Ekstraklasa gra (1) - Zbozień bohaterem, Japończyk gwiazdą, Legia liderem
2013-07-22 20:00:48; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Pamiętacie pierwszą kolejkę poprzedniego sezonu? Osiem bardzo emocjonujących meczów, w każdym co najmniej trzy bramki. Kolejka cudów. Nie łudziliśmy się, że coś takiego się powtórzy raz jeszcze na inaugurację.
Ale nie było najgorzej. Zachwyciły dwa spotkania - jak łatwo się domyślić nawet po pobieżnym przejrzeniu wyników: Legia - Widzew i Cracovia - Piast. "Legioniści" wyszli na zdziesiątkowany Widzew z Bartłomiejem Pawłowskim i resztą, która raczej próbowała, niż grała, z zamiarem rozniesienia tego rywala, z którym niegdyś toczyła mordercze boje. Rozniosła? Oj tak. I to bez wejścia na boisko na choćby minutę Władimera Dwaliszwiliego czy Marka Saganowskiego. 5:1 bez napastników, którzy w ubiegłym sezonie strzelili razem 24 gole (z czego Dwaliszwili 7 dla Polonii) i mieli straszyć każdego rywala po kolei - wynik godny wielkiego szacunku. Szacunek należy się przede wszystkim Michałowi Kucharczykowi, który pokazał, dlaczego uważano go za obiecującego (zanim potwornie się zaciął), Jakubowi Rzeźniczakowi, który dawał Legii bardzo dużo w ofensywie i oczywiście Patrykowi Mikicie, który w debiucie trafił raz i zanotował dwie asysty.
O ile Legia ani przez moment nie była zagrożona utratą choćby punktu, o tyle w drugim wyróżnionym przez nas spotkaniu Cracovia do ostatnich chwil straszyła Piasta Gliwice, a Piast zanotował pierwszy w tym sezonie comeback, z czego słynął w zakończonych - wydaje się tak niedawno - rozgrywkach 2012/2013. Ten mecz zszokował jeszcze bardziej, niż ten Legii - Sebastian Steblecki przy akcji na 1:0 dryblował, jakby na koszulki zamienił się z nim Leo Messi czy Cristiano Ronaldo. Ruben Jurado grał jakby latem zamiast odwiedzać gliwickie kawiarnie i pijalnie czekolady, gdzie co i rusz można go było spotkać w trakcie rundy wiosennej - był szybki, silny, no i trafił do siatki. Damian Zbozień przyzwyczaił nas do solidnej gry, ale żeby od razu strzelał dwa gole w jednym meczu? Niespotykane. No i ta końcówka... Jeśli taką Piast będzie swoim kibicom fundował częściej, lepiej by ci o słabszym sercu nie przychodzili na spotkania gliwiczan, a nawet odpuścili sobie oglądanie ich w telewizji.
Było różowo? Chyba aż nazbyt, być może piłkarze uznali, że warto zrekompensować to, że część ich kolegów po fachu... została na wakacjach. Z piłkarzy Górnika Zabrze wrócił chyba tylko Prejuce Nakoulma, momentami nienajgorzej wyglądał też Maciej Małkowski. Kto jednak nie widział tego spotkania, a ma je nagrane - niech jak najszybciej usuwa je z pamięci dekodera (albo z kasety VHS, jeśli jeszcze ktoś używa). Może warto naprawić coś w domu, albo zrobić kolację dla swojej kobiety - 90 minut można wykorzystać w znacznie bardziej produktywny sposób.
To samo moglibyśmy powiedzieć o drugim bezbramkowym remisie tego weekendu - Korony ze Śląskiem, w którym największym zaskoczeniem był chyba Paixao, który po świetnym meczu z Czarnogórcami z Rudara, zupełnie zniknął. Właściwie to zniknęli wszyscy i pogratulować można sobie tylko tego, że na inaugurację udało się nie przegrać, a momentami właściwie wyglądało to tak, jakby na takie rozwiązanie umówili się zawodnicy z Kielc i Wrocławia.
