Jest wiara i zaufanie, ale nie wielkie uwielbienie. Czego jeszcze brakuje Danielowi Sturridge'owi?

2013-08-25 17:21:22; Aktualizacja: 11 lat temu
Jest wiara i zaufanie, ale nie wielkie uwielbienie. Czego jeszcze brakuje Danielowi Sturridge'owi? Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Najlepsi napastnicy, jacy grali w ostatnich latach na Anfield nie mieli takiego startu. Mimo to, to na ich cześć niedługo po debiucie pisane były piosenki. Czego więc brakuje Sturridge'owi, by zostać niekwestionowanym ulubieńcem "The Reds"?

Ten temat poruszony został ostatnio nawet na forum kibiców Liverpoolu. Przecież Sturridge ma wszystko, co powinien mieć zawodnik, którego lubią oglądać kibice, a także potrafi to potwierdzić liczbami. Ten sezon rozpoczął w świetnym stylu - jego zdobycz bramkowa to 100% goli strzelonych przez Liverpool w Premier League, a średnia wynosi bramkę na mecz. Zdążył zaczarować defensorów Aston Villi, zdążył dać klubowi sześć punktów, a po pierwszych meczach znacznie więcej ciepłych słów kierowano do Simona Mignoleta czy Kolo Toure.
 
Główny zarzut wobec Sturridge'a brzmi - rzadko gra z podniesioną głową. Gdy ma futbolówkę przy nodze, ma pomysł na akcję, ale planem A, ani planem B czy C nie jest z pewnością podanie do kolegi. Oczywiście trochę tutaj generalizujemy, jednak skłonność do rozwiązywania akcji samemu z pewnością jeszcze nie raz zirytuje nawet największych fanów jego talentu.
 
Sturridge ma jednak dopiero 23 lata i sporo brakuje mu nawet do setki występów w Premier League. Brendan Rodgers twierdzi, że jego podopieczny wciąż się uczy, a w euforii po wczorajszej zwycięskiej potyczce z Aston Villą uznał nawet, że to już jest jeden z najlepszych napastników w całej Premier League.
 
Trudno temu entuzjazmowi się dziwić. Takiego startu w Liverpoolu nie miał ani Michael Owen, ani Luis Suarez, ani nawet Fernando Torres. To właśnie były zawodnik "The Blues" czy Manchesteru City może się obecnie pochwalić najbardziej piorunującym początkiem występów przed wymagającymi kibicami "The Reds".
 
 
Co więcej, to napastnik grający bardzo efektownie. Porafi minąć rywala, zrobić przewagę, zwykle odda kilka groźnych strzałów. A jeśli nie? Jeśli nie, to odda jeden i zapewni swojej drużynie trzy punkty. Jak we wczorajszym meczu z Aston Villą.

(kliknij w obrazek aby powiększyć)
 
Żeby nikogo nie wprowadziła w błąd grafika - Sturridge bynajmniej nie zdobył bramki z trzech metrów, dobijając piłkę do pustej bramki. O, co to to nie. Kto widział - ten wie. Kto nie widział, niech jak najszybciej się dowie, o czym mówimy:
 
 
Na uwagę zasługuje także poruszanie się Sturridge'a (numer 15 na poniższej grafice) przy akcji bramkowej, co wytłuścili nawet specjalnie brytyjscy realizatorzy transmisji. Napastnik "The Reds" pierwszy raz dostał piłkę na lewym skrzydle, zaczął akcję od linii bocznej i w ciągu jej trwania przesunął się na skraj pola karnego, gdzie otrzymał genialne podanie od Jose Enrique. Ale jeśli podanie było genialne, to co powiedzieć o tym, co Sturridge zrobił później?
 
 
Generalnie, Sturridge to jednak typ napastnika, który nie czeka na to, aż ktoś obsłuży go podaniem, by z chirurgiczną precyzją skierować piłkę do siatki. Tutaj właściwie tkwi pewien paradoks. Bo Sturridge najczęściej irytuje... nieskutecznością w sytuacjach, które spokojnie można określić jako stuprocentowe. I rodzi się pytanie - skoro za nieskuteczność krytykuje się zawodnika, który ma na koncie 12 goli w 16 meczach, to co by było, gdyby Anglik zachowywał więcej zimnej krwi pod bramką rywala?
 
Rywale chyba wolą tego nie wiedzieć. I tak Sturridge to wyjątkowo kłopotliwy zawodnik. Żywe srebro. Pokazuje to choćby jego ruchliwość na boisku i to, ile podań co mecz otrzymuje - właśnie dzięki temu, że często prosi o piłkę w strefach, gdzie raczej byśmy się go - jako najbardziej wysuniętego napastnika - nie spodziewali. 

(kliknij w obrazek aby powiększyć)
 
W liczbie otrzymanych podań na śniadanie zjada innych świetnych napastników biegających po boiskach Premier League. Wystarczy spojrzeć na poniższą tabelkę i jak na dłoni widać, który ze snajperów biegających po angielskich boiskach najlepiej pasuje do koncepcji tiki-taki według Brendana Rodgersa.
 
 
Czego więc brakuje temu Sturridge'owi, by być w oczach Liverpoolu wielką gwiazdą i ulubieńcem tłumów, a nie tylko skutecznym napastnikiem? Chyba maksymalnie kilku tygodni. I wybrania przez kibiców melodii do piosenki, którą będą dopingować swojego napastnika.