Nie samym futbolem piłkarz żyje, czyli najciekawsze pasje znanych zawodników

2015-11-09 14:46:37; Aktualizacja: 9 lat temu
Nie samym futbolem piłkarz żyje, czyli najciekawsze pasje znanych zawodników Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Jeżeli ktoś myśli, że życie piłkarza przez 24 godziny na dobę kręci się wokół futbolu, jest w dużym błędzie. Wielu z nich po zakończeniu danego spotkania, nie ma najmniejszej ochoty spojrzeć na inny pojedynek.

Nic w tym nadzwyczajnego, ponieważ najlepsi gracze nie rozgrywają samych meczów, ale biorą też udział w wyczerpujących zgrupowaniach, podczas których godzinami kopią i przebiegają dziesiątki kilometrów w poszukiwaniu upragnionej formy. A po powrocie do pokoju hotelowego marzą jedynie o tym, by nie słyszeć już wokół siebie terminów dotyczących uprawianej przez siebie dyscypliny. W wolnym czasie lub po zakończeniu kariery preferują wykonywanie innych zajęć, czasami bardzo zaskakujących. Oto niektóre z nich. 

Martin O'Neill 

Polscy kibice mieli świetną okazję przyjrzeć się selekcjonerowi reprezentacji Irlandii, gdyż w zakończonych niedawno eliminacjach do Euro 2016 we Francji kadra Adama Nawałki mierzyła się Wyspiarzami dwukrotnie (przed startem kwalifikacji również zagraliśmy z „Eire¨, ale towarzysko). To właśnie po zwycięskim spotkaniu na Stadionie Narodowym na głowy naszych chłopaków posypało się konfetti, a ich gardła chłodziły litry szampana, przez co Robert Lewandowski mógł mieć nawet kłopoty. Wróćmy jednak do O'Neilla, jego zachowania, wyglądu. Pewnie wielu z Was nie kojarzy się on z typowym trenerem, ubranym w dres, nieustannie pokrzykującym na swoich podopiecznych. Zazwyczaj stonowany, odziany w elegancki garnitur lub sweter z krawatem, z okularami na nosie bardziej przypomina większości fanów futbolu prokuratora lub sędziego. I w pewnym stopniu to się zgadza, gdyż pan Martin, zanim stał się słynnym coachem, przez niedługi czas studiował prawo.

Kiedy O'Neill nie był jeszcze do końca pewien, czy zdoła osiągnąć sukces w roli piłkarza, uczęszczał na wykłady głoszone przez belfrów Uniwersytetu Królewskiego, mieszącego się w Belfaście. Studia prawnicze przerwał w 1971 r., kiedy profesjonalny kontrakt zaproponowały mu władze Nottingham Forest. Myli się jednak ten, kto uważa, że świat rozbojów, gwałtów i okrutnych morderstw stał się obojętny opiekunowi Irlandczyków. Niedoszły prawnik w wolnych chwilach z przyjemnością zasiada na sali rozpraw, by wnikliwie obserwować oskarżonych. Były gracz m.in. Manchesteru City lubi analizować gesty, mimikę twarzy przestępców i w swojej głowie orzekać, czy rzeczywiście są winni zarzucanych im przewinień. O'Neilla fascynują przede wszystkim morderstwa, a miejsca tych najsłynniejszych odwiedza podczas urlopu wraz z żoną.

Manuel Almunia 

Emerytowany już hiszpański bramkarz, kojarzony przede wszystkim z występami, i co tu dużo mówić – raczej tymi kiepskimi, w londyńskim Arsenalu w środowisku piłkarskim znany jest jako wielki sympatyk historii. Jego koledzy z drużyn, które dawniej reprezentował, zgodnie przyznają, iż wychowanek Osasuny Pampeluna ma prawdziwego fioła na punkcie bitew, wojen, spisków na dworach królewskich i wszystkiego tego, o czym uczono nas w szkole. O zamiłowaniu Manuela względem wydarzeń z przeszłości w jednym z wywiadów opowiadał kilka lat temu jego były kolega, a zarazem rywal w walce o miejsce w bramce „Kanonierów”, Łukasz Fabiański. Grający obecnie w Swansea City Polak przyznał, że podczas pobytu w Londynie prowadził z Almunią długie dyskusje na temat II wojny światowej, stanowiącej główny obiekt zainteresowania Hiszpana.

Popularny „Fabian” przyznał, że z okazji urodzin podarował kiedyś swemu vis-a-vis album ze zdjęciami przedstawiającymi obraz Europy między 1939 a 1945 rokiem. Odbierając prezent z rąk swego młodszego kolegi, Almunia powiedział, że jego celem w niedalekiej przyszłości jest odwiedzenie Polski, a właściwie jednego, szczególnego dla niego miejsca – dawnego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Jako nieaktywny już zawodnik antybohater finału Ligi Mistrzów z 2006 r. może podróżować ile mu się rzewnie podoba, dopisując do swojej listy zwiedzonych ważnych historycznych miejsc kolejne pozycje, Dotychczas 38-latek odwiedził m.in. słynną plażę „Omaha” w Normandii.

Ryan Giggs

Legendarny pomocnik Manchesteru United, ikona Premier League i jej rekordzista pod względem występów, których licznik zatrzymał się na imponującej liczbie 632. Najbardziej znany walijski piłkarz w historii tego kraju niezliczoną ilość razy pytany był o swój sekret piłkarskiej długowieczności. Giggs nie ukrywał swej recepty na świetną formę, która pozwoliła mu rozegrać aż 24 sezony angielskiej ekstraklasy, a brzmiała ona wręcz banalnie: praktykowanie jogi i omijanie różnego rodzaju alkoholu jak najszerszym łukiem. Obecny członek sztabu szkoleniowego Louisa van Gaala nawet po zakończeniu kariery codziennie oddaje się przynajmniej godzinnej medytacji. Dzięki możliwości przebywania z samym sobą i całkowitemu „wyłączeniu się” Ryan wciąż potrafi utrzymać wewnętrzną równowagę i sylwetkę 20-latka. Kto wie, czy gdyby ponownie wybiegł na boisko, nie oczarowałby swoich fanów kilkoma sztuczkami.

Wydaje się, że joga rzeczywiście może mieć olbrzymi wpływ na postawę piłkarzy, zwłaszcza tych nieco starszych, którzy o formę muszą dbać o wiele bardziej niż młodsi koledzy po fachu. Znanym sympatykiem wywodzących się z Azji medytacji był (i zapewne wciąż jest) inny emeryt, kojarzony z Premier League – Brad Friedel. Golkiper rodem ze Stanów Zjednoczonych rękawice bramkarskie rzucił w kąt wraz z końcem sezonu 2014/2015, dopiero po 20 latach profesjonalnej kariery. Ciekawe, czy Leo Messi i Cristiano Ronaldo pójdą w ślady opisywanych wyżej byłych futbolistów i także zaczną pochłaniać tajniki jogi. Jeśli tak, to jeszcze przez kilkanaście kolejnych lat pozostali piłkarze będą dla nich jedynie tłem w plebiscycie o Złotą Piłkę.

Andriej Arszawin 

Rosjanin, który szerszemu gronu publiczności dał się poznać podczas austriacko-szwajcarskich mistrzostw Europy z 2008 r., co zaowocowało późniejszym transferem do Arsenalu, jeszcze za czasów gry w Rosji zatroszczył się o swoją przyszłość po zakończeniu kariery zawodniczej. Arszawin, mając zaledwie 17 lat, rozpoczął studia w Sankt-Petersburgu na kierunku: projektowanie odzieży. I żeby było jeszcze ciekawiej należy podkreślić, że pasją Andrieja nie jest wymyślanie i przenoszenie na papier projektów ubrań męskich, lecz przeznaczonych dla kobiet. Trzeba przyznać, że hobby gracza Kubania Krasnodar nie jest szczególnie popularne w piłkarskim światku i coś nam się wydaje, że nie raz i nie dwa musiał on wysłuchiwać niewybrednych żartów boiskowych kumpli.

