Eurokompromitacje z impotentami i ich konsekwencje
2014-07-18 20:00:55; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Można się śmiać z Lecha, Legii, że może po raz kolejny przegrywają swoje szanse w pucharach, choć liczono na fazę grupową czy to Ligi Europy, czy nawet Ligi Mistrzów. Ale reperkusje mogą być porażające. Nie tylko te z chwili obecnej.
Przypomnijmy, w jakiej sytuacji są obecnie polskie kluby. Lech ma ogromne szanse na rozstawienie w każdej z rund eliminacyjnych do fazy grupowej Ligi Europy. Legia - była rozstawiona w losowaniu 2. rundy, a dolosowywana już w przeprowadzonym dzisiaj losowaniu 3. rundy (zagra z KR Reykjavik bądź z Celtikiem). Ruch rozstawiony był tylko w drugiej rundzie, Zawisza - wcale.
Oczywiście by dywagacje o rozstawianiu miały jakikolwiek sens, trzeba swoje rundy przejść, a o to wcale nie jest tak łatwo. Nad Zawiszą znęcać się nie będziemy, bo Zulte-Waregem to jedna z czołowych ekip w Belgii, w ubiegłym sezonie - 4. zespół Jupiler Pro League. Wynik 1:2 na wyjeździe z takim przeciwnikiem to dla drużyny z Bydgoszczy chyba nawet wynik ponad stan. Napomnimy tylko o tym, jak Belgowie prezentowali się w Europie w poprzednich 5 sezonach, a właściwie to tylko w ubiegłym, kiedy to zagrali w Lidze Europy.
Zulte do awansu brakło jednego punktu, ponieważ zarówno Belgowie, jak i Maribor mieli po 7 punktów. Ale bezpośrednio lepszy o jednego gola był zespół ze Słowenii.
Gdy jednak przyglądamy się karierze, jaką w Europie robili pozostali rywale polskich zespołów, to załamujemy ręce. Impotenci. Inaczej tego nie da się określić. Nomme, Vaduz i St Patrick's odpadały, spotykając na swojej drodze takie potęgi, jak Chikhura, Chazar Lenkoran czy Honka Espoo. A gdy przyszło się mierzyć z jakkolwiek poważnymi drużynami, to piątka w plecy była minimum. Tak było w dwumeczu St Pats z Karpatami Lwów (1:5), Hannoverem (0:5) czy Steauą (1:5), czy Vaduz z Hapoelem Tel Aviv (2:5). Wisienką na torcie jest jednak dwumecz Nomme Kalju w eliminacjach Ligi Mistrzów sprzed roku. 2:10 z Viktorią Pilzno. A na dokładkę 1:5 od Dnipro. Przez ostatnie pięć lat rywale Lecha, Legii i Ruchu tylko dwa razy weszli do ostatniej fazy eliminacji Ligi Europy. Raz - właśnie Nomme i to tylko dlatego, że odpadli z Pilznem w eliminacjach Ligi Mistrzów w 3. rundzie. Drugi - St Patrick's. Obydwie przyjęły wspomniane już pięć sztuk.
Co znamienne, St Patrick's przegrali to 1:5 ze Steauą. Tą, którą podobno Legia teraz by ograła. Czas zejść na ziemię, a właściwie, to zaraz sprowadzi nas na nią ranking UEFA. A, i żeby była jasność - do Ruchu pretensji nie mamy, bo wygrał i ma największe na ten moment szanse na awans.
Obecnie Ekstraklasa zajmuje 21. miejsce w rankingu ligowym, jednak przyjmijmy czarny scenariusz - Legia remisuje 0:0 z St Pats, Lech 0:0 z Nomme Kalju, Ruch przegrywa 0:1 z Vaduz, a Zawisza dzieli się punktami z Zulte-Waregem. Czyli - Polska dostaje w ligowym rankingu za ten sezon zawrotne 0,750 punktu, tracąc jednocześnie 4,500 za sezon 2010/2011. Zostaje więc 13,000 punktów za pięć sezonów, które w obecnym rankingu plasowałyby nas o trzy pozycje niżej. Za:
- Chorwacją (zwycięstwo Dinama w eliminacjach LM, a także komplet zwycięstw Rijeki, Hajduka i RNK Split w Lidze Europy),
- Białorusią (remis BATE w eliminacjach LM oraz zwycięstwa Dinama Mińsk i Soligorska i remis Nemana)
- Szwecją (remis Malmoe w eliminacjach LM plus łatwe wygrane Brommapojkarny i IFK Goeteborg, a także porażka AIK Solna).
Czyli - każdy z tych krajów ma już po pierwszych meczach więcej punktów od nas.
Dla klubów wyglądało to już od dawna słabo, a teraz będzie jeszcze gorzej, bo od kilku lat najwyżej plasujący się Lech straci 10,900 punktu za świetny sezon, kiedy grał znakomite mecze z Juventusem, Manchesterem City i Bragą. Zostanie mu już tylko jakieś 6 punktów, czyli mniej więcej w okolicach Olympiakos Volos, Aalesunds czy Ekranas. Teraz natomiast sąsiadami Lecha są Aston Villa i Montpellier. Drobna różnica.
Dla pozostałych polskich ekip nie wygląda tak źle, ale to tylko dlatego, że Legia, Zawisza i Ruch albo w pucharach 2010/2011 nie grały, albo nie ugrały mimo to zbyt wielu punkcików.
Więc mimo, że drażni nas ta nieporadność w starciu z 3. drużyną z Estonii, że nie możemy patrzeć jak mistrz Polski nie umie wbić bramki mistrzowi Irlandii, to apelujemy - panowie, obudźcie się! Pośmialiśmy się, pożartowaliśmy o dnie i kilogramie mułu, ale na litość boską - mieliśmy gonić Czechy, Rumunię, czy Izrael, a zaraz polecimy za Białoruś i Bułgarię...