Górnik Łęczna: Wymuszone przemeblowanie i nietrafiona przeprowadzka

2016-12-27 17:31:20; Aktualizacja: 7 lat temu
Górnik Łęczna: Wymuszone przemeblowanie i nietrafiona przeprowadzka Fot. Transfery.info
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: Transfery.info

Sukces w postaci zeszłosezonowego utrzymania w Ekstraklasie nie zapewnił na długo spokoju Górnikowi Łęczna, który już od lipca boryka się ze sporą liczbą problemów, które z biegiem czasu zaczęły starać się coraz bardziej uciążliwe.

W końcówce minionego rozgrywek włodarze Górnika Łęczna postawili wszystko na jedną kartę i w miejsce zwolnionego Jurija Szatałowa mianowali na stanowisko szkoleniowca „Zielono-Czarnych” jego dotychczasowego asystenta - Andrzeja Rybarskiego. Trzeba przyznać, że absolutny debiutant w ekspresowym tempie odnalazł się w nowej roli i dokonał cudu w postaci utrzymania ekipy z województwa lubelskiego w Ekstraklasie. W nagrodę przedstawiciele klubu postanowili powierzyć mu misję prowadzenie drużyny w kolejnym sezonie. Czy dokonali słusznego wyboru? Czas pokazał, że efekt „nowej miotły” nie przełożył się długotrwale na postawę zespołu, który nie najlepiej spisywał się w pierwszej części sezonu i zakończył ją w strefie spadkowej.

Wielka rewolucja

Na słabą dyspozycję zawodników Górnika w rundzie jesiennej wpływ miało wiele czynników. Przede wszystkim główny sponsor zespołu - kopalnia „Bogdanka” postanowiła w znaczący sposób przykręcić kurek z pieniędzmi dla ekipy z Łęcznej. Klub z województwa lubelskiego otrzymał na funkcjonowanie zaledwie 3,5 miliona złotych (wcześniej dostawał 5 milionów). Gdyby tego było mało, to umowa pomiędzy inwestorem a władzami „Zielono-Czarnych” została podpisana tylko na ten sezon, co oznacza, że po jego zakończeniu znów osoby związane z drużyną będą musiały drżeć o jej dalszą przyszłość, bez względu na to, jaki wynik ona osiągnie.

Mniejsze dofinansowanie błyskawicznie odbiło się na wyglądzie kadry „Zielono-Czarnych”. Z zespołu odeszli między innymi lider obrony - Tomislav Bozić (Wisła Płock), środka pola - Tomasz Nowak (Zagłębie Sosnowiec) i czołowy napastnik - Jakub Świerczok (GKS Tychy). W ich miejsce sprowadzono takich piłkarzy jak Gerson, Szymon Drewniak, Piotr Grzelczak, Dariusz Jarecki, Nika Dzalamidze czy Vojo Ubiparip. Żaden z nich nie ma jednak wyraźnego wpływu na postawę Górnika i nie potrafi odciążyć Grzegorza Bonina, który zwyczajnie poniżej pewnego poziomu w ekipie Łęcznej nie schodzi, ale w pojedynkę niewiele może zdziałać.

Do problemów drużyny należy także dołożyć fakt, że od początku sezonu „Zielono-Czarni” rozgrywają swoje spotkania na stadionie w... Lublinie. Oficjalnym powodem takiego stanu rzeczy jest brak licencji dla obiektu z Łęcznej. Najwierniejsi kibice nie przyjęli jednak tych wyjaśnień do świadomości i bojkotują mecze w stolicy województwa. Do protestu dołączyli także fani Motoru, którzy mieli pomóc w zapełnieniu swojego stadionu. W efekcie starcia Górnika w Ekstraklasie ogląda niewielka liczba sympatyków piłki nożnej, co wpływa na typowo sparingową atmosferę. Mimo wszystko władze klubu uważają, że z punktu widzenia finansowego tylko zyskali na tych przenosinach.

Słaby start i koniec

Średnia frekwencja na Arenie Lublin przeczy stanowisku przedstawicieli zespołu, którzy mogą być zadowoleni jedynie z liczby zakupionych wejściówek na mecz z Legią Warszawa w piątej kolejce. Los sprawił, że Górnik odniósł w tym spotkaniu swoje pierwsze ligowe zwycięstwo, które z wysokości trybun obserwowało 9248 osób.

Wygrana z aktualnym mistrzem Polski nie przełożyła się na znaczną poprawę postawy „Zielono-Czarnych”, którzy pod wodzą Andrzeja Rybarskiego zdołali jeszcze zgarnąć tylko dwa kompletu punktów (Korona Kielce - 4:0 i Wisła Płock - 2:1).

Koniec końców władze klubu straciły cierpliwość do 36-letniego szkoleniowca, którego po czterech ligowych porażkach z rzędu zastąpił Sławomir Nazaruk. W jego przypadku też zadział efekt „nowej miotły”, ponieważ w dwóch meczach poprowadził drużynę do zdobycia czterech „oczek”. Włodarze Górnika nauczeni poprzednim doświadczeniem nie zdecydowali się powierzyć 41-latkowi zespołu na stałe i jeszcze przed zakończeniem rundy zakontraktowali Franciszka Smudę.

Były selekcjoner reprezentacji Polski podjął się „mission impossible” w postaci utrzymania ekipy z Łęcznej w najwyższej klasie rozgrywkowej. Już jego pierwszy mecz z Legią Warszawa, który zakończy się klęską jego drużyny 0:5 pokazał, że czeka go bardzo trudne zadanie, aby postawić cały zespół na nogi.

Więcej na ten temat: Polska Ekstraklasa Górnik Łęczna I liga