Hit w Lubinie i wielka szansa Piasta: 34. kolejka Ekstraklasy

2016-04-28 15:29:22; Aktualizacja: 8 lat temu
Hit w Lubinie i wielka szansa Piasta: 34. kolejka Ekstraklasy Fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: transfery.info

Seria rozgrywek rozciągnięta, ale za to nie byle jaka! Trudny przeciwnik na drodze Legii, bitwa o Europę w Poznaniu, szansa na przełamanie Jagiellonii i wiele, wiele więcej.

Prolog

Przed Legią z całą pewnością najważniejszy tydzień sezonu, który będzie jednocześnie pierwszym poważnym egzaminem na 100-lecie warszawskiego klubu. Celem jest awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów, jednak pierw stołeczna drużyna musi zejść na ziemię i starannie wykonać swoje obowiązki. Próbą generalną przed nadchodzącymi dwoma spektaklami, czyli poniedziałkowym finałem Pucharu Polski z Lechem i późniejszą rywalizacją w ramach 35. kolejki z Piastem będzie wyjazd do Lubina. Podopieczni Czerczesowa na Dolnym Śląsku zmierzą się z Zagłębiem, które w tym sezonie jest dla nich bardzo wymagającym rywalem. W obu spotkaniach rundy zasadniczej z Legią „Miedziowi” zrealizowali praktycznie każdy z najdrobniejszych punktów planu na mecz, jaki nakreślił im Piotr Stokowiec. Była dobra gra, był brak respektu do rywala, była walka jak równy z równym, szybka wymiana piłki, konsekwentna postawa w defensywie. W każdej tej składowej zawodnicy Zagłębia spisali się celująco. Zabrakło tylko jednego drobnego detalu, który jest w futbolu na świeczniku i nie przyćmi tego nawet najefektowniejsza gra. Zwycięstwa. W Warszawie lubinianie wypuścili z rąk dwubramkową przewagę i koniec końców, zremisowali 2:2, a w wiosennej domowej rywalizacji przegrali 1:2. Mało znanym faktem jest to, że jeśli Legia zdobędzie w tym meczu trzy punkty, to zapewni sobie wicemistrzostwo, jednak piłkarska złość Zagłębia oraz dobra forma zaprezentowana w wygranym spotkaniu 4:1 z Ruchem powinna być sporą przeszkodą, która może się okazać zbyt wymagająca dla chimerycznie prezentujących się na wyjazdach „Legionistów”.

Przyjezdni po raz drugi z rzędu zmierzą się z drużyną, która pokazuje futbol „na tak”. Cracovia, która, nomen omen, dwie kolejki temu pokonała Zagłębie, boleśnie się na tym przejechała i wydaje się, że, z może nie tak bolesnym, ale finalnie bardzo podobnym rozrachunkiem będą musieli pogodzić się gospodarze.

TypujeMY: Zagłębie Lubin – Legia Warszawa (1:2)

