„Niemiecki” Jan Kocian, który wyzwań się nie boi

2019-04-19 22:51:37; Aktualizacja: 5 lat temu
„Niemiecki” Jan Kocian, który wyzwań się nie boi Fot. Transfery.info
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Jan Kocian wraca na Cichą po ponad czterech latach! Słowacki szkoleniowiec związał się z Ruchem półrocznym kontraktem. Po raz kolejny przed nim stoi duże wyzwanie – wyciągnąć „Niebieskich” z kryzysu.

15 września 2013 roku. Jagiellonia miażdży Ruch aż 6:0. Po siedmiu kolejkach chorzowski zespół zajmuje czternaste miejsce z zaledwie sześcioma punktami. Dzień później pracę traci dotychczasowy szkoleniowiec Ruchu, Jacek Zieliński. Zaczynają się gorączkowe poszukiwania nowego trenera – wybór pada na Jana Kociana. Wybór, na tamten moment, niezbyt oczywisty.

Kocian podczas swojej kariery trenerskiej grał w zaledwie dwóch klubach: Dukli Bańska Bystrzyca oraz St. Pauli. Przygodę z trenerką rozpoczynał w sezonie 1996/97, gdy trenował swój były klub – Dukle Bańska Bystrzyca. Następnie został asystentem Williego Reimanna w Eintrachcie Franfurt. Swój pierwszy klub w Niemczech objął 22 lutego 2005 roku, a był nim Rot-Weiß Erfurt. Debiut trenerski nie był dla Kociana udany. Pod jego wodzą Erfurt w 12 występach zdobył 10 punktów, czym przypieczętował spadek z ligi. Słowak 30 czerwca rozstał się z klubem.

Bardzo szybko podjął nową pracę – od 1 lipca trenował Sportfreunde Siegen. W Siegen trenował byłego zawodnika Widzewa oraz Arminii Bielefield – Daniela Bogusza. Niestety dla Słowaka, ta przygoda również zakończyła się fiaskiem. 4 lutego, po 21 występach w roli trenera, w których Sportfreunde zdobyło 20 punktów, Kocian został zwolniony, Siegen ostatecznie spadło z ligi.

***

Porozmawialiśmy z Danielem Boguszem o współpracy z Janem Kocianem:

Łukasz Karpiak: Z trenerem Kocianem spotkał się pan na początku jego kariery trenerskiej. 

Daniel Bogusz: Przede wszystkim chciałem pogratulować trenerowi Kocianowi kolejnej przygody z Ruchem. Po raz pierwszy z trenerem Kocianem spotkałem się, gdy byłem w Arminii Bielefield. Zamienił ze mną parę słów. Następnie trener Kocian trafił do beniaminka 2. Bundesligi – Sportfreunde i dostałem propozycję przyjścia do Siegen. Współpraca z trenerem układała się bardzo dobrze. Jest dobrym fachowcem. Zawsze był dobrze przygotowany czy to do treningu, czy do meczu. W Sportfreunde nie do końca mu wyszło. Trzeba jednak przyznać, że działaczom i prezesowi trochę zagrzały się głowy. Przegraliśmy bardzo ważny mecz u siebie i trener stracił pracę. Mogę o trenerze Kocianie wypowiadać się w samych superlatywach.

Trener w ostatnim wywiadzie dla niemieckiej prasy powiedział, że niemiecka szkoła trenerska weszła mu w DNA. Już w tamtych czasach było widać, że trener przesiąka Niemcami?

Na pewno, wszystko musiało być poukładane, każde zajęcia musiały być zaplanowane praktycznie co do minuty. Podam pewien przykład, tego niemieckiego perfekcjonizmu. Grając w Arminii, uczyłem się języka niemieckiego. Czasami może nie wychodziło idealnie, ale normalnie rozmawiałem. Trener Kocian mówił praktycznie idealnie, spokojnie porozumiewał się z ludźmi. Sam przyznał że bardzo do tego się przykładał, gdyż chciał mówić płynnie. 

Nie mogę powiedzieć, że wtedy był przesiąknięty niemiecką myślą szkoleniową w całości, ale widać było, że kilka lat spędził w Niemczech i podoba mu się tutaj. Fajne też było, że dużo rozmawiał z zawodnikami, potrafił do każdego podejść, nawet w kryzysowych sytuacjach był wyważony. Była taka sytuacja po pierwszej rundzie. W rundzie rewanżowej w trzech spotkaniach zdobyliśmy jeden punkt, właśnie wtedy został zwolniony trener. Mimo tego, że władze zaczęły wykonywać chaotyczne ruchy, to trener odciągał nasze myśli od tego, co się działo na górze. Zawsze pomagał ludziom, czy to w klubie czy nam, piłkarzom. 

