Grali jak nigdy, przegrali jak zawsze

2015-07-29 23:58:06; Aktualizacja: 9 lat temu
Grali jak nigdy, przegrali jak zawsze Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Było dobrze, ale tylko do 30. minuty gry. Mistrz Polski przegrał w pierwszym meczu z FC Basel i właściwie przekreślił swoje szanse na awans kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

- To szansa naszego życia. Bo kto wie, ile polski piłkarz czy trener będzie miał możliwości walczyć o Ligę Mistrzów - mówił przed dzisiejszym spotkaniem trener Lecha Maciej Skorża. Opiekun Kolejorza zapewniał, że jego drużyna jest przygotowana do najważniejszego meczu w swoim życiu i zrobi wszystko, aby osiągnąć jak najlepszy wynik.

Pierwsza połowa środowej konfrontacji potwierdzała słowa urodzonego w Radomiu trenera. Poznaniacy dobrze weszli w spotkanie i realizowali nakreśloną im taktykę, która opierała się na zagęszczeniu środka pola, mądrym przesuwaniu formacji i czyhaniu na odbiór piłki. Właśnie po świetnym przechwycie Karola Linettego w 17. minucie spotkania Kasper Hamalainen wyprowadził szybki kontratak, który na bramkę powinien zamienić Denis Thomalla. Niemiecki napastnik polskiego pochodzenia zmarnował jednak kapitalne podanie od fińskiego rozgrywającego.

Pomimo tego, że piłkarze FC Basel spokojnie rozgrywali piłkę, to im bliżej podchodzili z nią w kierunku pola karnego Jasmina Buricia, tym bardziej napotykali opór w postaci dobrze zorganizowanej obrony Kolejorza. Bardzo dobrze w środku pola pracowali Łukasz Trałka z Karolem Linettym, który wraz z Szymonem Pawłowskim nakręcał ataki gospodarzy. Najsłabszymi na boisku byli zdecydowanie boczni obrońcy Lecha - Tomasz Kędziora do spółki z Barrym Douglasem bardzo często dawali się ogrywać przeciwnikom.

Chociaż piłkarze gospodarzy dobrze zabezpieczali defensywę, to w wielu akcjach ofensywnych brakowało spokoju i doświadczenia. Poznaniacy dobrze odbierali piłkę w środkowej strefie gry, ale pod bramką rywali w kluczowych momentach dokonywali złych wyborów. Dodatkowo lechici dosyć brutalnie przekonali się, jakie konsekwencje na tym poziomie niesie za sobą chwilowa utrata koncentracji.

Po półgodzinie gry, z pozoru niegroźnego rzutu rożnego piłkę posyłał Zuffi, ta minęła trzech obrońców Lecha i Lang wpakował piłkę do bramki. Na szczęście gospodarze nie podłamali się tą stratą i natychmiast odpowiedzieli najlepiej jak można było - golem. Niezwykle waleczny dzisiejszego wieczoru Karol Linetty zdobył rzut rożny, piłkę dośrodkowaną przez Douglasa mocno uderzył Szymon Pawłowski i ta od poprzeczki wpadła za linię bramkową. Niestety, sędzia nie zauważył prawidłowo zdobytego gola, a sytuację wyjaśnił Denis Thomalla, który dobijał strzał Polaka.

Początek drugiej połowy oglądaliśmy, czekając na kolejne bramki mistrzów Polski. Tym bardziej, że Lech rozpoczął ją stosując wysoki pressing, z czym początkowo z trudem radzili sobie goście. Kiedy piłkarze Macieja Skorży konsekwentnie realizowali taktykę z pierwszej części gry i po szybkim wznowieniu rzutu wolnego byli bliscy zdobycia bramki, nagle wszystkie nadzieje legły w gruzach.

W 66. minucie słabo grający w tym spotkaniu Tomasz Kędziora za wysoko wyszedł do akcji swojego zespołu i po stracie piłki Bjarnason został kompletnie bez krycia i wbiegł z piłką w pole karne. Tam został sfaulowany przez starającego naprawić swój błąd prawego obrońcę Lecha i sędzia podyktował rzut karny, a poznaniacy przez ostatnie pół godziny musieli grać w osłabieniu. Strzał Gashiego kapitalnie obronił Burić, ale od tej pory poznaniacy musieli odpierać groźne ataki Czerwono-Niebieskich.

Po dziesięciu minutach Tamás Kádár do spółki z Barrym Douglasem ostatecznie pogrzebali szanse Lecha na awans. Węgier nie sięgnął piłki dośrodkowanej w pole karne, Szkot nie trafił w futbolówkę, a tę przejął wprowadzony na boisko Marc Janko i pokonał Buricia. W doliczonym czasie gry węgierski obrońca dał kolejny popis gry w defensywie i nie upilnował wprowadzonego na boisko Davide Cally, który ustalił wynik meczu.

Lech Poznań dzisiejszą porażką praktycznie przesądził o pożegnaniu z dalszą fazą eliminacji Ligi Mistrzów. Piłkarze Macieja Skorży stracili trzy bramki na własnym boisku, a trzeba pamiętać o tym, że FC Basel w poprzedniej edycji tych rozgrywek straciło zaledwie dwa gole we wszystkim meczach rozgrywanych na St. Jakob- Park. Rozczarowani lechici pewnie powalczą o korzystny wynik w Szwajcarii, ale marzenia o Lidze Mistrzów mogą odłożyć na kolejny rok. Szkoda, bo Kolejorz nie zaliczył złego spotkania, a przegrał przez indywidualne błędy obrońców. Jak zwykle.