Dlaczego Australia nie obroniła mistrzostwa Azji?

2019-02-03 11:29:49; Aktualizacja: 5 lat temu
Dlaczego Australia nie obroniła mistrzostwa Azji? Fot. Transfery.info
Redakcja
Redakcja Źródło: Socceroos.pl

Socceroos typowano jako jednego pretendentów do znalezienia się w okolicach podium. Najsłabszy skład w historii obecności Australii w Pucharze Azji spakował jednak walizki w tym samym momencie, co naszpikowana gwiazdami ekipa z 2007 roku.

Obie edycje łączy Graham Arnold w roli selekcjonera. Paradoks polega na tym, że na temat nieudanego występu w Emiratach można znaleźć tyle samo alibi, co krytyki.

***

Minimalizm nie popłaca

Australia na wielkich turniejach nie potrafi przypieczętować swojej dobrej gry golem. Na Mistrzostwach Świata w Rosji najlepszym asystentem okazał się VAR, którego decyzje na celne jedenastki zamieniał Mile Jedinak. W Pucharze Azji nikt z Socceroos nie mógł odnaleźć drogi do siatki rywala przez 210 minut serii finałowej! Na 5 spotkań Australia zmieniała tablicę wyników na swoją korzyść w dwóch ostatnich meczach grupowych. Posucha w golach rozmydliła całkiem niezłą postawę reprezentacji w turnieju. Za nieudane można uznać 90 minut z Jordanią, 45 minut starcia z Uzbekistanem i 5 sekund kosztownej pomyłki w meczu z Emiratami. W tabelach statystyków uważne oko dostrzeże, że szans wykreowano w ilości wystarczającej do tego, by znaleźć się przynajmniej w półfinale. Ktoś jednak wymyślił, że mecze w piłce nożne wygrywa się golami.

Australia pojawiła się w Azji bez napastnika zdolnego zmieniać bieg wydarzeń na boisku. Atak odpowiadał tylko za dwie z sześciu zdobytych bramek. Nie zdołano naruszyć siatek Jordanii, Uzbekistanu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich,, choć dwie ostatnie ekipy przed Pucharem nigdy jeszcze nie zdołały strzelić gola australijskiemu bramkarzowi. Jamie Maclaren przygasł po dobrym początku w Szkocji. Apostolos Giannou więcej minut spędził na ławce rezerwowych, niż na murawie. Andrew Nabbout nie walczył z rywalami, tylko z urazem pachwiny. A odpowiedź na bolączki w ataku leżała na stole terapeutycznym w Edynburgu. Martin Boyle nawet nie znalazł się w Azji.

Plaga kontuzji

Kontuzje wykoleiły udział Australii w Pucharze Azji, zanim jeszcze rozległ się pierwszy gwizdek sędziego. Przyszłość reprezentacji w postaci utalentowanego Daniela Arzaniego skończyła sezon już w listopadzie, gdy zerwała więzadło krzyżowe. Przy Aaronie Mooyu walczono do końca i nawet wbrew klubowi. Federacja wysłała głównego fizjoterapeutę na weekend do Huddersfield, by sam potwierdził diagnozę tamtejszych medyków. Na tydzień przed startem turnieju wycofano Martina Boyle'a, który sparing z Omanem przypłacił kontuzją kolana. W zamian zdecydowano się zostawić Mathewa Leckiego z urazem ścięgna udowego. Napastnika Herthy udało się poskładać na serię finałową. Już w samych Emiratach na przededniu starcia z Jordanią wróciły problemy z pachwiną u Andrewa Nabbouta, który dostępny dla selekcjonera stał się dopiero na ostatnie momenty ćwierćfinału. Wszystkie nazwiska miały nieść Australię do drugiego tytułu z rzędu. Z kolei Tom Rogic dwugodzinne spotkanie z Uzbekistanem zagrał z bandażem dłoni. Trudno nie zastanawiać się nad tym, jak wyglądałby scenariusz, gdyby kluczowi gracze byli na zgrupowaniu, zamiast w poczekalniach gabinetów lekarskich.

Wybory Grahama Arnolda

Były trener Sydney FC miał już okazję znaleźć się na reprezentacyjnej ławce w roli selekcjonera. 12 lat temu wprowadził Australię do jej pierwszego Pucharu Azji. Debiutant w azjatyckich mistrzostwach odpadł w ćwierćfinale z najmocniejszym składem, jaki kiedykolwiek udało się wysłać Kangurom na Puchar. W zespole grali znani nawet niedzielnym kibicom Mark Viduka i Harry Kewell. Eliminacje do tamtego turnieju były komfortem, którego Graham Arnold nie miał podczas swojej drugiej przygody z kadrą. Zabrakło czasu na eksperymenty. Krzesło selekcjonera po odejściu Ange Postecoglou i Berta van Marwijka biło rekordy gorąca.
Niespłacona okazała się wiara w Jamiego Maclarena, którego formę można zapisać pod postacią sinusoidy. Jego obecność warunkowana była problemami kadrowymi, jednak po nieudanym występie z Jordanią selekcjoner nie wahał się odstawić na boczny tor Robbiego Kruse'a. Na więcej szans zasługiwał Apostolos Giannou, który przy znacznie mniejszej liczbie zebranych minut pozostawił po sobie lepsze wrażenie, niż napastnik Hibernian. Ta dwójka zagrała razem dopiero w ćwierćfinale, do czego była potrzebna nieobecność za kartki Toma Rogicia i zmiana systemu gry - przejście z 4-2-3-1 na mało kojarzone z Socceroos 4-2-2-2. Graham Arnold w żadnym spotkaniu nie zdecydował się na scenariusz z wymianą napastników. 

Granie na Bliskim Wschodzie nigdy nie było  przyjemnym zajęciem dla Australii. Falstart w pierwszym meczu grupowym nadało ton obecności Socceroos w Emiratach. Odkryto, że  walką i determinacją można ugodzić Socceroos. Kolejni rywale poznali słabą odporność ekipy zielono-złotych na kontry, które przy krótkiej chwili nieuwagi defensorów sprowadzały zagrożenie w okolicach Mata Ryana.

Selekcjoner od pierwszych minut starcia z Palestyną zaufał już zawodnikom, którzy poprzednie spotkanie zaczynali na ławce rezerwowych. W temacie pomocnika Celticu Glasgow wybrał pójście pod prąd opinii publicznej i nie posadził zawodnika na mocno krytykowanym występie. Tercet Ikonomidis – Rogic – Mabil długimi momentami cieszył oko swoją kreatywnością na przodzie i chęcią do gry. 

Progres każdego z trzech zawodników w trakcie Pucharu Azji mógł imponować, zwłaszcza u Rogicia. Po Jordanii doczekał się sporo krytyki, a dwa mecze później umieścił Australię na drugim miejscu w grupie. Awer Mabil przy każdym kontakcie z piłką testował uwagę w zasiekach obronnych rywali. Z kolei Ikonomidis bez kompleksu wskoczył do kadry meczowej, wypychając z niego Robbiego Kruse’a. 23-latek jeszcze rok temu mógł zniknąć w rezerwach Lazio. Całą trójkę można uznać za solidny fundament pod przyszłą kadrę Australii. Najstarszy z nich ma dopiero 26 lat. Jednak w chwilach prawdziwej próby brakuje im opanowania i doświadczenia. A na placu boju zostaje Robbie Kruse, któremu coraz częściej do bohatera memów wśród fanów Socceroos.

TOMASZ MIELCZAREK
Więcej na ten temat: Puchar Azji Australia