Jedenaście dni traumy - pamiętnik polskiego kibica

2013-09-09 11:17:34; Aktualizacja: 11 lat temu
Jedenaście dni traumy - pamiętnik polskiego kibica Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info | fot. Twitter

Rzucanie pilotem, darcie biletów, przeklinanie jeszcze częściej niż zwykle. Okres od 27. sierpnia do 6. września to był okres dla kibica polskiej piłki bardzo ciężki. I nawet ślepy los nie okazał się dla nas łaskawy.

27.08, godzina 20:54 - Legia - Steaua 0:2 po 9 minutach i golach Stanciu i Piovaccariego

 
Dziewięć minut i nadmuchany do granic możliwości balonik pęka z ogromnym hukiem. - I tak lepiej, niż Polacy z Ukrainą, tam wystarczyło siedem minut - mówią niektórzy. Tylko... co z tego? Marzenia o Lidze Mistrzów stają się mniej więcej tak odległe, jak to bywało w momencie wylosowania przez Legię Barcelony czy przez Wisłę Realu Madryt. Niby są, ale tak naprawdę już mało kto w to wierzy. I niech wynik 2:2 i "tylko jedna bramka do awansu" niczego tutaj nie zakłamuje - Rumuni przez cały mecz mieli wszystko pod kontrolą. Mogli podwyższyć, ale zawiodła skuteczność, a nie zawiódł Kuciak. I choć przez niemal cały mecz było 1:2 - wynik, przy którym od awansu dzieliły Legię dwie bramki - wyszło doświadczenie. Podopieczni Reghecampfa bronili mądrze i skutecznie, nie dając się rozbujać skrzydłom Legii, które miały być jej największym atutem.
 
29.08, godzina 21:23 - drugi gol Sevilli w rewanżu ze Śląskiem Wrocław

 
O ile po strzale Plaku z pierwszej minuty i nieudanym lobie Mili przy stanie 0:1 można było jeszcze wierzyć - może nie w awans, ale chociaż w to, że uda się nie przegrać - o tyle gdy Carlos Bacca pokonał Gikiewicza po raz drugi, widać było, że Śląskowi przestało się w ogóle chcieć. Co działo się w głowach piłkarzy z Wrocławia wiedzą tylko oni sami, ale to nie mogło być nic dobrego. No i mieli pecha, że naprzeciwko stanęła Sevilla. Może i drugi (albo nawet trzeci) garnitur, ale wciąż Sevilla. Hiszpanie bez problemu wykorzystali to, że piłkarze Śląska chcą już wracać do domu i jak najszybciej zapomnieć o tym dwumeczu i zaaplikowali jeszcze trzy gole, co i tak jest najniższym wymiarem kary. Mogli drugie tyle.
 
30.08, godzina 9:05 - APOEL wylosowany jako "lucky loser" do fazy grupowej Ligi Europy

 
Losowanie warte wielkie pieniądze, bo już na starcie 1,3 miliona euro. Tyle otrzymują uczestnicy fazy grupowej Ligi Europy, do której po raz pierwszy w historii miała się dostać także jedna przegrana drużyna z ostatniej fazy eliminacji. Padło na cypryjski APOEL, który w decydującym dwumeczu musiał uznać wyższość Zulte-Waregem (2:3). Oczywiście na pomyślne losowanie po cichu liczono we Wrocławiu wierząc, że los, który przydzielił Śląskowi najtrudniejszego możliwego rywala, a więc Sevillę, postara się o miły rewanż. Jednak nie.  
 
6.09, godzina 20:57 - Polska - Czarnogóra 0:1 po golu Damjanovicia

 
Pierwsze dziesięć minut i Polska gra... jak nie Polska. Ewentualnie jak Polska z drugiej połowy meczu z Danią. Ofensywna piątka: Lewandowski, Błaszczykowski, Sobota, Zieliński i Klich siada na Czarnogórcach i nie daje im wyjść z własnej połowy. Wydaje się, że gol jest kwestią czasu i wcale nie jest takie pewne to, że meczem z Mołdawią pogrzebaliśmy swoje szanse na awans choćby do baraży. No i gol pada - tylko nie w tą stronę. Skrajna nieodpowiedzialność Glika i Szukały i Damjanović pokonuje Boruca. Już wiadomo, że będzie bardzo, bardzo ciężko.
 
6.09, godzina 22:33 - nieuznany gol Błaszczykowskiego, Polska - Czarnogóra ostatecznie 1:1


 
Obiekt sporów ekspertów (choć czy ekspertem można nazwać kogoś, kto nie zna nawet dokładnie przepisu o spalonym?), zastanowienia piłkarzy, którzy po meczu w kółeczku jeszcze wielokrotnie oglądali sporną sytuację, w której na ofsajdzie znalazł się Mierzejewski. Symbol klęski i ostatni z traumatycznych momentów dla polskiego kibica. Ale spokojnie, za dwanaście miesięcy kolejna kampania eliminacyjna i kolejne nadzieje na starcie. A, wcześniej losowanie grup eliminacyjnych, w których co i rusz spadamy do niższego koszyka.