Jak zdyskontować annus mirabilis, czyli co dalej z reprezentacją Estonii?
2012-02-24 07:11:40; Aktualizacja: 12 lat temu Fot. Transfery.info
Annus mirabilis to po łacinie cudowny rok. Właśnie taki był rok 2011 dla reprezentacji Estonii. Czy zatem istnieje szansa, że ekipa „Sinisargid” (Niebieskie koszule) kolejne lata zaliczy do równie udanych?
Piłkarska reprezentacja Estonii sprawiła ogromną niespodziankę zajmując drugie miejsce w grupie C eliminacji do polsko-ukraińskiego czempionatu. Należąca przedtem do europejskich słabeuszy, Estonia zwróciła tym samym uwagę całego piłkarskiego świata. Nie co dzień zdarza się, by jedna z najsłabszych reprezentacji w Europie wyprzedziła w tabeli Irlandię Północną, Słowenią, czy piętnastą w rankingu FIFA Serbię.
Niestety, „Niebieskie koszule” nie awansowały do finałów ME. W barażach piękny sen przerwała Irlandia boleśnie gromiąc Estonię w Tallinie 0:4. W Belfaście padł remis 1:1, który jednak nic nie zmieniał. Jednak w Tallinie nikt nie uważa postawy „Sinisgarid” za porażkę. Wręcz przeciwnie, wszyscy są zachwyceni i zadają sobie jedno pytanie: co dalej z estońską piłką?
Jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Udane kwalifikacje, w których „Eesti A-koondis”’ zajęli drugie miejsce w grupie, znacznie zwiększyło zainteresowanie piłką w Estonii. – Odkąd zaczęliśmy wygrywać, kibice na każdym kroku okazują nam wsparcie. To bardzo ważne, jesteśmy im za wdzięczni – mówi Tarmo Rüütli, szkoleniowiec Estończyków, powszechnie uważany za ojca sukcesów kadry.
To właśnie w osobie trenera tkwi tajemnica „Sinisargid”. Związany przez większość swojej trenerskiej kariery z drużynami z Tallina – Florą i Levadią, niespełna 58-letni trener obecnie po raz drugi piastuje funkcje selekcjonera. W latach 1999-2000 prowadził kadrę jako tymczasowy selekcjoner, po czym na kilka lat przekazano ją wielce zasłużonemu dla estońskiej piłki, Holendrowi Arno Pijpersowi. Ten odszedł po kwalifikacjach do mundialu w Niemczech, a w 2008 roku polecił włodarzom krajowego związku Rüütliego na stanowisko selekcjonera.
- Tarmo to dobry trener, solidny fachowiec i przede wszystkim świetny psycholog – chwalił Rüütliego Pijpers. I rzeczywiście nowy szkoleniowiec przyniósł lepszą jakość. I choć początkowo Estończycy przegrywali wyraźnie w meczach towarzyskich, między innymi 0:3 z Hiszpanią, to w kwalifikacjach do mundialu w RPA skrupulatnie wyrywali punkty rywalom. Remis 0:0 z Turcją czy wygrana 2:0 z Belgią pokazały, że w drużynie drzemie duży potencjał. I choć do Afryki Estończycy nie pojechali, to postęp był widoczny. Polepszył się styl gry oraz wyniki. Na Estonię zaczęto wreszcie patrzyć jak na drużynę.
Do tej pory w świadomości kibiców Estonia to przede wszystkim Mart Poom. Jeden z solidniejszych bramkarzy ostatnich kilkunastu lat na Wyspach Brytyjskich, przez wiele lat grał w Premiership, między innymi w Derby County, Sunderlandzie czy nawet Arsenalu Londyn, gdzie przez dwa sezony zaliczył 20 spotkań. Poom swoją karierę zakończył w 2009 roku, na niedługo przed początkiem eliminacji do Euro 2012.
Jednym z ostatnich spotkań w jego karierze, był „Sajandi mäng”, czyli mecz wieku. Takim mianem okrzyknięto spotkanie w 2009 w Tallinie przeciwko reprezentacji Brazyli. Tak naprawdę to właśnie ten mecz okazał się punktem zwrotnym w estońskiej piłce. Gospodarze grali bardzo dobrze, nie raz zagrażając bramce Julio Cesara. I choć to Canarinhos wygrali 1:0, to zwycięstwo przyszło im z wielkim trudem.
