Piłkarska reprezentacja Estonii sprawiła ogromną niespodziankę zajmując drugie miejsce w grupie C eliminacji do polsko-ukraińskiego czempionatu. Należąca przedtem do europejskich słabeuszy, Estonia zwróciła tym samym uwagę całego piłkarskiego świata. Nie co dzień zdarza się, by jedna z najsłabszych reprezentacji w Europie wyprzedziła w tabeli Irlandię Północną, Słowenią, czy piętnastą w rankingu FIFA Serbię.
Niestety, „Niebieskie koszule” nie awansowały do finałów ME. W barażach piękny sen przerwała Irlandia boleśnie gromiąc Estonię w Tallinie 0:4. W Belfaście padł remis 1:1, który jednak nic nie zmieniał. Jednak w Tallinie nikt nie uważa postawy „Sinisgarid” za porażkę. Wręcz przeciwnie, wszyscy są zachwyceni i zadają sobie jedno pytanie: co dalej z estońską piłką?
Jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Udane kwalifikacje, w których „Eesti A-koondis”’ zajęli drugie miejsce w grupie, znacznie zwiększyło zainteresowanie piłką w Estonii. – Odkąd zaczęliśmy wygrywać, kibice na każdym kroku okazują nam wsparcie. To bardzo ważne, jesteśmy im za wdzięczni – mówi Tarmo Rüütli, szkoleniowiec Estończyków, powszechnie uważany za ojca sukcesów kadry.
To właśnie w osobie trenera tkwi tajemnica „Sinisargid”. Związany przez większość swojej trenerskiej kariery z drużynami z Tallina – Florą i Levadią, niespełna 58-letni trener obecnie po raz drugi piastuje funkcje selekcjonera. W latach 1999-2000 prowadził kadrę jako tymczasowy selekcjoner, po czym na kilka lat przekazano ją wielce zasłużonemu dla estońskiej piłki, Holendrowi Arno Pijpersowi. Ten odszedł po kwalifikacjach do mundialu w Niemczech, a w 2008 roku polecił włodarzom krajowego związku Rüütliego na stanowisko selekcjonera.
- Tarmo to dobry trener, solidny fachowiec i przede wszystkim świetny psycholog – chwalił Rüütliego Pijpers. I rzeczywiście nowy szkoleniowiec przyniósł lepszą jakość. I choć początkowo Estończycy przegrywali wyraźnie w meczach towarzyskich, między innymi 0:3 z Hiszpanią, to w kwalifikacjach do mundialu w RPA skrupulatnie wyrywali punkty rywalom. Remis 0:0 z Turcją czy wygrana 2:0 z Belgią pokazały, że w drużynie drzemie duży potencjał. I choć do Afryki Estończycy nie pojechali, to postęp był widoczny. Polepszył się styl gry oraz wyniki. Na Estonię zaczęto wreszcie patrzyć jak na drużynę.
Do tej pory w świadomości kibiców Estonia to przede wszystkim Mart Poom. Jeden z solidniejszych bramkarzy ostatnich kilkunastu lat na Wyspach Brytyjskich, przez wiele lat grał w Premiership, między innymi w Derby County, Sunderlandzie czy nawet Arsenalu Londyn, gdzie przez dwa sezony zaliczył 20 spotkań. Poom swoją karierę zakończył w 2009 roku, na niedługo przed początkiem eliminacji do Euro 2012.
Jednym z ostatnich spotkań w jego karierze, był „Sajandi mäng”, czyli mecz wieku. Takim mianem okrzyknięto spotkanie w 2009 w Tallinie przeciwko reprezentacji Brazyli. Tak naprawdę to właśnie ten mecz okazał się punktem zwrotnym w estońskiej piłce. Gospodarze grali bardzo dobrze, nie raz zagrażając bramce Julio Cesara. I choć to Canarinhos wygrali 1:0, to zwycięstwo przyszło im z wielkim trudem.