Bramka padła natomiast w Bydgoszczy, jednak bynajmniej nie zachwyciła ona kibiców Zawiszy, a w szczególności - pomocnika beniaminka, Hermesa. Po sytuacji z pierwszej połowy, w której Michał Pazdan wybijał piłkę z linii bramkowej i ledwie kilku ciosach Jagiellonii, zadawanych trochę chaotycznie i na oślep, mecz siadł i gdyby nie czerwony kartonik dla Brazylijczyka, pewnie Zawisza z Jagiellonią dograłyby spotkanie z bezbramkowym remisem, a tak - udało się piłkę do bramki wbić rezerwowemu Balajowi.
Na podobny minimalizm co Jagiellonia, chciał postawić Lech. Nie miażdzył Ruchu, jak w poprzednim sezonie (dwa razy 4:0), miało być 1:0 - było, po bramce Ubiparipa. Mialo być oszczędzanie sił (Bóg wie po co, skoro Honka już właściwie pokonana) - było. Miało być spokojne dowiezienie wyniku do końca. Kibice zaśpiewaliby pewnie chórem słynne "taki ch**" (słyszane często po niewykorzystanych karnych) - Marcin Malinowski nigdy nie strzelał pięknych bramek, wczoraj jednak jakoś wpadło. Z kilkudziesięciu metrów, piłka leciała na tyle nieprzyjemnie, że Kotorowski nie był w stanie dobrze interweniować. Lekki falstart i już Legia odskakuje na dwa punkty.
Tak jak i jedyny obecnie ekstraklasowy zespół ze stolicy, tak i jego zgoda, Pogoń Szczecin, ustrzeliła w ten weekend komplet, zaliczając przy tym chyba największą niespodziankę pierwszej serii gier. 2:0 w Lubinie, przebudzenie Akahoshiego i - co będzie w dalszej fazie sezonu bardzo ważne - wykorzystanie tych szans, które udało się stworzyć. Właściwie to można powiedzieć, że i szczecinianie i lubinianie zagrali na sto procent skuteczności. Zagłębie nie stworzyło sobie szans, nie oddało groźnego strzału, Pogoń natomiast oddała właściwie tylko te dwa. Czapki z głów...
Na koniec czekało nas jeszcze spotkanie Lechii Gdańsk z Podbeskidziem. Mecz, w którym około 60 minut było potwornie bezbarwne i okraszone tylko bramką Wodeckiego po świetnej asyście młodego Jagiełły, a kolejne 30 wojną nerwów dla Podbeskidzia, broniącego się desperacko i Lechii, atakującej ze zdwojoną zaciekłością. Wreszcie w jedenastu, bo w 51. minucie z boiska zdjęty został Adam Duda, który dwukrotnie pokazał, że Michałowi Probierzowi przysporzy jeszcze sporo siwych włosów. Nagrodzona została za to dwukrotnie - i dobrze, bo po osiągnięciu wyniku 1:1 gdańszczanie nie zatrzymali się, ale ruszyli na rywala, by wykorzystać ten powiew nadziei na zwycięstwo. I gdy już wydawało się, że Daisuke Matsui będzie się nosić na rękach, Podbeskidzie w ostatniej sekundzie meczu, po rzucie wolnym wyrównało. Bohaterem ostatniej akcji - Błażej Telichowski, jednak bohaterem całego meczu - nie może być inaczej - wspomniany Matsui, który faktycznie może być jedną z wiodących postaci w naszej lidze.
NA PLUS:
+ Damian Zbozień - fantastyczny mecz prawego obrońcy Piasta Gliwice, dwie bramki, wiele bardzo pewnych interwencji, znacznie lepszy występ, niż nerwowy, na pograniczu czerwonej kartki z Karabachem Akdam.