Od tamtej pory Tarmo Rüütli ma wolną rękę w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji. Dalej przyszły wspominane już eliminacje, które zakończyły się sensacyjnym udzialem w barażach. W międzyczasie Estończycy sprawili też nie lada sensację pokonując w Tallinie na A. Le Coq Arena Urugwaj 2:0. Był to jeden z najlepszych meczów w historii tego malutkiego kraju.
Kolejnym sukcesem selekcjonera było ujarzmienie niespokojnych charakterów jego pilkarzy. Tyczy się to zwłaszcza Andresa Opera, najlepszego strzelca w historii reprezentacji (120 spotkań i 36 bramek). Napastnik Nea Salamis Famagusta od wielu lat uważany jest za krnąbrnego z powodu swoich trudnych relacji z kolejnymi trenerami reprezentacji. Ponadto słynący z zamiłowania do głośnego wyrażania swoich nacjonalistycznych poglądów, Oper niejednokrotnie miał za złe trenerom, że nie zawsze wystawiają go w pierwszym składzie. Jednak między nim a aktualnym selekcjonerem, nie ma konfliktów. – Andres to świetny facet i doskonały zawodnik. Nie ma między nami żadnego konfliktu – wyjaśnia Rüütli. Słowa selekcjonera potwierdza także aktualny kapitan reprezentacji i obrońca Vitesse Arnhen, Raio Piiroja:
- Nie ma żadnych konfliktów. W kadrze panuje świetna atmosfera. A co do Andersa, to wszyscy bardzo go szanują. To świetny piłkarz i nasz najlepszy strzelec.
Jednak to nie Oper okazał się największą gwiazdą Estonii w ostatnim czasie. Został nim strzelec 5 bramek w kwalifikacjach, Konstantin Vassiljev. Skuteczniejszy od niego był tylko Antonio Cassano, który strzelił 6 bramek.
-Bardzo się cieszę, że udało nam się tak dobrze zaprezentować. Bramki też cieszą, ale najważniejszy jest wynik całej drużyny – tłumaczy Vassilijev – tym bardziej się cieszę, bo w końcu wszyscy chcą z nami grać. Estonia stała się groźna, dlatego wszyscy chcą z nami grać w sparingach. Już nie mogę się doczekać najbliższych spotkań – dodaje.
Rzeczywiście, patrząc na listę najbliższych sparingpartnerów Estonii, ciężko zaprzeczyć słowom Vassiljeva. Chorwacja, Francja, Ukraina, Polska, a pod koniec roku może także Nigeria i Anglia. Zainteresowanie tych drużyn to w dużej mierze zasługa udanych kwalifikacji, jak i dość wysokiej pozycji w ranking FIFA. Aktualnie Estonia zajmuje 54. lokatę.
Jednak nie tylko pozycja w rankingu i poprawa stylu gry jest sukcesem „Niebieskich koszul”. Przede wszystkim jest nim fakt, że do takich dobrych rezultatów doprowadził je Estończyk, co w przypadku tak małego kraju, który w kwalifikacjach piłkarskich imprez bierze udział dopiero od 1994 roku, ma duże znaczenie.
- Sportowa infrastruktura w naszym kraju dopiero się rozwija, dlatego fakt, że sami znaleźliśmy sposób na sukces, to wielka rzecz. Oczywiście nie zapominamy o zasługach Arno (Pijpersa przyp. autora), bo to on pokazał nam drogę. Ale wiemy, że sami możemy osiągnąć coś wspaniałego. Właśnie teraz piszemy złotą historię estońskiej piłki – przekonuje kapitan „A-koondis” Raio Piiroja.
Czy dobra passa Estończyków będzie trwać? Jeśli będą grać tak dalej, to są na to spore szanse. Zwłaszcza, że w kwalifikacjach MŚ 2014 zmierzą się z Holandią, Andorą, Rumunią, Turcją i Węgrami. Poza Holandią wszystkie drużyny wydają się być w zasięgu ekipy z A. Le Coq Arena, więc wspaniały sen Piiroji i jego kolegów może trwać nadal.
ADAM FLAMMA