Wojna o Europę

Sezon wkroczył w swoją decydującą fazę, a my wciąż „wiemy, że nic nie wiemy”. Faworyci notorycznie tracą punkty, tabela jest płaska, a… poznańska lokomotywa rozczarowuje na każdym kroku. Lechitom brakuje pasji, ich mecze pozbawione są zaangażowania, na próżno wypatrywać unikalnego jakiegokolwiek pomysłu na grę, nie wspominając już o ciągłych przetasowaniach w składzie. Jedno jest pewne: zwycięzca tego starcia zrobi potężny krok w kierunku europejskich pucharów. A przecież zarówno Lech, jak i Lechia są wymieniani jako faworyci do gry na tym poziomie rozgrywkowym. Spokojnie, jeszcze nic nie wiadomo. Najpierw trzeba wygrać to starcie. Trener Urban po raz kolejny będzie musiał zażyć jakieś pigułki na migrenę, bo nie dość, że sytuacja już wiele razy wymknęła mu się spod kontroli, to jeszcze ma sporo problemów kadrowych. Zawieszeni za kartki są Trałka i Kadar, którzy stanowią trzon drużyny – ten pierwszy, poznański El Capitano, może nie czyni nic szczególnego i ostatnio też nie jest wolny od przestojów, ale bez niego jest jeszcze gorzej, a prostopadłe podania uruchamiającego tego drugiego stają się już firmowe. Inna sprawa, że Lech gra ostatnio „bez środka pola”. Nie ma kogoś, kto wyreguluje tempo akcji, naprowadzi zespół, czy będzie jej motorem napędowym. Trener Nowak na pewno wziął pod lupę Pawłowskiego, bo jako jeden z nielicznych poznaniaków może zagrozić jego drużynie. Inni? Trudno przewidzieć, czego można się po nich spodziewać. Poznaniacy potrafili zagrać świetną połowę z Piastem i Pogonią, błyszczał Jevtić, błyszczał Gajos, by następnie wycofać się i schować za podwójną gardą wyłączając powłokę obronną. Tymczasem właśnie Lechia lubi grać szybkim, zmasowanym atakiem, mającym na celu nie tylko wybić z rytmu przeciwnika, ale i całkowicie go zdominować. Tak było w Lubinie, tak jest podczas niemalże każdego meczu w Gdańsku. Tylko… pojawia się jeden problem. Chociaż formacja stricte ofensywna funkcjonuje bez zarzutów (no, poza problemami z celownikiem), to jednak ktoś musi ją napędzać. Odpowiedzialność za to zadanie spada na Krasicia, którego występ w czwartkowym spotkaniu jest niepewny. Serb narzekał, że jest bardzo poobijany i nie czuje się zbyt dobrze dysponowany. Co prawda szkoleniowiec ma dużo możliwości i parę asów w rękawie (Chrapek niejednokrotnie pokazał, że potrafi podobnie pociągnąć ekipę), ale to jednak pewne zaburzenie formacji.

I Lech, i Lechia potrafią popełniać straszliwe błędy w obronie, mają problemy z celownikiem i nie zawsze wiedzą co zrobić z piłką. Gdańszczanie są bardziej konkretni w atakach, strzelają więcej, łatwiej dochodzą do sytuacji bramkowych, ale porażka z Piastem pokazała, że wystarczy wyłączyć Krasicia i zagrać trochę szybciej, żeby doprowadzić ich do rozpaczy. Tymczasem… po lechitach nie wiadomo czego się spodziewać. Grają bardzo sinusoidalnie, często są pozbawieni pasji, ewentualnie przetasowania w obronie sprawiają, że drużyna jest bardzo niestabilna.

TypujeMY: Lech Poznań – Lechia Gdańsk (2:2)

Walka na śmierć i życie

W piątkowe popołudnie meczem w Zabrzu zmagania w 34. kolejce rozpocznie grupa spadkowa ekstraklasy. Dla podopiecznych Jana Żurka będzie to spotkanie wyjątkowe: na własnym boisku podejmą obecnie jedną z najlepszych drużyn w lidze, a sami muszą wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Żarty się skończyły: do  zakończenia sezonu zostały cztery rundy, a Górnicy nadal zamykają tabelę. Po tym pojedynku powinniśmy na dobre poznać odpowiedź na pytanie czy piłkarze Jana Żurka to prawdziwi mężczyźni z jajami gotowi na walkę do ostatniej kropli potu, czy banda przypadkowych chłopców zebrana za poważne pieniądze, ale niepotrafiąca sprostać wyzwaniom. Szkoleniowiec zabrzan apeluje o grę na 100 procent i powyżej skali Beauforta i podziwiamy go za poczucie humoru. Jego drużyna gra z każdym meczem coraz lepiej, regularnie punktuje, ale teraz czeka ich mecz z drużyną będącą w formie i sam łut szczęścia nie pomoże w odniesieniu zwycięstwa. Czy piłkarze Jana Żurka w końcu będą do bólu skuteczni i rozniosą w pył przeciwnika?

Kolejny raz będzie blisko, znowu stuprocentową sytuację będzie miał Kante, ale ponownie w koncertowy sposób ją zmarnuje. W piątkowy wieczór obejrzymy dobre widowisko, zawodnicy trenera Żurka pójdą na wymianę ciosów z przeciwnikiem, ale znowuż wrócą stare grzechy – brak skuteczności i chwila dekoncentracji w obronie.