+ Jan Urban - trener Legii potrafił wykorzystać długą ławkę jaką dysponuje i rozgromić łódzki Widzew. Można wygrać mecz, grając niedoświadczonymi Mikitą i Cichockim? Można. Można wierząc w przełamanie Kucharczyka dawać mu kolejne szanse i się na tym nie przejechać? Można. Ale trzeba mieć jaja i umieć zaryzykować. Urban to potrafi.
+ Aleksander Jagiełło - trochę na zachętę, Jagiełło zaliczył przede wszystkim świetną pierwszą połowę z Lechią Gdańsk, ogrywając biernego Deleu przy akcji bramkowej na 1:0 i idealnie dośrodkowując do wbiegającego na pełnej szybkości Marcina Wodeckiego. To może być odkrycie rundy, ale nie zapeszajmy.
+ Daisuke Matsui - Japończyk zasługuje na wiele ciepłych słów i byle nie osiadł na laurach, bo zawodników z takimi umiejętnościami wielu się w Polsce nie pojawia. Na pewno Matsui może zapełnić lukę w sercu kibiców Lechii, powstałą po odejściu Abdou Razacka Traore.
NA MINUS:
- Wisła Kraków - może nie spodziewaliśmy się po tym zespole cudów, ale jeśli po spotkaniu z Górnikiem Zabrze remis u siebie bierze się z pocałowaniem ręki, to coś jest nie tak. Minus nie tyle za wynik (który w obliczu ostatnich porażek z Górnikiem Nawałki nie jest taki zły), a za brak ambicji i zadowolenie trenera Smudy ze słabego meczu.
- obrona Cracovii - nie mając Cracovii na codzień w Ekstraklasie zdążyliśmy już zapomnieć, jak nieporadny ten zespół potrafi być w obronie. Mateusz Żytko musiał wtedy nawet udzielać wywiadu, w którym przyznawał, że jest beznadziejny. Był beznadziejny, najgorszy w całym słabym bloku obronnym beniaminka z Krakowa. Ale partnerzy starali się równać do Żytki - właściwie tylko Kuś zagrał przeciętnie. Reszta - bardzo słabiutko.
- Adam Duda - Michał Probierz patrząc na Dudę musiał się w duchu z niego naigrywać. Wszyscy to obecnie robią. Dobitka do pustej bramki i wyjście sam na sam (mimo spalonego) i dwa spektakularne pudła. Jeśli - jak dobrze rozumiemy - to jest obecnie najlepszy napastnik Lechii - serdecznie gdańszczanom współczujemy.
JEDENASTKA KOLEJKI: Kuciak - Zbozień, Rzeźniczak, Dąbrowski, Straus - Kucharczyk, Akahoshi, Malinowski, Matsui - Mikita, Ruben Jurado
ZAWODNIK KOLEJKI: Damian Zbozień
NIEUDACZNIK KOLEJKI: Adam Duda
MECZ KOLEJKI: Cracovia - Piast Gliwice 2:3
BRAMKA KOLEJKI: Vojo Ubiparip (Lech Poznań) - zobacz TUTAJ
WYNIKI:
Zagłębie Lubin - Pogoń Szczecin 0:2 (Dąbrowski 5., Akahoshi 29.)
Wisła Kraków - Górnik Zabrze 0:0
Zawisza Bydgoszcz - Jagiellonia Białystok 0:1 (Balaj 78.)
Legia Warszawa - Widzew Łódź 5:1 (Radović 3., Rzeźniczak 40., Kucharczyk 52., 57., Mikita 87. - Staroń 59.)
Korona Kielce - Śląsk Wrocław 0:0
Cracovia - Piast Gliwice 2:3 (Danielewicz 14., Kosanović 80. - Ruben Jurado 26., Zbozień 58., 65.)
Ruch Chorzów - Lech Poznań 1:1 (Malinowski 83. - Ubiparip 17.)
Lechia Gdańsk - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 (Matsui 79., 88. - Wodecki 23., Telichowski 90+3.)