Zostało sześć kolejek w drugiej lidze, sytuacja Ruchu jest ciężka. Pan też w trakcie swojej kariery przeżył kilka zmian trenerów w końcowych fazach sezonu. Jak zazwyczaj pracuje się wtedy z zawodnikami – bardziej mentalnie, czy szuka się możliwości poprawy gry w piłkę?

Zgadza się, to nie jest łatwa sytuacja. Powiem ze swojego doświadczenia: jeżeli nastąpił pewnego rodzaju kryzys, bo nie chcę używać słowa marazm, gdyż nie znam sytuacji w szatni, w dużym stopniu pracuje się nad mentalem. Fizycznie za dużo nie da się pod koniec sezonu zrobić – trzeba dotrzeć do głów, przekonać ich, że potrafią grać w piłkę. Ruch nie jest złą drużyną. Nie wiem jaka była relacja między trenerem a zawodnikami, więc nie chcę oceniać, ale trzeba pamiętać, że dużo czynników wpływa na grę piłkarza. Zatrudnienie nowego trenera daje nowy impuls. Każdy zdaje sobie sprawę, że zaczyna od nowa i ma białą kartkę, którą może ponownie zapisać. W wielu przypadkach się to udaje. Jestem przekonany, że trener Kocian trafi do zawodników i ich poderwie do lepszej gry. Myślę, że zobaczymy nowy zespół, a osobiście sądzę, że trener Kocian utrzyma Ruch w drugiej lidze. 

***

Kocian bez pracy zostawał aż do października 2007, gdy dosyć niespodziewanie objął… kadrę Słowacji, przejmując ją po Dusanie Galisie. W kadrze Kocian również nie odniósł sukcesu – Słowacja zajęła czwarte miejsce w eliminacjach do Mistrzostw Europy. W trakcie pracy mierzył się między innymi z naszą kadrą w towarzyskim meczu na stadionie Chapin, należącym do Xerez CD. Mecz zakończył się wynikiem 2:2. Następnie przez rok Kocian był asystentem selekcjonera Austrii Karola Brucknera.

Po rozstaniu z kolejną federacją blisko dwa lata zostawał bez pracy. Dopiero 1 stycznia 2011 znalazł zatrudnienie w Chinach, a dokładniej w klubie Jiangsu Suning, choć nie zagrzał tam długo miejsca. Cztery spotkania – jeden remis i trzy porażki i odejście z klubu. Kocian zdecydowanie może traktować tę przygodę za nieudaną. Na jego miejsce przyszedł znakomicie w Polsce znany, Dragomir Okuka. Kolejny delikatny związek z Polską, do której miał w końcu trafić. 

Mimo klęski w Jiangsu Kocian po raz kolejny otrzymał szansę, tym razem w klubie South China, występującym w Hongkong Premier League. South China 41 razy zdobył mistrzostwo kraju oraz 30 razy puchar krajowy, więc postawiony przed Słowakiem cel był jasny – zdobycie mistrzostwa. Po raz kolejny nie udało się Kocianowi osiągnąć celu, South China zakończył ligę na trzecim miejscu i po sezonie trener rozstał się z klubem.

Ruch, zatrudniając Kociana, bardzo ryzykował, ale historia pokazała, że warto było zaufać Słowakowi.

Ruch zaczął regularnie punktować, w pierwszych ośmiu spotkaniach nie przegrał żadnego meczu!
„Niebiescy” wyszli z dużego dołka i zaczęli się zbliżać do miejsca premiowanego grą w europejskich pucharach. Co ważne dla kibiców, gra również mogła się podobać – Ruch starał się utrzymywać przy piłce, narzucać swój styl rywalowi. Mogło się to podobać. Kibice też mogli być dumni – zespół awansował do grupy mistrzowskiej, choć tam słabiej punktował, to udało mu się utrzymać trzecie miejsce w lidze. Pierwszy sukces w karierze trenerskiej Słowaka stał się faktem.

***

Porozmawialiśmy chwilę z Piotrem Stawarczykiem, który był pewnym punktem obrony Ruchu za czasów trenera Kociana.

Jakie ma pan wspomnienia z trenerem Kocianem?

Jak najbardziej pozytywne. Trener Kocian przyszedł do nas w trudnym momencie. Poprzedni sezon nie był dla nas udany, początek kolejnego też był bardzo słaby. Dodatkowo objął zespół po wysokiej porażce w Białymstoku i odmienił nasze oblicze. Zakończyliśmy sezon na trzecim miejscu, zdobyliśmy brązowe medale Mistrzostw Polski. Ciężko nie mieć pozytywnych wspomnień.

Trener Kocian znów przychodzi do Ruchu, który jest w kryzysie. Jak wyglądało wyciąganie z kryzysu Ruchu, w którym pan grał? To była praca nad cechami mentalnymi czy bardziej typowe zajęcia z piłką?

Pewne fakty mogły mi uciec, ale z tego, co pamiętam, było dużo elementów pracy mentalnej, trener musiał do nas dotrzeć, bo byliśmy w dołku. Pracowaliśmy oczywiście nad taktyką, staraliśmy się wyeliminować pewne błędny.