TypujeMY: Górnik Zabrze – Śląsk Wrocław (1:1)

Ruchu, jak nie teraz to kiedy?

W Chorzowie czekają na pierwszą wygraną w grupie mistrzowskiej – remis z Legią zadowolił wielu, ale wysoka porażka z Zagłębiem znów obudziła w kibicach spory niedosyt. Na konferencji przedmeczowej trener Fornalik skrytykował system ESA37 i podsunął władzom ligi pomysł, by wyzerować liczbę zdobytych kartek po rundzie zasadniczej. Jak „Niebiescy” poradzą sobie bez ważnych ogniw zespołu – Rafała Grodzickiego i Kamila Mazka?

Cracovia także ma ambicję, by zmazać plamę z poprzedniej kolejki i wywieźć z Cichej trzy punkty. 4:0 z Legią mocno zabolało piłkarzy Jacka Zielińskiego. Miejsce premiowane grą w europejskich pucharach jest jednak w zasięgu ręki i to może przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść „Pasów”. Ruch będzie jednak dążył do zdobycia bramki i potrafi tez skutecznie się zamurować.

TypujeMY: Ruch Chorzów – Cracovia (1:2)

Nowak do ataku!

Ostatni mecz w Krakowie pomiędzy Wisłą a Termalicą pokazał, że piłkarze Piotra Mandrysza nie składają broni w walce o utrzymanie w ekstraklasie, a w razie problemów ze strzelaniem bramek opiekun zespołu z Niecieczy jest gotowy wysłać do ataku nawet własnego bramkarza. Wydaje się, że takich zagrań nie zobaczymy w najbliższym spotkaniu z Górnikiem Łęczna, który jest jednym z kandydatów do spadku, a postawa piłkarzy Jurija Szatałowa nie napawa optymizmem kibiców nawet najbardziej optymistycznych kibiców. Wprawdzie od ostatniej rozmowy motywacyjnej przy płocie białostockiego stadionu minęły dwa mecze, to łęcznianie zainkasowali tylko jeden punkt. W taki sposób trudno będzie wywalczyć utrzymanie w elicie…

Piękna bramka strzelona w Krakowie mobilizująco podziałała na Wojciecha Kędziorę, który w sobotnim meczu dwukrotnie pokona Sergiusza Prusaka, czym przybliży swoją drużynę do utrzymania w ekstraklasie. Radości kibiców gospodarzy nie zmąci nawet honory gol – sprzedaż piwa w majowy weekend wzrośnie o 200 procent!

TypujeMY: Termalica Bruk-Bet Nieciecza – Górnik Łęczna (2:1)

Czyja seria będzie trwać?

Korona i Wisła do swojego bezpośredniego pojedynku w grupie spadkowej będą przystępować w nienajlepszych humorach, ponieważ w poprzedniej kolejce zarówno kielczanie, jak i krakowianie zremisowali swoje starcia na własne życzenie. I teraz zamiast być o krok od zapewniania sobie pewnego utrzymania w Ekstraklasie, to muszą nadal o nie twardo walczyć. Z tego też powodu sobotni mecz obu ekip zapowiada się na bardzo interesujący. Na dodatek „Żółto-Czerwoni” i „Biała Gwiazda” notują fantastyczną serię spotkań bez porażki. Licznik jednych i drugich zatrzymał się na razie na dziewięciu pojedynkach i z pewnością podopieczni Brosza i Wdowczyka liczą na przedłużenie swojej passy.

Trudno wyrokować, komu będzie bliżej do osiągnięcia tego celu, ponieważ Korona i Wisła nie wystawią wszystkich swoich najlepszych piłkarzy. W szeregach drużyny gości na pewno nie zobaczymy pauzujących za kartki Popovicia i Małeckiego. Z kolei u gospodarzy z tego samego powodu nie zagra Diaw. Komu będzie łatwiej te luki załatać?

