Niekoniecznie „Super (ten) Piątek”. We Wrocławiu goli brak

2016-07-15 22:48:11; Aktualizacja: 8 lat temu
Niekoniecznie „Super (ten) Piątek”. We Wrocławiu goli brak Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Deszczowa wymiana ciosów i stosunkowo szybkie opadnięcie z sił. Na Dolnym Śląsku działo się tylko w pierwszej połowie. Śląsk bezbramkowo remisuje z Lechem.

Regularność i dynamika. Tego brakowało nam w otwierającym nowy sezon Ekstraklasy spotkaniu Wisły Płock z Lechią. Po tym meczu było wiadome jedno – piłkarze we Wrocławiu musieli się wspiąć na swoje nie tyle piłkarskie wyżyny, ile jakieś marnej stromizny pagórki.

Zaskoczenia
Patrząc na składy, w jakich wybiegły obie drużyny, widać było, że ich trenerom nie brakuje odwagi. Śląsk ma obecnie w swojej kadrze zaledwie dwóch napastników. Kamila Bilińskiego i Mariusza Idzika. Ten pierwszy może i w poprzednim sezonie dawał niewiele argumentów, by na niego stawiać, jednak mimo wszystko trudno było się spodziewać, że w obliczu braku konkurencji nie wybiegnie w pierwszej jedenastce. Rumak zdecydował się jednak wystawić z przodu Ryotę Moriokę, który miał pełnić funkcję „fałszywej dziewiątki”.

Natomiast Lech ma w ataku w miarę duże pole manewru, z których dwa nazwiska wysuwają się na pierwszy plan. Robak i Bille-Nielsen. Obaj w miarę nieźle prezentowali się w przygotowaniach i… dla obu znalazło się miejsce w wyjściowym zestawieniu „Kolejorza”. Jest to, co najmniej zaskakujące, bo poznaniacy ani razu nie zagrali dwójką z przodu w przedsezonowych sparingach. Oprócz tego szansę dostał Formella, który świetnie spisał się w Superpucharze. Na ławce znalazł się Radosław Majewski kreowany przez wielu ekspertów na objawienie tego sezonu.

Lech w natarciu
Tym zespołem, który od początku wiedział, po co wyszedł na boisko był Lech. Ba, już w drugiej minucie powinien być na prowadzeniu. Wtedy pierwszy raz w tym spotkaniu dała o sobie znać współpraca na linii Nicki Bille-Robak. Duńczyk dośrodkował piłkę do byłego zawodnika Pogoni, a ten mimo stosunkowo dużej swobody strzelił w sam środek bramki. Jak się okazało chwilę później – nawet takie uderzenia potrafią stworzyć zagrożenie. We Wrocławiu rzęsiście padał deszcz i w związku z tym murawa była naturalnie zroszona. Po tym, jak Kędziora zdecydował się zaskoczyć Pawełka strzałem z 30 metrów, bramkarz odbił tuż przed siebie futbolówkę, a Nicki Bille z bliskiej odległości spalił się i strzelił wysoko nad bramką. Trzeba jednak podkreślić, że napastnik Lecha wykazywał się dzisiaj sporą zdolnością przewidywania i dzięki temu dochodził do takich sytuacji.

„Kolejorz” miał sporo swobody. Śląsk bronił się bardzo głęboko, przez co para Arajuuri-Wilusz bardzo często gościła na połowie rywali. Pomiędzy nich wchodził Tetteh, który może i nie ma wrodzonego talentu do rozgrywania, choć zaprzeczeniem tych słów było jego podanie z 37. minuty. Silnym, parudziesięciometrowym passem obsłużył Nickiego Bille, który miał przed sobą tylko Pawełka. Trafił jednak w słupek.

Przez większość pierwszej części gry wydawała się, że nawet gdyby Śląsk grał z Lechem jeszcze bez przerwy przez tak na oko dwa tygodnie, to i tak raczej nie zdołałby mu zagrozić. Tuż przed przerwą to się zmieniło, głównie przez bierność lechitów. Najlepszą okazję miał Madej, który ładnym strzałem ze skraju pola karnego zmusił do dużego wysiłku Buricia. Wracający do Wrocławia skrzydłowy miał sporo czasu, by precyzyjnie przymierzyć, bo będący obok niego Wilusz, zamiast mu przeszkadzać, po prostu się przyglądał temu, co robi Madej.

Żółwie tempo
Wraz z początkiem drugiej połowy Śląsk kontynuował swoją dobrą passę. Tradycyjnie sporo zamieszania robił Morioka, ale był trochę osamotniony, bo w atakach gospodarzy zdecydowanie brakowało odwagi, bo zarówno Kokoszka, jak i Goncalves rzadko udzielali się w ofensywie.

Kolejne minuty coraz bardziej odbierały werwę zawodnikom. Sporym wyzwaniem było dotrwać do ostatniego gwizdka tego meczu, bo drużyny zachowywały się trochę tak, jakby remis je zadowalał. Szansę pod koniec miał wprowadzony Kownacki po dośrodkowaniu Robaka, ale napastnik Lecha źle trafił w piłkę.

Śląsk Wrocław - Lech Poznań 0:0

Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek [3,5] - Paweł Zieliński [3], Piotr Celeban [3], Lasza Dwali [3], Augusto [3,5] - Alvarinho [2,5] (89' Kamil Dankowski), Filipe Gonçalves [3] (73' Ostoja Stjepanović), Adam Kokoszka [2,5],  Ryota Morioka [3,5], Łukasz Madej [3]- Peter Grajciar [2,5] (77' Mariusz Idzik)

Lech Poznań: Jasmin Burić [3,5] - Tomasz Kędziora [3,5], Paulus Arajuuri [3], Maciej Wilusz [2,5], Robert Gumny [3] - Dariusz Formella [2] (89' Kamil Jóźwiak), Łukasz Trałka [3], Abdul Aziz Tetteh [3,5],  Maciej Gajos [3,5] (84' Dawid Kownacki) - Nicki Bille Nielsen [3,5] (75' Radosław Majewski), Marcin Robak [3]

Żółte kartki: Alvarinho

Sędzia: Bartosz Frankowski [3,5]
Widzów: 12 402

Plus Meczu Transfery.info: Tomasz Kędziora (Lech Poznań)