Gdy właściciel jest bankrutem - w akademii siła
2014-10-28 22:30:36; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
23. marca 2000, Stade Felix-Bollaert. Piłkarze RC Lens awansują do półfinału pucharu UEFA. Przegrywają tam z Arsenalem, jednak w klubie wszystko wydaje się iść ku świetności. Budowana jest przecież nowoczesna akademia, a zespół gra dobrze.
Dziś, niemal półtora dekady od spotkania z Celtą, wszyscy w klubie mogą podziękować tym, którzy w 1998 roku zatwierdzili projekt „Centre technique et sportif de la Gaillette”. Bo gdyby nie system szkolenia młodzieży wypracowany w nowej szkole futbolu w Lens, to najprawdopodobniej „Les Sang et Or”, czyli „Krwisto-Złoci” nie mieliby w obecnym sezonie Ligue 1 kim grać. Aż 10 piłkarzy z bardzo wąskiej, 21-osobowej kadry zostało uformowanych właśnie przez La Gaillette, uważaną za jedną z najlepszych akademii w Europie.
Sześciu z nich wybiegło w podstawowej jedenastce w sobotnim wyjazdowym spotkaniu z Tuluzą. Zostali z miejsca skazani na porażkę, eksperci prześcigali się w typowaniach wysokości wygranej gospodarzy, a bukmacherzy spuścili kursy na Toulouse do bardzo niskich poziomów. Od jedenastu lat nikt w Ligue 1 nie wystawił w swoim składzie pół tuzina piłkarzy, którzy nie mieli jeszcze ukończonych 21 lat. Antoine Kombouaré musiał.
I wygrał.
Lens miało w tym meczu furę szczęścia, bo oddając dwa celne strzały zwyciężyło 2:0, podczas gdy Tuluza próbowała pokonać 19-letniego debiutanta w bramce gości, Valentina Belona aż siedemnastokrotnie.
Belon to oczywiście wychowanek La Gaillette, tak jak Cavare, Ba, Bourigeaud, Cyprien i Guillaume. Szkoły, która podobnie jak choćby Varkenoord (akademia Feyenoordu), w swoich zawodnikach rozwija nie tylko umiejętności, ale też przywiązanie. Która daje pewność, że gdy jej absolwent wybiegnie na plac gry przeciwko znacznie silniejszemu przeciwnikowi, to odda serce, nerkę i wszystkie inne narządy za klub. Nie zawsze to wystarczy, choć w sobotę się udało.
Pierwszy skład RC Lens z sobotniego meczu, nad nazwiskiem wiek zawodnika
Gdyby nie pewien dżentelmen z Azerbejdżanu, tak młoda i niedoświadczona jedenastka nie wybiegłaby w ogóle na plac gry w spotkaniu francuskiej ekstraklasy. Hafiz Mammadov, właściciel 60% akcji klubu obiecywał budowę silnej drużyny, opartej na solidnych fundamentach. Źródełko jednak wyschło, a dla Lens nie znalazły się nawet pieniądze potrzebne na grę w Ligue 1. Efekt? Zakaz transferowy, odejście sześciu ważnych graczy i wisząca na cieniutkim włosku przyszłość „Krwisto-Złotych”. Z jednej strony słychać zapewnienia Azera, że w styczniu kilka milionów ma zasilić konto klubu, z drugiej - gorzki śmiech kwitujący wszystkie jego dotychczasowe obietnice.
Nie wierzą mu już nawet w ojczyźnie, gdzie także kupił sobie klub - Baku FC. Zawodnicy i sztab szkoleniowy mają wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy, jako że Mammadov zwyczajnie przestał im płacić.
Na północy Francji wiedzą doskonale, że miast liczyć pozostające w sferze spekulacji pieniądze, powinni liczyć na siebie. Mają rok, by ograć swoich ludzi, wypromować ich i na sprzedaży jednego czy dwóch oprzeć budżet na kolejny sezon. Rok, by zbudować z nich i pozostałych po letnich porządkach starszych graczy bandę świrów, która wskoczy w ogień za trenerem i determinacją wywalczy ligowy byt, wiążący się z otrzymaniem pieniędzy z praw telewizyjnych. Nie mogących się równać z tymi, na jakie liczą Marsylia czy PSG (Lens otrzyma prawdopodobnie około 3-3,5 razy mniej), ale wciąż takimi, które wraz z funduszami zarobionymi na rynku transferowym mogą dać oddech.
Bo kupowanie w Lens zwyczajnie się opłaca. Aurier, Taarabt, Varane - to tylko najjaśniejsze przykłady graczy, którzy w otwartej w 2001 roku nowej akademii klubu ze Stade Felix-Bollaert szlifowali swoje talenty, ale także kształtowali swoje osobowości.
La Gaillete to bowiem kuźnia talentów, w której ogromny nacisk kładzie się na wykształcenie przyszłych graczy. Akademia Lens posiada nawet dwie prywatne szkoły zaaprobowane przez francuskie ministerstwo edukacji, w których prowadzi się zajęcia z zakresu biznesu, nowych technologii i języków obcych. Poza ciężkimi treningami młodzi zawodnicy spędzają długie godziny na nauce, by mieć pewność, że gdy przygoda z piłką okaże się krótsza niż przewidywali, nie zagubią się w dorosłym życiu.
- Jeśli widzimy, że konkretny chłopak radzi sobie i w szkole i na boisku, to wiemy, że to co robimy jest właściwe - mówi Georges Tournay, szef akademii.
Przebieg szkolenia młodych piłkarzy w akademii RC Lens
Że w La Gaillete postępuje się właściwie, przekonują też liczby. W 2012 roku aż 18 wychowanków Lens rozegrało co najmniej jedno spotkanie w reprezentacji swojego kraju. Założenie jest też takie, by co roku trzech chłopaków z akademii wzmacniało kadrę pierwszego zespołu. W tym sezonie udaje się je spełnić bez większego problemu, choć na pewno nie tak to miało wyglądać.
Ale skoro tak, to może warto przyjrzeć się tym wszystkim 19- i 20-latkom, którzy pewnie nie raz i nie dwa rozegrają jeszcze pełne 90 minut w Ligue 1? Może i to naiwne, ale chcielibyśmy wierzyć, że dzięki jednej czy dwóm wypromowanym w tym sezonie perełkom Lens uda się przetrwać ciężki okres. I nadal inwestować we wcale nie najtańsze utrzymanie prężnie działającej akademii.