Nie było jednak wielkiej rewolucji w szatni?

Nie, choć została dokonana jedna, w moim odczuciu, kluczowa zmiana. Marcin Malinowski został cofnięty do środka obrony przez Trenera Kociana. „Malina” zaczął mi partnerować w defensywie i był to strzał w dziesiątkę. Od razu to wypaliło, zaczęliśmy systematycznie zdobywać punkty, gra obrony była bardzo pewna, następnie doszedł do tego styl.

Dużo osób zastanawiało się, skąd ta zmiana stylu gry, bo Ruch w tamtym okresie grał ładną piłkę.

Kwestia treningu. Mieliśmy dużo gier na małej przestrzeni, polegającej na szybkiej wymianie piłki. Szybko zauważyliśmy progres na treningach, zyskiwaliśmy pewność siebie, co przekładało się na spotkania ligowe.

Co jest najmocniejszą stroną trenera Kociana?

Umiejętność dogadywania się z zespołem. Oczywiście wiedzę teoretyczną, jak i praktyczną trener ma bardzo dużą. Prowadzi też urozmaicone treningi, dzięki czemu każdy jednostka jest czymś nowym, ale umiejętność rozmowy z piłkarzami, w moim odczuciu, jest tą najważniejszą.

Ruch podjął dobrą decyzję, by podczas kolejnego kryzysu, postawić na Kociana?

Na pewno tak. Pamiętajmy, że trener Kocian nie ma dużo czasu, więc stoi przed bardzo trudnym zadaniem. Myślę, że sobie poradzi i będę za niego trzymał kciuki!

***

Między innymi właśnie Stawarczyk osiągnął życiową formę za trenera Kociana. Strzelał bramki, był pewny w defensywie. Dodatkowo zespół dobrze zaprezentował się w europejskich pucharach, eliminując Vaduz (dwie bramki Stawarczyka), Esbjerg i odpadając z Metalistem Charków po dogrywce.

Dobre wyniki w Europie Ruch okupił słabszą formą w lidze. Niebiescy odnieśli tylko jedno zwycięstwo w 11 spotkaniach, zdobywając osiem punktów. Zarząd Ruchu, według kibiców, nie wytrzymał ciśnienia i po derbowej porażce z Górnikiem Zabrze zwolnił słowackiego szkoleniowca.

Po zwolnieniu szybko znalazł pracę w Pogoni Szczecin. I po raz kolejny zaliczył nieudany epizod. Szesnaście punktów w piętnastu spotkaniach i szybkie zwolnienie w niesławie. Następnie z niezłym efektem prowadził Podbeskidzie, ale tam zakończyło się na dużej kłótni na linii Kocian – właściciel.

25 października objął reprezentację Jemenu, czym zaskoczył polskich kibiców. Jemen jest krajem ogarniętym wojną, jednak reprezentacja tego kraju zakwalifikowała się do Pucharu Azji i były szkoleniowiec Ruchu miał przygotować Jemeńczyków do tego turnieju. Co ciekawe, mimo prowadzenia kadry, Kocian ani razu nie pojawił się w Jemenie, jak sam przyznał, z obawy o zdrowie.

Jemen przegrał wszystkie trzy mecze na Asian Cup, jednak jemeński związek chciał kontynuować współpracę z Kocianem. W wywiadzie dla niemieckiej pracy sam zainteresowany powiedział, że uwielbia porządek i systematyczną pracę, a tego Jemen nie mógł mu zagwarantować. Dodał również, że cały czas siedzi w nim niemiecka szkoła trenerska, więc pewnych rzeczy nie może zaakceptować. Po zakończeniu mistrzostw Azji Kocian postanowił opuścił Jemen. 

Kocian wrócił na Cichą. Kibice zaczęli udostępniać zdjęcie Kociana z jednego ze spotkań, w którym prowadzi zespół w okolicznościowej koszulce kibiców Ruchu „Special Guest on Europa Tour”. Problem jest taki, że ma zdecydowanie większy pożar do zgaszenia niż ostatnio. Drużyna gra w drugiej lidze, w tym roku nie wygrała i znajduje się w strefie spadkowej. Sam Ruch jako klub zaś jest na granicy upadku i nie wiadomo, co się stanie z drużyną, gdyby spadła z ligi. Kocian nie stoi przed niemożliwym zadaniem, jednak ekstremalnie trudnym – utrzymać drugą ligę dla Chorzowa. Sam zaś walczy o udany powrót z peryferii futbolowych. Jeżeli się uda – będzie dwóch wygranych, jeżeli nie – najprawdopodobniej zobaczymy dwa upadki – trenerski i klubowy. Sześć kolejek przed Janem Kocianem – najprawdopodobniej najcięższych w jego trenerskiej karierze.

ŁUKASZ KARPIAK