Idziemy po wasze pieniądze. Meksyk i USA nową siłą na mapie piłki

Idziemy po wasze pieniądze. Meksyk i USA nową siłą na mapie piłki fot. Vlad1988 / Shutterstock.com
Redakcja
Redakcja
Źródło: Transfery.info

Wbrew temu, co mówią, futbol jeszcze się nie zwija. Ciągle są kraje, gdzie najlepsze dopiero nadejdzie. Meksyk i Stany Zjednoczone mają razem prawie pół miliarda ludzi, nienasycone rynki i ochotę, by za parę lat wywrócić stary układ. Europa jeszcze ich nie docenia. Ale zacznie.

Sprawa jest świeża i warto wokół niej robić halo. Rzadko przecież słychać, by ktoś w czasie pandemii tak otwarcie sypał złotem. Amerykańska stacja NBC właśnie kupiła prawa do Premier League na sześć lat, płacąc 2 miliardy euro. Owszem, jest to suma z kosmosu, ale mądre głowy tak to policzyły, że nikt nie ma prawa stracić. Pierwszy raz w historii piłka nożna przebiła w Stanach Zjednoczonych hokej na lodzie. Walec idzie dalej i zaraz łyknie też bejsbol, gdzie średnia wieku widza wynosi 57 lat, a w soccerze - tylko 43. Nowe pokolenia chcą nowości, a to daje piłka.

Stany Zjednoczone są dziś w ciekawym momencie. Jeszcze nigdy nie było tu takiego boomu na futbol. Amerykanin może dziś jednym ruchem pilota obejrzeć Christiana Pulisica w Chelsea. Po chwili zrobi pstryk, by zerknąć na Giovanniego Reynę w Borussii Dortmund. Potem na Sergino Desta w Barcelonie. Albo Westona McKennie'ego w pomocy Juventusu. To musi działać na wyobraźnię młodych ludzi, którzy zdecydowanie mocniej chłoną globalną wioskę niż pokolenie sprzed dekady. Kiedyś w Premier League też byli Brad Friedel albo Clint Dempsey. Mecz między ich drużynami w 2009 roku obejrzało 355 tysięcy ludzi. Dzisiaj derby Manchesteru potrafi włączyć 1,76 miliona kibiców, a to i tak wciąż liczby dalekie od sufitu.

WYCHOWYWANIE WIDZA

Ostatnio dużo się mówi o tym jak piłka dobija do ściany. Wszystkie ligi poza Premier League nie są w stanie wyciskać jeszcze więcej pieniędzy z praw telewizyjnych. Rynek transferowy też przestał szybować. Ale to Europa, bo za Oceanem mówi się, że nawet nowy kontrakt na pokazywanie MLS w przyszłym roku skoczy z 90 milionów do 300 milionów dolarów. Wskazówką był niedawny finał między New York City a Portland Timbers (1:1, karne 4:2), gdzie gra Jarosław Niezgoda. W szczycie oglądało go nawet 1,6 miliona ludzi, czyli prawie dwa razy więcej niż w 2019 roku. Zazwyczaj średnia oglądalność spotkania MLS wynosi 276 tysięcy. Tylko raz przekroczono tu 2 miliony, gdy w DC United debiutował 14-letni Freddy Adu, okrzyknięty wówczas nowym Pele.

Amerykanie długo uczyli się na tego typu wpadkach. Nie pomógł im mundial w 1994 roku, bo gorączka trwała krótko i została wyparta przez sporty dużo silniej osadzone w lokalnych nawykach. Naród wychowany w kulturze „yes” nagle zrozumiał, że w piłce nie wszystko przychodzi jak za pstryknięciem palca i że czasem pewien proces może trwać dekady. Dla przykładu stacja NBC od 2013 roku inwestuje w Premier League, wychowując sobie widza. Dzisiaj ten widz dorósł, ma portfel i zaczyna być kluczową siłą w tej układance.

GO, GO USA!

Futbol trafił na podatny grunt, bo mecze w Stanach zazwyczaj lecą rano, są dobrym początkiem dnia i nie kolidują z innymi popularnymi sportami. Mecze komentują Steve McManaman i Ian Darke, który na mundialu w 2010 roku, gdy Landon Donovan strzelał gola Algierii w 90. minucie krzyczał „Go Go USA!”. Coraz więcej będzie podobnych bohaterów. Nawet osławiony Ted Lasso ma swój ogromny wpływ na popularyzowanie piłki w Stanach, bo serial był tak dobry i dotykał tak wielu płaszczyzn, że Amerykanie momentalnie go chwycili. Siłą rzeczy dzięki temu jeszcze mocniej zainteresowali się dyscypliną. Ostatnie badania mówią, że 15 procent wszystkich fanów sportu to kibice Premier League. Dwa lata temu było ich o trzy procent mniej.

A zatem to wszystko rośnie. Rynek będzie się rozrastał, a obok stoi już drugi, bogatszy w historię i chętnie spoglądający na ewentualną współpracę. Meksyk z perspektywy Europejczyka wciąż jest znakiem zapytania, ale obiektywnie to siódma albo ósma liga na świecie. Niektórzy nazywają ją najmocniejszą w kategorii rozgrywek, które poza Ameryką nikogo nie obchodzą.

Są tam wysokie zarobki (średnio milion euro rocznie), czwarta frekwencja na świecie i zdaniem wielu graczy poziom wyższy niż na przykład w Holandii.