Nie od dziś bowiem wiadomo, że znaczna część najsławniejszych męskich kreatorów mody przyznaje się do homoseksualizmu. Wystarczy jedynie wspomnieć takie nazwiska, jak: Karl Lagerfeld, Domenico Dolce, Steffano Gabbana, czy Maciej Zień. Arszawin od lat jest jednak szczęśliwym mężem Julii i nic nie wskazuje na to, by miał nagle zmienić swoje miłosne upodobania. Pozostaje zatem życzyć Rosjaninowi dokonania czegoś więcej w świecie mody niż na boisku, gdzie pozostał niespełnionym talentem. Właściwie z dnia na dzień wypłynął na szerokie wody, by równie szybko pozwolić o sobie zapomnieć. Szkoda, ponieważ zawsze przyjemnie obserwuje się grę tak walecznych piłkarzy, jak Andriej.

Daniel Agger

Minęły już chyba bezpowrotnie czasy, kiedy posiadacze tatuaży kojarzeni byli z pobytem w więzieniu. Dziś ozdabianie za pomocą igieł jest po prostu modne, w sporej mierze dzięki sportowcom, którzy coraz chętniej decydują się na zafundowanie sobie różnego rodzaju malowideł. Większość z nich poprzestaje zazwyczaj na jednym tatuażu, ale zdarzają się również prawdziwi maniacy, jak np. Daniel Agger. Coraz trudniej dostrzec na ciele Duńczyka miejsce, gdzie nie dosięgła igła wypełniona tuszem. Obrońca Liverpoolu w latach 2006 – 2014, a obecnie gracz swego macierzystego klubu Broendby IF, może pochwalić się imponującymi wizerunkami na całej długości rąk i pleców, a – jak sam przyznaje – nie zamierza na tym poprzestawać.

Umiłowanie Aggera względem tatuaży przejawia się nie tylko w ich posiadaniu, ale także wykonywaniu. Daniel bowiem od dłuższego czasu szczyci się mianem wykwalifikowanego tatuażysty. Podobno za czasów gry w Liverpoolu obrońca zaproponował swoim kolegom wykonanie przez siebie darmowych rysunków. Nie wiadomo, jednak, czy ktokolwiek zdecydował się skorzystać z usług Aggera.

Theo Walcott

Hobby angielskiego zawodnika akurat bardzo przypadło nam do gustu, ponieważ Theo zamiast iść śladami innych gwiazd futbolu, wydających kolejne mocno podkolorowane biografie, postanowił także spróbować swoich siła jako mistrz pióra, ale w nieco innym wydaniu. Reprezentant Anglii od lat tworzy serię książek dla dzieci, w których nie brakuje wątków z jego prawdziwego życia. Główny bohater opowiadań Walcotta nazywa się T.J. i, podobnie jak on sam, uwielbia grać w piłkę nożną. Futbol jest jednak jedynie tłem dla zabawnych przygód co rusz przytrafiających się lubianej przez małych fanów Premier League postaci. Nawet jeśli najmłodszy uczestnik World Cup 2006 nie posiada tak wielkiej łatwości w posługiwaniu się językiem, jak Szekspir, warto przyklasnąć jego pasji, przysposabiającej mu kolejnych młodych fanów.

Wayne Rooney

Jeżeli dla niektórych zaskoczeniem była informacja o pisaniu przez Theo Walcotta bajek, to co powiedzieć o jego reprezentacyjnym koledze? Wayne Rooney, bo o nim mowa, większości z nas kojarzy się z wieloma rzeczami, m.in. zdradzaniem żony Coleen, przeszczepem włosów, zamiłowaniem do boksu, i oczywiście z sukcesami odnoszonymi w barwach Manchesteru United. Nikt raczej nie wpadłby na to, że świetny napastnik „Czerwonych Diabłów” na początku swego związku z Coleen McLoughlin (nazwisko panieńskie)… pisał dla niej wiersze. A jednak!

Tym samym wyszło na jaw, że „Wazza” tylko z zewnątrz wygląda na brutala, natomiast dusza atakującego United jest czysta niczym łza. Co prawda trudno wyobrazić sobie Rooneya ślęczącego o północy nad kartką papieru w poszukiwaniu nadobnych rymów, ale tak rzeczywiście było, co potwierdziła matka Wayne'a. Zaskoczeni? Zapewne tak. Choć z drugiej strony, czy polskich kibiców, po przeczytaniu próbki poezji Andrzeja Gołoty poświęconej śp. Wisławie Szymborskiej, może jeszcze coś zadziwić? 

