Łukasz Piszczek - to nie jest pewny człowiek na prawą obronę

2013-04-12 15:38:30; Aktualizacja: 11 lat temu
Łukasz Piszczek - to nie jest pewny człowiek na prawą obronę Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Jeśli jeszcze mieliśmy jakieś złudzenia, to nasza analiza ostatecznie je rozwiała - Łukasz Piszczek to bardzo przeciętny obrońca. Ma jednak cechy charakterystyczne dla skrzydłowego, których aż żal byłoby nie wykorzystać.

W wielu mediach - czy to papierowych, czy internetowych - co tydzień wybiera się jedenastkę tygodnia, ewentualnie jedenastkę weekendu, kolejki Ligi Mistrzów. I o ile z wyborem drugiej linii i napadu, a także bramkarza (ktoś, kto broni wszystko, co leci w bramkę trafia się ewidentnie co weekend) nigdy nie ma problemu, o tyle zestawianie linii obrony niejednokrotnie sprawia, że uśmiechamy się pod nosem. Nie trzeba na nazwisko mieć Holmes, by zauważyć, że w takim zestawieniu znajdują się przede wszystkim defensorzy z bramką na koncie. Stoper strzelił dwie bramki głową po rożnych - do jedenastki go! Czy to ważne, że poza tym interweniował niepewnie, kilka razy wystawiając golkipera swojego zespołu na próbę? Takie właśnie wartościowanie boiskowych osiągów sprawia, że w naszych oczach do bohatera, "drugiego po Danim Alvesie prawego obrońcy świata" urasta Łukasz Piszczek. Defensor co najwyżej poprawny, by nie powiedzieć przeciętny.

Jego dokonaniom w Dortmundzie oczywiście nie mamy zamiaru umniejszać, jednak mecz reprezentacji z Ukrainą, kiedy do Łukasza idealnie pasował przymiotnik "spóźniony", a także ostatnie spotkanie z Malagą, kiedy miał ogromne problemy z Isco i Joaquinem (kilka razy przy stałych fragmentach gry czy wrzutkach w pole karne gubił krycie byłej gwiazdy Valencii czy Betisu Sewilla), skłoniły nas do wnikliwej analizy jego poczynań. Prześwietliliśmy każdą bramkę, jaką w tym roku kalendarzowym stracił Dortmund, gdy Łukasz był na boisku, a także kilka sytuacji, w których Roman Weidenfeller znalazł się w opałach. Wszystko to w celu zweryfikowania tezy, że "Piszczu" to rewelacyjny skrzydłowy, ale z pewnością nie obrońca. 
 
Liczby są bezlitosne - Łukasz grał w 7 spotkaniach Dortmundu w Bundeslidze w tym roku, w których - pośrednio lub bezpośrednio maczał palce w aż siedmiu golach straconych przez BVB. Czy musimy dla kogoś jeszcze wyliczać średnią? 
 
 
Obejrzeliśmy też powtórki kilku innych spotkań, gdzie rywale Borussii skwapliwie wykorzystywali takie luki zostawiane na prawej stronie defensywy przez Piszczka:
 
(źródło: Youtube.com)
 
W każdym skrócie, jaki wpadł nam w ręce, reprezentacyjny obrońca kilka razy dawał się ogrywać, bądź na prawej stronie bloku obronnego po prostu go nie było. Mogłoby to wyglądać znacznie gorzej, jednak Borussia ma kogoś takiego jak Sven Bender, który bardzo często, gdy Piszczek dubluje pozycję Kuby Błaszczykowskiego, po prostu zostaje w jego miejscu (manewr ten stosowali też na przykład Hiszpanie na Euro 2008, kiedy to rolę "wypełniacza" pełnił Marcos Senna). 
 
Piszczek ma dużo szczęścia, że gra akurat w Borussii, która przez większość czasu utrzymuje się przy piłce, bo w grze do przodu Polak stanowi znaczną wartość dodaną, a jego mankamenty w grze obronnej (tak jak porównywanego z nim często Daniego Alvesa) nie są widoczne tak często, jak gdyby grał w słabszym klubie. Tam pewnie w końcu trener musiałby dojść do wniosku, do którego i my dochodzimy - Piszczek to urodzony prawoskrzydłowy. Może czasem uda mu się odczytać zamiary skrzydłowego, na którego gra i odebrać mu piłkę w sposób godny najlepszych defensorów globu, jednak na dłuższą metę... To po prostu nie ma sensu. Chyba jedyny sposób, by "Piszczu" mógł wykorzystać wszystkie swoje walory, grając wciąż w obronie jest gra taktyką podobną do tej, jaką stosuje choćby Juventus Turyn - z trójką środkowych obrońców i dwoma wahadłowymi - na tej właśnie pozycji widzielibyśmy wybieganego jak mało kto Łukasza. Jednak na takie zmiany w Dortmundzie, ani w kadrze się nie zanosi.
 
Dlatego też dziwimy się bardzo, że wciąż w reprezentacji Polski nie próbuje się wariantu z Piszczkiem i Błaszczykowskim po pbu stronach boiska, na prawym i lewym skrzydle. Do gry polegającej na posiadaniu piłki bowiem po prostu się nie nadajemy, a perspektywa gry z kontry, mając na skrzydłach takie petardy jak Piszczek i Kuba, a na szpicy ich klubowego kolegę Lewandowskiego wydaje się być całkiem kusząca...