Od tamtej pory Tarmo Rüütli ma wolną rękę w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji. Dalej przyszły wspominane już eliminacje, które zakończyły się sensacyjnym udzialem w barażach. W międzyczasie Estończycy sprawili też nie lada sensację pokonując w Tallinie na A. Le Coq Arena Urugwaj 2:0. Był to jeden z najlepszych meczów w historii tego malutkiego kraju.
Kolejnym sukcesem selekcjonera było ujarzmienie niespokojnych charakterów jego pilkarzy. Tyczy się to zwłaszcza Andresa Opera, najlepszego strzelca w historii reprezentacji (120 spotkań i 36 bramek). Napastnik Nea Salamis Famagusta od wielu lat uważany jest za krnąbrnego z powodu swoich trudnych relacji z kolejnymi trenerami reprezentacji. Ponadto słynący z zamiłowania do głośnego wyrażania swoich nacjonalistycznych poglądów, Oper niejednokrotnie miał za złe trenerom, że nie zawsze wystawiają go w pierwszym składzie. Jednak między nim a aktualnym selekcjonerem, nie ma konfliktów. – Andres to świetny facet i doskonały zawodnik. Nie ma między nami żadnego konfliktu – wyjaśnia Rüütli. Słowa selekcjonera potwierdza także aktualny kapitan reprezentacji i obrońca Vitesse Arnhen, Raio Piiroja:
- Nie ma żadnych konfliktów. W kadrze panuje świetna atmosfera. A co do Andersa, to wszyscy bardzo go szanują. To świetny piłkarz i nasz najlepszy strzelec.
Jednak to nie Oper okazał się największą gwiazdą Estonii w ostatnim czasie. Został nim strzelec 5 bramek w kwalifikacjach, Konstantin Vassiljev. Skuteczniejszy od niego był tylko Antonio Cassano, który strzelił 6 bramek.
-Bardzo się cieszę, że udało nam się tak dobrze zaprezentować. Bramki też cieszą, ale najważniejszy jest wynik całej drużyny – tłumaczy Vassilijev – tym bardziej się cieszę, bo w końcu wszyscy chcą z nami grać. Estonia stała się groźna, dlatego wszyscy chcą z nami grać w sparingach. Już nie mogę się doczekać najbliższych spotkań – dodaje.
Rzeczywiście, patrząc na listę najbliższych sparingpartnerów Estonii, ciężko zaprzeczyć słowom Vassiljeva. Chorwacja, Francja, Ukraina, Polska, a pod koniec roku może także Nigeria i Anglia. Zainteresowanie tych drużyn to w dużej mierze zasługa udanych kwalifikacji, jak i dość wysokiej pozycji w ranking FIFA. Aktualnie Estonia zajmuje 54. lokatę.
Jednak nie tylko pozycja w rankingu i poprawa stylu gry jest sukcesem „Niebieskich koszul”. Przede wszystkim jest nim fakt, że do takich dobrych rezultatów doprowadził je Estończyk, co w przypadku tak małego kraju, który w kwalifikacjach piłkarskich imprez bierze udział dopiero od 1994 roku, ma duże znaczenie.
- Sportowa infrastruktura w naszym kraju dopiero się rozwija, dlatego fakt, że sami znaleźliśmy sposób na sukces, to wielka rzecz. Oczywiście nie zapominamy o zasługach Arno (Pijpersa przyp. autora), bo to on pokazał nam drogę. Ale wiemy, że sami możemy osiągnąć coś wspaniałego. Właśnie teraz piszemy złotą historię estońskiej piłki – przekonuje kapitan „A-koondis” Raio Piiroja.
Czy dobra passa Estończyków będzie trwać? Jeśli będą grać tak dalej, to są na to spore szanse. Zwłaszcza, że w kwalifikacjach MŚ 2014 zmierzą się z Holandią, Andorą, Rumunią, Turcją i Węgrami. Poza Holandią wszystkie drużyny wydają się być w zasięgu ekipy z A. Le Coq Arena, więc wspaniały sen Piiroji i jego kolegów może trwać nadal.
ADAM FLAMMA