Clint Dempsey 

Wielka szkoda, że opisywany we wcześniejszym akapicie Rooney przestał już tworzyć kolejne wiersze. Dlaczego? Może gdyby dalej bawił się w składanie rymów, stworzyłby duet wespół z Clintem Dempsey'em. Co prawda Amerykanin nie ma takiej smykałki do pisania wierszy, ale za to całkiem nieźle (przynajmniej w swoim mniemaniu) czuje się przed mikrofonem. Zawodnik Seattle Sounders uwielbia rap i od czasu do czasu próbuje swoich sił jako potencjalny następca „Eminema”. Może jego „flow” nie jest tak imponujący jak laureata Oscara za utwór do filmu „ 8 Mila” , ale w przyszłości kto wie…

Dotychczasowym największym hitem Dempseya, którego pseudonim artystyczny brzmi „The Deuce”, pozostaje utwór „Don't tread”skomponowany na potrzeby jednej z kampanii reklamowych firmy „Nike”. Należy obiektywnie przyznać, że piosenka wpada w ucho, a Clint udowadnia, że rap w jego przypadku to coś więcej niż hobby. Teraz wystarczy jedynie poczekać aż filar reprezentacji USA postanowi nagrać kolejny utwór wraz z innymi znanymi piłkarzami, którzy także próbowali swoich sił w roli raperów. W pierwszej kolejności Dempsey powinien wystosować zaproszenie do studia nagrań dla Andy'ego Cole'a oraz Asamoah Gyana. Oni także z lepszym lub gorszym skutkiem starali się zaistnieć w świecie muzyki. 

Jozy Altidore 

Starsze pokolenie piłkarzy wolny czas podczas zgrupowań wypełniało sobie graniem w karty, młodsze zaś gustuje przede wszystkim w grach komputerowych. Nic dziwnego, przecież nie bez powodu mawia się, że każdy mężczyzna w głębi duszy zawsze pozostaje chłopcem. Słowa te doskonale pasują do Jozy'ego Altidore'a, którego największą słabość stanowi seria gier piłkarskich „FIFA”. Legenda głosi, że środkowy napastnik Toronto FC, zespołu, w którym występuje były reprezentant Polski Damien Perquis, miał okazję zagrać we wszystkie odsłony popularnej gry komputerowej. 

Czarnoskóry piłkarz bacznie śledzi datę premiery kolejnej odsłony swej ukochanej serii, a kiedy tylko pojawi się w sklepie, od razu biegnie, by ją kupić. Koledzy Altidore'a żartują, że coraz mniej podoba się im przebywanie na jednym zgrupowaniu z Jozym, gdyż w każdej wolnej chwili zachęca ich do zmierzenia się z nim na wirtualnym boisku. Dodatkowym czynnikiem zniechęcającym kumpli Amerykanina do podjęcia rzuconej przez niego rękawicy może być także fakt, że jest on podobno naprawdę świetnym graczem. Szkoda tylko, że w prawdziwych meczach nie idzie mu już tak dobrze…

Gabriel Batistuta

W 2009 r. władze znanego południowoamerykańskiego klubu Boca Juniors poinformowały, że chcą spopularyzować swój zespół w oryginalny sposób. Argentyńczycy nie zamierzali obniżać cen biletów, organizować spotkań ze swoimi piłkarzami etc., lecz… utworzyć drużynę polo. Liderem zespołu Boca Polo Team miał być sam Gabriel Batistuta, wielki fan sportu, który stanowi połączenie jazdy konnej oraz golfa. Dwukrotny triumfator Copa America nad wyraz elegancko prezentował się w gustownym odzianiu, na grzbiecie swego konia o czarnej maści, ale nie był jednak tak samo skuteczny, jak za czasów gry w piłkę. Mimo to na pewno w jakimś stopniu przyczynił się do wzrostu popularności klubu, którego barwy reprezentował w latach 1990–1991, a przecież taki cel przed nim postawiono.