Dno i trzy metry mułu. Bezbramkowy remis komplikuje sytuację Jagiellonii
2016-04-24 18:06:21; Aktualizacja: 8 lat temuMiało być pewne zwycięstwo i miły wiosenny wieczór, a skończyło się na przykrej wizycie u teściowej. Podopieczni Probierza rozczarowali swoich kibiców i nadal nie są pewni utrzymania w ekstraklasie.
Dzień za dniem, tydzień za tygodniem. Rozgrywki ekstraklasy nabierają tempa niczym bolid Formuły 1 na pierwszych metrach od startu, a kibice klubów znajdujących się w grupie spadkowej zacierają ręce obgryzają paznokcie drżąc o utrzymanie. W niedzielne popołudnie oczy całej (no, prawie) piłkarskiej Polski zwrócone były na Białystok, w którym miejscowa Jagiellonia podejmowała 14-krotnego mistrza Polski. Był to również szczególny mecz dla Michała Probierza, który jako piłkarz występował w zabrzańskim klubie.
Przebudzenie Górnika
Mimo wszystko jedna z najlepszych drużyn w historii naszego kraju nie mogła liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową. Nie w spotkaniu o utrzymanie w ekstraklasie i nie w sytuacji, kiedy obydwa zespoły nie są pewne pozostania w elicie. Jednoznacznie do tego pojedynku podchodzili białostoccy kibice, którzy lekceważąco odnosili się do ostatniego przebudzenia podopiecznych Jana Żurka. Zabrzanie w dalszym ciągu zamykają tabelę ekstraklasy, ale w ich grze widać niewielki progres. W ostatnim meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała zawodnicy wykreowali sobie kilka sytuacji pod bramką Emilijusa Zubasa i tylko wybitnej nieskuteczności zawdzięczają zwycięstwo 1-0. Przewaga w środkowej strefie boiska, walka od pierwszej do ostatniej minuty i troszkę szczęścia – taka taktyka przyczyniła się do odniesienia pierwszej wygranej w 2016 roku. 59-letni szkoleniowiec wyrzucił z pierwszej drużyny Macieja Korzyma, Pawła Golańskiego i Łukasza Madeja, a pozostawił tylko na tych, którzy są gotowi umierać za 14-krotnego mistrza Polski i dosyć szybko przyniosło to pożądane efekty.Popularne
Jednak do utrzymania w ekstraklasie potrzeba kolejnych zwycięstw, a o te mogło być trudno w stolicy Podlasia. Podopieczni Michała Probierza katastrofalnie prezentują się w meczach wyjazdowych, ale przy Słonecznej są – zaraz za Śląskiem Wrocław – najlepiej punktującą drużyną grupy spadkowej. Gdyby to był poprzedni sezon można byłoby stwierdzić, że białostoczanie są zdecydowanymi faworytami tego pojedynku, ale liczby nie kłamią: najwięcej straconych bramek i druga drużyna z największą liczbą porażek. Tutaj nawet najlepszy statystyk mógł ponieść druzgocącą porażkę.
Gdzie te gole?
Pierwsze minuty gry dosyć szybko pozbawiły złudzeń wszystkich tych, którzy widzieli statystyki pojedynków obydwu zespołów. W ligowych starciach Jagiellonii i Górnika Zabrze zawsze padały gole, a średnia bramek na mecz z ostatnich pięciu spotkań wynosiła 3,60. Jednak podopieczni Michała Probierza w niedzielne popołudnie nie byli zainteresowani zwycięstwem. Od początku schowani za przeciwnikiem, bojaźliwie nastawieni do walki z rywalami. W grze białostoczan widać było nerwowość spowodowaną ciężarem tego spotkania i mało który zawodnik brał na siebie odpowiedzialność za kreowanie gry.
Słabą grę gospodarzy mogli wykorzystać zabrzanie. Piłkarze Jana Żurka w kolejnym spotkaniu pokazali przyzwoitą grę i gdyby nie ponowne problemy ze skutecznością, to mogli z Białegostoku wywieźć trzy punkty. Zabrzanie szczególnie dobrze zaprezentowali się w pierwszej połowie, w której dłużej utrzymywali się przy piłce, skutecznie rozbijali chaotyczne próby ataków żółto-czerwonych i zagrażali bramce Bartłomieja Drągowskiego. Właśnie bramkarz Jagiellonii był najlepszym aktorem tego marnego – zwłaszcza w wykonaniu gospodarzy – widowiska i jego interwencje uratowały zespół przed porażką. Dobra forma „Drążka” to jedyny pozytyw w walce o utrzymanie w ekstraklasie.
Bezbramkowy remis nie cieszy żadnej z drużyn, ale to goście wyjadą z Białegostoku w lepszych nastrojach. Po tym co zaprezentowali podopieczni Michała Probierza można zacząć się zastanawiać, czy ten zespół jest mentalnie przygotowany do wojny o ligowy byt? Niestety, nie mamy w tej chwili żadnej pozytywnej odpowiedzi...