Bright Ede powinien zostać w Ekstraklasie. To przepis na zepsucie kariery
2025-08-11 22:58:17; Aktualizacja: 2 godziny temu
Motor Lublin za sprawą sprzedaży Brighta Ede zamierza pobić rekord transferowy Ekstraklasy. Po poniedziałkowym występie 18-latka przeciwko Lechii Gdańsk pojawiło się jednak wiele wątpliwości. Przede wszystkim na tym etapie nie wygląda on na piłkarza gotowego na podbój Europy, a zbyt szybki wyjazd za granicę potrafił przecież już nie jednemu zepsuć karierę.
Bright Ede od pewnego czasu jest typowany do pobicia sprzedażowego rekordu Ekstraklasy. Utalentowanym obrońcą Motoru Lublin interesują się topowe zespoły, a sam klub zdążył odrzucić już gigantyczną propozycję.
Według informacji podanych przez Tomasza Włodarczyka z Meczyki.pl na stole lubelskich działaczy wylądowało w ostatnim czasie 8,5 miliona euro zaproponowane przez zamożne konsorcjum BlueCo, w którego skład wchodzą Chelsea czy też Strasbourg.
W realiach Ekstraklasy to ogromna kwota. Za nią Motor mógłby spokojnie pozyskać kilku jakościowych zawodników, którzy z marszu stanowiliby wzmocnienie dla pierwszego zespołu. W Lublinie mają jednak jasny cel i jest nim pobicie rekordu ligi, a do tego potrzeba ponad 11 milionów euro.Popularne
Czy ktoś tyle za Ede zapłaci? Jeszcze do poniedziałku ze względu na medialne doniesienia wydawało się to prawdopodobne, ale spotkanie z Lechią Gdańsk pokazało wszystkim, że na podbój Europy młokos w tym momencie nie jest po prostu gotowy.
Dla Ede był to pierwszy mecz w nowym sezonie, a ogólnie siódmy w rozgrywkach Ekstraklasy i może rzeczywiście analitykom czy skautom tabelki z parametrami w jego przypadku świecą się na zielono, to jednak na boisku obrońca Motoru pod żadnym względem nie pokazał, że jest wart tak ogromnych i rekordowych pieniędzy.
Motor zremisował z Lechią 3-3 i choć obie defensywy były dziurawe niczym szwajcarski ser, to my jednak skupiamy się na grze obronnej przyjezdnych, za którą odpowiadał duet stworzony z Ede oraz Hervé Matthysa. Typowany do rekordowego transferu piłkarz zachował się fatalnie przy drugim, a także trzecim golu gospodarzy i na domiar złego obejrzał jeszcze żółtą kartkę.
Pierwsza sytuacja miała miejsce chwilę przed przerwą. Najpierw prosty błąd popełnił Matthys, a kilka sekund później antybohaterem Motoru został Ede. Obrońca, zamiast cierpliwie wyczekać Tomáša Bobčka, wleciał w niego bez zastanowienia wślizgiem i co prawda trącił futbolówkę, ale zrobił to na tyle nieskutecznie, że ta i tak spadła pod nogi napastnika Lechii, który następnie znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i doprowadził do wyrównania.
Ede zawalił również przy golu na 3-3, kiedy to w 79. minucie z łatwością jak początkujący trampkarz dał się okiwać Camilo Menie. Wystarczyło jedno, dynamiczne i proste zejście Kolumbijczyka do prawej strony, które zakończył skutecznym strzałem między nogami Ivana Brkicia.
Bright Ede nie powinien wyjeżdżać z Ekstraklasy
Oczywiście Ede jest kompletnie niedoświadczonym zawodnikiem i to był dopiero jego siódmy mecz w Ekstraklasie, ale skoro zawodnicy Lechii potrafili zabawić się z nim w tak łatwy sposób, to najzwyczajniej w świecie ciężko jest wróżyć mu udaną przyszłość w przypadku opuszczenia Motoru na tym etapie kariery no, chyba że na wstępie będzie rywalizował z rówieśnikami w juniorskich kategoriach Strasbourga.
Rzecz jasna w przypadku możliwości pobicia rekordu Ekstraklasy grzechem byłoby z niej nie skorzystać, ale równie dobrze Ede może przecież zostać na jeszcze jeden sezon, zebrać więcej doświadczenia, zaprezentować się dobrze na poziomie Ekstraklasy i dopiero wtedy wyjechać. To chłopak z rocznika 2007, a więc jeśli pociąg teraz odjedzie, to jeśli będzie rozwijał się zgodnie z planem i przewidywaniami, prędzej czy później i tak do niego wróci.