Mecz nad meczami!
2014-07-02 00:56:04; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Jeśli dla kogoś emocji w spotkaniach 1/8 finału było za mało, to po spotkaniu Belgów z Amerykanami nie może narzekać. To było prawdziwe partidazo. Mecz, którego pewnie długo nie będzie. Szalone widowisko.
Gdyby miał powstać "Kosmiczny mecz 2", już wiemy, czym byłby inspirowany scenariusz. I nie wykluczamy, że stałby się on kinowym hitem. Howard jako superbohater - wydaje się nie do pokonania. Lukaku jako ten, który pojawia się w ostatniej chwili, by zafundować zwrot akcji i uratować świat. I De Bruyne - skromny chłopak, w cieniu kolegów, który w decydującym momencie wysunął się na pierwszy plan.
Jutro rano obudzimy się i wiedząc, że teraz dwa dni mundialowego odwyku, pewnie odpalimy sobie powtórkę tego spotkania. Tej dogrywki. 53 strzały przez 120 minut. 31 kluczowych podań. 13 udanych interwencji Howarda. Mecz nad mecze. Taki, o którym za pięćdziesiąt lat jakiś nowy Stefan Szczepłek będzie opowiadać w przerwie między jednym meczem, a Studiem Plaża.
Mówiło się o wielu ekipach, które odpadały w ostatnich dniach, że strasznie ich żal. I Stanów Zjednoczonych akurat żal nie byłoby po 90 minutach wcale. Przy Belgach nie istnieli. Jedynym, który zasłużył na prawdziwe słowa uznania spośród zawodników z pola był DeAndre Yedlin, który jeszcze niedawno nie wierzył w powołanie do Brazylii, a dziś nie pozwolił na wiele Edenowi Hazardowi. No i Howard.
@leszekmilewski Wakabayashi to się znaczy.
— Krystian Porębski (@woker182) lipiec 1, 2014
Fear the beard!
— Szymon Podstufka (@PodstufkaSzymon) lipiec 1, 2014
Tim Howard has been dead boss. Popularne
— Stan Collymore (@StanCollymore) lipiec 1, 2014
Jest taka maszyna co wypuszcza piłki tenisowe. Howard to odpowiedź na tę maszynę.
— Marcin Serocki (@Marcin_Serocki) lipiec 1, 2014
Wczoraj Neuer przebiegł 5 km. Dziś inny bramkarz USA już miałby tyle dzięki chodzeniu po piłkę do własnej siatki
— Leszek Milewski (@leszekmilewski) lipiec 1, 2014
H-man.
— Paweł Machitko (@PawelMachitko) lipiec 1, 2014
Wybronił po prostu wszystko, co szło w bramkę. Rzetelny skrót z tego meczu powinien mieć pewnie z dziesięć minut, z czego osiem i pół to interwencje Amerykanina z Evertonu.
Moc skończyła się z pierwszym gwizdkiem dogrywki. Mogła wrócić, gdyby Amerykanie wyrównali, ale w kluczowych momentach albo głupie kółeczka z piłką robił Bradley, albo z wycieńczenia precyzji brakowało chwalonemu przez nas Yedlinowi czy Jonesowi.
Nie sposób jednak nie wygłosić pochwał dla Belgów. Bo to oni stworzyli ten ofensywny spektakl, oni oddali 38 (!) uderzeń, grając pięknie, do przodu, ofensywnie. Brakowało skuteczności, bo całą moc w decydujących momentach z atakujących wysysał w sobie tylko znany sposób Howard. Ale ta Belgia staje się na naszych oczach pełnoprawnym faworytem nie tylko w spotkaniu z przymuloną Argentyną, ale także - do zagrania w finale.
Śmiano się z upatrywania czarnych koni w co drugiej reprezentacji, a ostatecznie dwa największe prą do przodu jak czołg. Kolumbia - Belgia. Finał marzeń dla tych, którzy nie lubią stagnacji na szczycie. Po zakończonej dzisiaj fazie - jak najbardziej do przyjęcia.
***
Na koniec ciekawostka. Belgowie, awansując do ćwierćfinału uzupełnili stawkę najlepszej ósemki jako ostatni zwycięzca fazy grupowej. Ani jedna ekipa z 2. miejsca nie zakwalifikowała się dalej. Czyżby za nami najbardziej sprawiedliwa i miarodajna faza grupowa?
***
Poniżej możecie zobaczyć bramki:
1:0 - De Bruyne
2:0 - Lukaku
2:1 - Green
AUTORZY: MARCIN ŻELECHOWSKI I SZYMON PODSTUFKA
AUTORZY: MARCIN ŻELECHOWSKI I SZYMON PODSTUFKA