SILNA GOSPODARKA

Nie ma przypadku w tym, że od lat gra tam Andre Pierre Gignac, były król strzelców Ligue 1. Ostatnio dołączył do niego Florian Thauvin, była gwiazda Marsylii. I będą przychodzić kolejni, ponieważ to wcale nie oznacza końca kariery. Gignac, grając w Tigres, nie zamknął sobie drogi na EURO 2016. W finale z Portugalią trafił w słupek. Mały włos, a przybysz z dziwnego Meksyku byłby bohaterem Francji.  Gignac powiedział kiedyś, że Liga MX jest lepszą niż Ligue 1. Powołał się też na kolegów z Brazylii i Argentyny, którzy wprost przyznawali, że to Meksyk jest punktem odniesienia po drugiej stronie Oceanu. Przykładowy Club America, gdzie trenerem jest Santiago Solari, gra na legendarnym Stadionie Azteca. Po modernizacji siedzi tam 87 tysięcy ludzi. Monterrey ma futurystyczny Estadio BBVA zwany tutaj po prostu „El Gigante” i zaprasza Justina Biebera, żeby w ramach swojego touru wypełnił całość.

Meksyk jest w tej chwili piętnastą gospodarką świata, a za dwie dekady może być nawet w dziesiątce. Skoro rozwija się kraj, to kwitnie też futbol. Niewiele lig może o sobie powiedzieć, że pięknie to dopiero będzie.

Gianni Infantino mówił wiosną w rozmowie z „L’Equipe”, że gdyby Meksyk i USA połączyły dziś siły, za parę lat mogłyby być topową siłą na świecie. Mogłyby korzystać na tym, że Europa się chwieje i wyciągać najlepszych do siebie. To się prędzej czy później stanie, bo plany są od lat i obie strony widzą w tym plusy. Meksyk mógłby dotrzeć do 40 milionów rodaków uzbrojonych w dolary i mieszkających w USA. Otworzyłby się na dużo bardziej konsumencki rynek. Amerykanie podobnie - zyskaliby zasięg plus dostaliby sportowego kopa, bo mierzyliby się naprawdę z uznanymi markami.

CZAS NA ZWIĄZEK

Liga MX ma dziś taką pozycję, że najlepsi meksykańscy gracze nie muszą wyjeżdżać do Europy. Skończyły się czasy Chicharito Hernandezów i Rafaelów Marquezów. W Premier League gra tylko Raul Jimenez, w Serie A - Hirving Lozano, a w Ligue 1 nie ma nikogo. O jakości tych piłkarzy często dowiadujemy się dopiero wtedy, gdy przychodzą mistrzostwa świata. Będąc w związku z USA, Meksyk mógłby zacząć sprzedawać bajkę na inne kontynenty, w tym do Afryki, gdzie społeczeństwo ma coraz lepszy dostęp technologiczny i w przyszłości będzie wybierać: albo włączy Premier League, albo ktoś podsunie jej pod nos coś nowego.

Współpraca między MLS a Ligą MX na razie zapowiada się owocnie: są już dwa wspólne puchary i mecze All-Stars. Od 2023 roku ma powstać też miesięczny turniej w stylu mundialu, gdzie wystąpią 48 zespoły z obu krajów. To wszystko wygląda jak robienie kolejnych kroków, by przyzwyczaić ludzi.

Meksykańscy kibice średnio widzą fuzję: bo raz, że to burzenie historii i tożsamości, dwa - problemem są odległości, niektóre kluby oddalone są od siebie o 3000 kilometrów. Dla przykładu w Holandii i Belgii, gdzie też jest pomysł fuzji, z najdalszego Groningen do Charleroi jest zaledwie 350 kilometrów.

To pokazuje, że mówimy o zupełnie innych systemach. Skala projektu w Ameryce Północnej jest ogromna. A wszystko cztery lata przed wspólnym mundialem 2026, który do spółki z Kanadą ma być gamechangerem. To będzie zabawa za miliardy pesos.

PAWEŁ GRABOWSKI
NEWONCE.SPORT, CANAL+

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Legenda Legii Warszawa może wzmocnić jej rezerwy Legenda Legii Warszawa może wzmocnić jej rezerwy Ole Gunnar Solskjær łączony z nową posadą Ole Gunnar Solskjær łączony z nową posadą Kontrakt piłkarza Wisły Kraków przedłużony, ale... i tak odejdzie?! Kontrakt piłkarza Wisły Kraków przedłużony, ale... i tak odejdzie?! Carlo Ancelotti zaskoczył. Kontuzjowany piłkarz blisko powrotu do gry Carlo Ancelotti zaskoczył. Kontuzjowany piłkarz blisko powrotu do gry Ta dwójka odejdzie z Legii Warszawa Ta dwójka odejdzie z Legii Warszawa Z przyszłością Josué już wszystko jasne?! „90 procent do 10” Z przyszłością Josué już wszystko jasne?! „90 procent do 10” To jeden z letnich priorytetów transferowych Liverpoolu. Rozmowy rozpoczęte To jeden z letnich priorytetów transferowych Liverpoolu. Rozmowy rozpoczęte Carlitos pożądany również w Ekstraklasie. Dwie oferty Carlitos pożądany również w Ekstraklasie. Dwie oferty

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy