Goal-line działa!

2014-06-15 23:06:55; Aktualizacja: 10 lat temu
Goal-line działa! Fot. Transfery.info
Dawid Kurowski
Dawid Kurowski Źródło: Transfery.info

Przed meczem spodziewano się, że Karim Benzema rozstrzela rywali i się nie pomylono. Napastnik algierskiego pochodzenia trafił dwukrotnie.

Przed pierwszym gwizdkiem dopływały do nas sygnały o spokoju we francuskich szeregach. Piłkarze mieli być zadowoleni oraz zrelaksowani. Biorąc pod uwagę ostatnie mistrzostwa ten stan wydawał się anormalny.
 
Trzeba przyznać, że samo spotkanie rozpoczęło się od sporej wpadki organizatorów. Inaczej nie można przecież nazwać braku... części oficjalnej z hymnami obu reprezentacji. 
 
Kilka pierwszych momentów to także niespodzianka, jeśli chodzi o postawę Hondurasu, który wcale nie zamierzał w konfrontacji z faworyzowanym rywalem od razu cofnąć się do zdecydowanej defensywy. Piłkarze z Ameryki Środkowej, co prawda niezbyt intensywnie, ale jednak próbowali stosować pressing już w okolicy strefy środkowej. 
 
 
Pierwsze minuty rywalizacji w Porto Alegre minęły pod znakiem szybkiego tempa, narzucanego przez "Trójkolorowych". Szczególnie aktywna wydawała się być prawa strona, na której dzieliła i rządziła para Valbuena - Debuchy, a także na którą często schodził najbardziej wysunięty zawodnik byłych mistrzów świata - Karim Benzema. Nieporadność Hondurasów w tej strefie boiska doprowadziła aż do trzech rzutów wolnych wykonywanych przez "Les Bleus" praktycznie z tego samego punktu. Trzeci z nich, już w 15. minucie spotkania, mógł przynieść wymierny efekt w postaci bramki. Jednakże na przeszkodzie Matuidiemu stanął Valladares, który instynktownie sparował strzał pomocnika Paris Saint-Germain na poprzeczkę. Po raz drugi ta część bramki uratowała Hondurasów kilka minut później. Minimalnie niecelny okazał się strzał głową Griezmanna, po wrzutce, tym razem, z lewej strony boiska.

 


Wraz z upływem minut outsiderzy grupy E stracili sporo na animuszu i pozwalali Francuzom na coraz swobodniejsze rozgrywanie piłki na własnej połowie. Z biegiem czasu reprezentanci Hondurasu mieli także coraz większe problemy ze składnym wyprowadzeniem akcji. Dwa, trzy podania - strata. I ten schemat powtarzał się aż do znudzenia. Parokrotne próby wymiany podań nie umożliwiły stworzenia im choć jednej ciekawej akcji w przeciągu całej pierwszej połowy.
 
Większość ofensywnych akcji "Trójkolorowych" starał się nakręcać Mathieu Valbuena, co potwierdzałoby twierdzenie, że to od niego w obliczu braku Ribery'ego zależeć będzie jakość gry ofensywnej Francuzów na tym mundialu. Filigranowy skrzydłowy był wszędzie - a to na prawej flance, a to na lewej, a gdy trzeba było - także w środku, stale starając się wnieść do gry Europejczyków coś nowego.
 
Francuzom brakowało do szczęścia upragnionej bramki, po której grałoby się "Trójkolorowym" zdecydowanie łatwiej. Raz po raz ofensywni zawodnicy znajdowali się z piłką, czy to w polu karnym, czy to w jego okolicy, ale do wykreowania stuprocentowej okazji brakowało jednego błysku, jednego otwierającego podania. Dobrym przykładem jest sytuacja Benzemy z 41. minuty spotkania. Napastnik Realu zamiast szukać dogrania do kolegi z zespołu, nabiegającego na piąty metr, samolubnie szukał bramki po strzale z dość ostrego kąta.
 
Impas Francuzów przerwał dopiero bezmyślny faul Palaciosa w polu karnym. Nieodpowiedzialność Honduranina podkreśla fakt, że było to przewinienie na drugą żółtą kartkę, co postawiło jego ekipę w naprawdę niewesołej sytuacji.
 
 
 

Tu z kolei pierwszy kartonik po incydencie z Pogbą:
 
 

Jedenastkę na bramkę pewnie zamienił Benzema:
 
 
Na początku drugiej połowy wśród polskich komentatorów poruszenie wywołała wieść o wejściu na boisko Bońka i Osmana Cháveza. Natomiast na świecie poruszenie wywołał strzał Karima Benzemy. Francuz uderzył w słupek, a piłkę do własnej bramki wrzucił Noel Valladares.
 


Bramka numer dwa wywołała sporo konferencji i na mundialu w RPA mogłaby zostać nieuznana. Luis Suarez odwoływał się najpierw do sędziego technicznego, później Didiera Deschampsa, a na koniec samej opatrzności, ale na nic się to zdało. Technologia Goal-line była bezlitosna dla Honduran i bramkę uznać należało.

Kilka minut później Karim Benzema dostał podanie na piątym metrze, ale nie potrafił skierować piłki do siatki. Co nie udało mu się wtedy, udało mu się z dużo trudniejszej pozycji i Francuz dopisał drugą bramkę na swoim koncie. Warto wspomnieć, że zawodnik Realu Madryt jest pierwszym od 1998 roku graczem "Les Bleus", który zdobył na mundialu dwie bramki dla swojej ojczyzny. W 1998 roku dokonał tego Zinedine Zidane w finale.
 


"Tricolores" czekali na ostatnią bramkę w Mistrzostwach Świata, a nadzieję pokładano w Benzemie, któremu życzono w tym meczu hattricka. Po drugiej stronie Honduranie oddali zaledwie jeden strzał na bramkę Francuzów.