TypujeMY: Korona Kielce - Wisła Kraków (1:2)

Gotowi do walki

W niedzielne popołudnie żółto-czerwoni rozegrają swój drugi mecz z rzędu przy Słonecznej i będzie on kolejną szansą na przybliżenie się do utrzymania w ekstraklasie. Piłkarze Michała Probierza w ostatnim pojedynku z Górnikiem Zabrze udowodnili, że obecne miejsce w tabeli nie jest przypadkowe. Białostoczanie nie potrafią zdominować przeciwnika, w drużynie brakuje zawodników, którzy wezmą na siebie odpowiedzialność prowadzenia gry i zdobywania goli. Przestraszeni, schowani za rywalem – w ten sposób gospodarze chcieli pokonać zabrzańskiego Górnika. Taka gra obrzydziła kibicom ostatnie niedzielne popołudnie i zaprzepaściła szansę na zapewnienie sobie utrzymania w elicie. Jeśli podopieczni Michała Probierza nadal chcą utrzymać się w ekstraklasie, to w najbliższą niedzielę na stadionie przy Słonecznej musimy zobaczyć inną drużynę. Skoncentrowaną od początku do końca, odważną i zdeterminowaną niczym Atletico Madryt w ostatnich meczach Ligi Mistrzów. Podbeskidzie nie jest drużyną nie do pokonania, tym bardziej, że w meczu z Jagiellonią z powodu nadmiaru żółtych kartek nie będzie mógł zagrać Marek Sokołowski – kapitan i lider tego zespołu.

Mimo lepszej gry i kilku sytuacji pod bramką przeciwnika piłkarze Jagiellonii znowu rozczarują. Spory udział będzie miał w tym Fedor Cernych, który – jak to ma w zwyczaju – zmarnuje kilka stuprocentowych sytuacji.

TypujeMY: Jagiellonia Białystok – Podbeskidzie Bielsko-Biała (1:1)

Piast ciągle w grze

O mistrzostwo walczą dwie drużyny. Legia jeszcze niczego sobie nie zapewniła i musi poważnie mieć się na baczności, bowiem stale czuje na karku oddech gliwiczan. Podopieczni Latala wrócili na właściwe tory i ich futbol znowu dobrze się ogląda. W ostatnim meczu dobrą dyspozycję potwierdził Radek Murawski, który rozbroił środek pola Lechii, świetnie zarządzał swoją ekipą i naprawdę bardzo fajnie radził sobie z odbiorami. Także atak Piasta robił wrażenie: główny generator Mraz dawał sygnał ofensywnemu trio, które swoim szybkim rozegraniem doprowadzało lechistów do rozpaczy. Prosty sposób, ale jakże skuteczny. Teraz „Piastunki” będą chciały pokazać, że dwa ostatnie mecze nie były przypadkowymi, czy przesadnie szczęśliwymi, a wręcz przeciwnie – wskazaniem, że gliwiczan skreślać nie można. Oni jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. Tym razem na ich drodze Pogoń. Pogoń osłabiona, ale i tak bardzo groźna. Trener Michniewicz nie będzie mógł skorzystać z usług ani Czerwińskiego, ani Fojuta, a w dodatku z jego składu wypadł Gyurcso. Co prawda szkoleniowiec radził sobie ze znacznie większymi problemami, ale zaburzenia w formacji defensywnej nie wróżą nic dobrego, gdy po przeciwnej stronie barykady staje Piast.

Gliwiczanie odzyskali wigor i na pewno będą chcieli potwierdzić dobrą dyspozycję na tej ostatniej, decydującej prostej. Walczą o najwyższe cele i mogą z powodzeniem liczyć na potknięcie legionistów w Lubinie. Tylko… że w tym momencie muszą patrzeć na siebie, bowiem „Portowcy” już wielokrotnie udowodnili, że nie wolno ich lekceważyć nawet, gdy wydaje się, że nie mają armat w składzie.

TypujeMY: Piast Gliwice – Pogoń Szczecin (2:1)

Redakcja Transfery.info - Polska (w składzie: Błażej Bembnista, Norbert Bożejewicz, Tomasz Góral, Marcin Łopienski, Aleksandra Sieczka)