Grecy z historycznym awansem. Na taniec Gmocha trzeba jednak jeszcze poczekać

2014-06-25 00:21:58; Aktualizacja: 10 lat temu
Grecy z historycznym awansem. Na taniec Gmocha trzeba jednak jeszcze poczekać Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Historyczny taniec Jacka Gmocha ujrzymy w finale. Obecnie zejdźmy jednak na ziemię i skupmy się na historycznym awansie Grecji, która w myśl wyjątkowego i nieprzewidywalnego mundialu w Brazylii mocno zaskoczyła ekspertów.

Pogrążeni w żałobie bracia Toure i talizman WKS-u, Dider Drogba w pierwszym składzie – to najważniejsze przedmeczowe raporty, które z pewnością ucieszyły sympatyków „Słoni”.  W składzie Greków tradycyjna… przewidywalność. I tak, w takich oto nastrojach piłkarze obydwu reprezentacji, które po raz trzeci grają na światowym czempionacie, rozpoczęli walkę o pierwszy w historii awans do fazy pucharowej mistrzostw świata.

Obie drużyny miały o co grać w tym starciu. Drugi w tabeli zespół WKS miał przed tym spotkaniem trzy punkty z kolei czwarta Grecja tylko jedno oczko. Szansa na grę w 1/8 finału stała zatem otworem dla obu zespołów. Grecja i  WKS miały ze sobą wspólnego coś jeszcze. Nigdy wcześniej bowiem, żaden z zespołów nie przebrnął pierwszej rundy mundialu. Jak okazało się po 90 minutach meczu, niechlubną statystykę zamknąć za sobą może właśnie Grecja.

Pierwszy kwadrans spotkania stał pod znakiem urazów piłkarzy z Hellady. Najpierw plac gry opuścił zawodnik o bardziej afrykańskim nazwisku, Panajotis Kone, a później długie zabiegi fizjoterapeutyczne przechodził golkiper drużyny z Europy,  Karnezis, który zasygnalizował sztabowi medycznemu problemy z plecami. Starania medyków okazały się jednak nieudane i w 24. minucie gry na boisku zameldował się Panajotis Glikos. Bramkarz, który jak słusznie zauważył nasz redakcyjny kolega, jest podobny do kanadyjskiego aktora, Ryana Goslinga.

Po problemach natury medycznej, Grecy o grze w piłkę przypomnieli sobie po dwóch kwadransach gry, najpierw Cholevas huknął w poprzeczkę, a później „grecki senior”  - Karagounis kropnął z rzutu wolnego, jednak wprost w bramkarza. 

Grecy dopięli swego dopiero na kilka minut przed końcem pierwszej połowy. Do historii greckiego futbolu wpisał się Andreas Samaris, który dołączył do elitarnego grona strzelców bramek dla reprezentacji Grecji w całej historii występów jego drużyny na mundialach .Oprócz piłkarza Olympiakosu wcześniej gole na mistrzostwach strzelił Dimitris Salpingidis oraz Wasilis Torosidis.

Czy bramka z udziałem Samarisa była udziałem starożytnych greckich bogów?

Od tej chwili wszyscy mieli już w głowach ewentualne spotkanie Grecji z efektywnie grającą Kostaryką.

Wydawało by się, że Wybrzeże Kości Słoniowej przejdzie rewolucje w szatni. W drużynie są przecież tacy zawodnicy jak Drogba, bracia Toure czy Zokora, którzy wstrząsnęliby nie jednym, a dwoma zespołami.  Już raz udało im się przecież odrobić straty. Początek drugiej połowy zweryfikował jednak, że doskonała dyscyplina  taktyczna Greków pozwoli im nie tylko utrzymać wynik ale pokusić się o kolejne bramki z kontry.

O takim obrocie sprawy byli przekonani nieliczni. Niektórzy nawet, wiele obiecali sobie po ewentualnym zwycięstwie Grecji:

W 60 minucie meczu w celu wzmocnienia ofensywy w miejsce Tiote pojawił się Wilfried Bony. To ważna, a nawet symboliczna minuta w kontekście WKS-u, gdyż według statystyk od tej właśnie minuty Iworyczycy strzelają najwięcej goli. Tych, Drogba i spółka potrzebowali jak wody.

WKS pokazywał wcześniejszych meczach, że potrafi grać z polotem. W przeważającej części meczu z Grecją byli oni jednak zbyt statyczni. Grecy regularnie szukali pozycji strzeleckich, które chcieli zamieniać na bramki. Szansę na najpiękniejszą, a na pewno obdarzoną największą siłą przy strzale bramkę mundialu miał 37-letni Karagounis. Choć liczba strzałów do tego czasu była zbliżona to do 74 minuty meczu efektywniej grali podopieczni Fernando Santosa.  

Później, wcześniej omawiane statystyki szybko odnalazły swoje potwierdzenie. Mimo, że Iworyjczycy z każdą minutą tracili w nogach szybko przypomnieli oni sobie, że by awansować muszą strzelać. Wówczas, skrzydła coraz śmielej atakującym Grekom podciął Wilfried Bony.

Odpowiedzią na bramkę gracza Swansea, który pojawił się kilka minut wcześniej, była natychmiastowa zmiana Karagounisa na Gekasa, który na kwadrans przed meczem miał odmienić  losy tego spotkania. Choć stadion żywo zareagował na tą zmianę to zejście z boiska Drogby było dramatem dla każdego obywatela WKS-u.

Przełom nastąpił w doliczonym czasie gry. W polu karnym po faulu przewraca się Samaras i sędzia wskazuje na wapno. Poszkodowany postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Zawodnik Celticu Glasgow pewnym strzałem umieścił piłkę tuż nad rozpaczliwie interweniującym bramkarzem WKS-u. Za pewne można było uznać wtedy awans reprezentacji Grecji. 

Jacek Gmoch z pewnością szaleje w studiu. Swój taniec zapowiedział on z wielką przykrością dopiero w momencie, gdy Grecja trafi do finału.

AUTORZY: JAROSŁAW MATOGA I ADRIAN KOWALCZYK