strony zwrócą się po części pieniądze z kupna Jamesa Rodrígueza. Z drugiej zaś odchodzi jeden z najlepszych piłkarzy „Królewskich” poprzedniego sezonu, na dodatek wicemistrz świata. Z transferu zawodnika niezbyt zadowoleni są kibice Realu. W ankiecie przeprowadzonej na stronie jednego z madryckich dzienników, aż 83,5% ankietowanych chciało, by Argentyńczyk został na Santiago Bernabéu. Di María ma za sobą zdecydowanie najlepszy sezon. Piłki dogrywał jak na zawołanie. Asystował średnio co drugi mecz. Ba, w ostatnich czterech sezonach La Liga tylko Lionel Messi więcej razy asystował niż jego reprezentacyjny kolega.

Nowy nabytek United nie ukrywa, że ojcem jego dobrej postawy jest José Mourinho, były szkoleniowiec „Królewskich”. To Portugalczyk nauczył go nie tylko atakować, ale także efektownie bronić. - Mou sprawił, że stałem się lepszym piłkarzem. Pokazał mi, jak wiele rzeczy robiłem źle, nauczył sporo nowości i w zasadzie jestem kim jestem właśnie dzięki José. Dzięki niemu zrozumiałem, że granie na najwyższym poziomie czasami wymaga od ciebie zmiany pozycji. Zawsze tłumaczył mi, że mogę atakować, ale muszę również bronić.

Real robi podobny interes, jaki niedawno wykonał sprzedając Mesuta Özila do Arsenalu. „Królewscy” uznali, że Niemiec już nie może dać więcej zespołowi i zamiast trzymać go na ławce, można zarobić trochę pieniędzy. Teraz podobnie jest z Di Maríą. Do drużyny dołączyli Kroos i Rodriguez, więc żeby nie być zbyt dużo na minusie, musieli kogoś sprzedać. Wybór padł na Argentyńczyka. Choć bardziej chęć opuszczenia klubu wyraził sam piłkarz, niż Real. Kulisy całej sprawy najlepiej przedstawił Jerzy Dudek, który rozmawiał z Di Maríą.

- Sprawę Di Maríi znam z pierwszej ręki, bo chwilę rozmawiałem z nim w Warszawie. Jego relacje z klubem popsuły się, gdy Real wysłał pismo, że nie wyobraża sobie, by powracający do treningów po kontuzji piłkarz wystąpił w finale MŚ. Di María był wściekły, gdy się o tym dowiedział. Finał mundialu był jego marzeniem, był gotów grać nawet na zastrzykach, a tu Real robi mu pod górkę. Później wraca do klubu, który pozyskał kolejne gwiazdy i słyszy, że będzie rezerwowym z opcją wchodzenia na boisko na ostatnich dwadzieścia minut. Stwierdził krótko: - Nie chcę już tutaj grać. A działacze Realu potrafią liczyć pieniądze i wiedzą, że zarobią na nim więcej, jeśli odejdzie tuż po mundialu, a nie po kolejnych meczach, w których wchodzi z ławki – opowiada były golkiper „Królewskich”.

Czy 26-letni „Struś Pędziwiatr” z Rosario będzie mógł obawiać się rywalizacji w Manchesterze? Wiem, głupie pytanie. Di María przybywa na Old Trafford jako gwiazda. W Realu nigdy nie mógł się tak czuć, w towarzystwie Ronaldo czy później Bale’a. W Manchesterze może oprócz Rooneya o wielkich nazwiskach ostatnimi czasy głośno się nie mówi. Young, Valencia czy Januzaj to dla Argentyńczyka żadna konkurencja. Statystycznie Di María miażdży wymienioną trójkę. Wystarczy nadmienić fakt, że w poprzednim ligowym sezonie Argentyńczyk wykreował więcej szans (90) niż Januzaj, Young, Valencia i Nani razem wzięci (86).

Dla Manchesteru United transfer Argentyńczyka to przede wszystkim zastrzyk świeżości. Styl gry jaki pokazują „Czerwone Diabły” na początku nowego sezonu niczym nie różni się od tego, jaki prezentowali w poprzedniej kampanii. Powtórzenie wyczynu za kadencji Davida Moyesa byłoby dla kibiców tego klubu katastrofą. Ed Woodward nie żartował mówiąc, że United może wydać nieograniczoną ilość środków na zakup nowych piłkarzy. Za Herrerę, Shawa i Rojo zapłacono już 80 milionów euro. Drugie osiemdziesiąt ma zostać przelane na konto Realu za Di Maríę. A to nie koniec zakupów „Czerwonych Diabłów”. W angielskich mediach już huczą o negocjacjach z Blindem i De Jongiem.

Jak widać w świecie piłki nożnej nawet anioł, który był niedawno królewski, może stać się diabłem. Już wkrótce dowiemy się, jak w tej rzeczywistości odnajdzie się Di María, nowa siódemka Manchesteru United.