Byli na zakręcie, ale wytrwali. Teraz błyszczą i mogą pomóc kadrze
2016-08-25 17:30:01; Aktualizacja: 8 lat temuDo niedawna zarówno Łukasz Teodorczyk, jak i Kamil Wilczek znajdowali się na zakręcie. Obaj przetrzymali jednak cięższe czasy i dzisiaj są na fali wznoszącej. Błyszczą.
Historie są niemal identyczne.Teodorczyk zdecydował się na zagraniczny wyjazd po świetnymsezonie 2013/2014. Zdobył w nim 20 bramek. Do Marcina Robaka, którysięgnął po koronę króla strzelców zabrakło mu raptem dwóchtrafień. Snajpera Lecha Poznań łączono z niezliczoną liczbądrużyn. Ostatecznie padło na Dynamo Kijów. Kierunek trochędziwił, ale Ukraińcy po prostu przebili wszystkich rywali. Zarównojeśli chodzi o pieniądze dla „Kolejorza”, jak i kasę dlasamego zawodnika.
Ukraińską przygodę „Teo” ciężkojednoznacznie ocenić. Polak strzelał we wszystkich rozgrywkach, wjakich występował. W 53 spotkaniach ukłuł w sumie 21 razy,statystycznie trafiał do siatki co 100 minut. Gdy wchodził namurawę, z reguły nie zawodził. Problem w tym, że nie pojawiałsię na niej zbyt często. Powody były różne. Sergiej Rebrow wyżejcenił umiejętności reszty snajperów, a samemu Teodorczykowi przytrafiały się też przestoje. Nie bez znaczenia była oczywiściekontuzja, przez którą Polak stracił niemal połowę sezonu. Być może była nawet kluczowa.
Popularne
Poprzednie rozgrywki ligowe Polak zakończyłkapitalnie, bo hat-trickiem z Metalistem Charków, ale jego pozycji wdrużynie to nie zmieniło. Trener Rebrow dał mu jasno dozrozumienia, że woli Juniora Moraesa iOleksandra Hładkija. Gdyby „Teo” został na Ukrainie na kolejny sezon, cały czas grałby niewiele. Jego menedżer MarcinKubacki mówił zresztą, że 25-latek nie czuje się tam zbytdobrze. Wypożyczenie do Anderlechtuod początku wydawało się świetnym wyjściem.
Wilczek wyjechał z kraju rok poTeodorczyku. W swoim ostatnim sezonie na rodzimych boiskach strzeliłdokładnie tyle samo goli co trzy lata młodszy kolega. W jegoprzypadku 20 trafień dało jednak koronę króla strzelców.Wilczkiem też interesowało się sporo zespołów. W końcu podpisałtrzyletnią umowę z Carpi. Jakie były oczekiwania? Spore. Z jednejstrony chodziło o Serie A, a więc silną ligę, w którejnapastnikom gra się dość ciężko. Z drugiej - beniaminek z Carpidysponował słabą kadrą, więc szanse na regularną grę były duże.Tak się przynajmniej wydawało.
Na początku nie byłojeszcze tak źle, bo Wilczek wszedł z ławki w meczach z SampdoriąGenua i Interem Mediolan. Potem przyszła jednak kontuzja mięśnibrzucha, a do tego pojawił się stan zapalny spojenia łonowego.Polak powtarzał, że nie zamierza się poddawać, ale jegoprzyszłość w różowych barwach się nie rysowała. Po uraziespędził tylko 15 minut na boiskach Serie A. Zimą został odsuniętyod drużyny i postanowił opuścić Półwysep Apeniński. Tak jakTeodorczyk, znalazł się w sporym dołku. Nie ma co ukrywać, obaj spodziewali się o wiele więcej po swoich zagranicznychtransferach.
Wilczek odbudowę formy zaczął w rundziewiosennej poprzedniego sezonu. Pierwszą bramkę dla Brøndby zdobyłjuż w ligowym debiucie z Hobro. Potem dorzucił czterykolejne trafienia.
W jeszcze wyższej formie jest jednak napoczątku tego sezonu. W lidze strzelił już cztery gole. Do tego wostatnim spotkaniu z Aarhus dołożył asystę. Więcej trafień wduńskiej ekstraklasie mają tylko jego koledzy z drużyny - TeemuPukki (osiem) oraz Andrew Hjulsager (pięć). Jeden z nich często jest partnerem Polaka w linii ataku.
Sumując statystyki ligowe zeuropejskimi pucharami, wygląda to znakomicie: 12 spotkań - osiemtrafień - cztery asysty.
Teodorczyk pierwszy mecz w barwachAnderlechtu rozegrał dopiero na początku sierpnia, ale póki cowygląda to równie dobrze. 25-latek trafił już do siatki weliminacjach Ligi Europy ze Slavią Praga, a w trzech meczach ligibelgijskiej zdobył dwie bramki i zanotował asystę. - To najlepszynapastnik Anderlechtu od 2010 roku, odkąd odszedłem z klubu -stwierdził ostatnio na łamach „La Derniere Heure” NicolasFrutos. A przecież odkąd Argentyńczyk opuścił „Fiołki”,gole strzelali tam m.in. Romelu Lukaku i Aleksandar Mitrović. Bierzemy to z dystansem, ale komplement zacny.
Nie pozostaje nic innego jak liczyć na to, że obaj nasi snajperzy na długoutrzymają obecną dyspozycję. Zawsze to cieszy, gdy zawodnicypodnoszą się po mniejszych lub większych niepowodzeniach. Oni to zrobili. Ajeszcze bardziej cieszy fakt, że Wilczek z Teodorczykiem w formie mogąbyć fajną alternatywą dla Adama Nawałki. Selekcjoner nie pominąłich zresztą przy powołaniach na najbliższy mecz z Kazachstanem.
-Doceniam klasę Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego, ale niemam kompleksów - przyznał ostatnio Wilczek w rozmowie z „PrzeglądemSportowym”. I takie podejście nam się podoba. Obaj panowie mogą przydać się kadrze.