Niespokojny sen „Źrebaków”

2015-12-16 22:02:33; Aktualizacja: 8 lat temu
Niespokojny sen „Źrebaków” Fot. Transfery.info
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Rok 1919. Niemieckie miasto Essen. Pewien farmaceuta, Josef Peter Hennes, opracowuje, na bazie ziół, tonik o nasercowym działaniu.

To małe odkrycie ewoluowało z czasem w bardzo znany dziś specyfik „Doppelherz”. I kto wie, czy obecnie najwięcej tego leku nie zażywają kibice klubu z miasta oddalonego tylko godzinę jazdy od Essen – mowa tu mianowicie o Mönchengladbach i tamtejszej Borussii. Wszystko dlatego, że rzeczy, które ostatnio dzieją się u „Źrebaków” istotnie mogą wywoływać skoki ciśnienia i bóle zamostkowe… 
Już wydawało się, że wszystko w porządku, już wydawało się, że koszmary Gladbach się skończyły i rozpoczął się spokojny sen. Ot, w końcu dziesięć meczów bez porażki w lidze, zwieńczone znakomitym zwycięstwem 3:1 nad Bayernem Monachium mówi samo za siebie. Niestety, trzy ostatnie spotkania drużyny to powrót do ciemnej scenerii. Jeszcze nie nocna mara, ale już chyba te krótkie, nieprzyjemne skurcze mięśni świadczące o niespokojnym śnie. Trzy ostatnie mecze, trzy porażki i to na wszystkich trzech frontach. 

Na początek – niewytłumaczalny ostatni kwadrans w meczu przeciwko Manchesterowi City. Borussia już przed tym starciem nie miała szans na awans do fazy pucharowej, ale wciąż mogła zapewnić sobie wiosenną grę w Lidze Europy. Przez ponad ¾ spotkania cała drużyna konsekwentnie zmierzała do tego meczu, prowadząc na wyjeździe z trudnym przecież rywalem. A potem? Odcięcie zasilania, masowy zanik świadomości, rozluźnienie… Jakikolwiek synonim tych wyrażeń chyba w pełni nie opisze tego ewenementu. Trzy stracone bramki w ostatni kwadrans to jedna sprawa, a druga - jak nagle popsuła się gra „Źrebaków”. 

Najboleśniejsza i najtrudniejsza do wytłumaczenia porażka, to ligowe 0:5 z meczu przeciwko Leverkusen. Co najbardziej zabawne, do momentu strzelenia pierwszego gola, „Aptekarze” częściej byli przy piłce i grali na wyższej niż Borussia celności podań, a od czasu gdy na tablicy widniał już wynik „0:1”… wszystkie te statystyki zaczęły przemawiać na korzyść drużyny z Gladbach! Nie umniejszając, broń Boże, umiejętności snajperom Bayeru, (wszak Chicharito i Kießling rozegrali genialny mecz!) to wygląda na to, że „Źrebakom” zaszkodziło grzebanie przy formacji obronnej – a tam właśnie, niestety nieudanie, majstrował ostatnio trener Schubert. 

Ostatnia, trzecia porażka, a więc w trzecich kolejnych rozgrywkach jest być może tą najmniej widowiskową, ale chyba tą najboleśniejszą w skutkach. 3:4 z Werderem i koniec przygody z Pucharem Niemiec. Znów, drużyna jeszcze do ostatniego kwadransa była „w meczu” i znów ostatnie piętnaście minut to przewaga rywali, dwa gole Werderu i koniec zabawy. Z pewnością demotywujące jest stracenie dwóch bramek w trzy minuty, jak właśnie w tym meczu miało miejsce, ale pytanie brzmi – dlaczego w te trzy minuty „Źrebaki” dały sobie te bramki wbić?

Brońcie niebiosa by skazywać Schuberta na „favrowską” serię porażek, bo byłoby to pesymizmem na wariackim poziomie, ale czegoś niewątpliwie tej drużynie brakuje. Wiadomo, utrzymywania koncentracji, przekuwania w wyniki świetnych statystyk podań i w końcu powrotu do sprawdzonego ustawienia formacji defensywnej. Ale to tylko pomoc doraźna. Patrząc na cały sezon, mniej przyziemnie, to „Źrebakom” brakuje pewnego rodzaju stabilności. Swoistego umiaru w grze. Ot, patrząc choćby na ligę. Zaczęli od pięciu porażek, potem przyszedł Schubert i zaliczył start w postaci ośmiu zwycięstw na dziesięć spotkań, by w ten weekend oberwać brutalnie „piątką” od Bayeru. Na lidze właśnie zostaje się tylko skupić drużynie z Mönchengladbach. Tych właśnie osiem zwycięstw pozwoliło drużynie wywindować się w tabeli, ale rywale nie śpią. Trzy drużyny w tabeli mają Borussię w zasięgu trzech punktów – czyli straty teoretycznie możliwej do odrobienia nawet w przeciągu jednej kolejki.

Schubert zapowiada się na całkiem niezłego trenera i jeśli tylko „uspokoi” Borussię to bez problemu może powalczyć o pucharowe miejsce w Bundeslidze. A tym samym uspokoją się, biedne w tym roku, serca kibiców klubu.  


ADAM BOMBA