O problemie z 1-4-2-3-1 słów kilka

2015-10-05 22:59:49; Aktualizacja: 9 lat temu
O problemie z 1-4-2-3-1 słów kilka Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Ustawienie 1-4-2-3-1 jest bodaj najczęściej stosowanym we współczesnym futbolu. Jak każde jednak, ma ono swoje wady. Poniżej o jednej z nich.

Ustawienie 1-4-2-3-1 na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat zyskało na tyle dużą popularność, że zastąpiło 1-4-4-2 jako ustawienie najczęściej wybierane przez trenerów na całym świecie. Jak twierdzi Jonathan Wilson, najważniejszą różnicą na korzyść 1-4-2-3-1 jest to, że boczni pomocnicy ustawieni są wyżej niż w 1-4-4-2, przez co znajdują się bliżej bocznych obrońców rywali. Takich różnic jest więcej, także tych na korzyść 1-4-4-2, przy czym zawsze należy mieć na uwadze, że wybierając konkretne ustawienie powinno się brać uwagę następujące punkty odniesienia, tj. (i) graczy, jakich ma się do dyspozycji oraz (ii) ustawienie oraz taktykę przeciwników. 

Swoją popularność 1-4-2-3-1 zawdzięcza przede wszystkim temu, iż ustawienie to stanowi bardzo dobry punkt wyjścia (bazę) do dalszych modyfikacji, a przy tym zapewnia – zdaniem jednego z mentorów Pepa Guardioli, Juana Manuela Lillo – najbardziej optymalne rozmieszczenie zawodników na boisku. Lillo twierdzi również, iż 1-4-2-3-1 to najlepsze ustawienie do gry opartej na posiadaniu piłki oraz pressingu. I tu mała ciekawostka: w książce How to score. Science and the beautiful game Ken Bray porównał podstawowe systemy pod względem tego, ile opcji podań każde z nich daje w wyjściowym ustawieniu, a także jaki procent to zgrania z linii pomocy do linii ataku oraz jaki procent przypada na każdego pomocników. Spośród następujących ustawień: 1-4-2-4, 1-4-3-3, 1-4-4-2 oraz 1-4-5-1, najlepiej w sensie zbilansowania wypada właśnie 1-4-4-2, dając największą liczbę możliwych opcji podania (licząc tylko graczy z pola – 66, tj. średnio 6,6), relatywnie dużą liczbę zagrań z linii pomocy do linii ataku (12%) oraz nie obciążając nazbyt pomocników (12% zagrań przypadających na każdego).


UstawienieŁączna liczba podań (do 40 metrów)Podania z linii pomocy do linii ataku (%)Podania na jednego pomocnika (%)
1-4-2-4541517
1-4-3-3561314
1-4-4-2661212
1-4-5-16281
Źródło: Ken Bray, How to score. Science and the beautiful game

Jednak 1-4-2-3-1 (innemu) 1-4-2-3-1 nierówne. O tym, czy zespół stosujący to ustawienie uznajemy za grający ofensywnie, czy też wręcz przeciwnie – za usposobiony stricte defensywnie, lubiący parkować autobus przed własną bramką, uzależnione jest od tego, na jaką konfigurację zdecyduje się dany szkoleniowiec. Granica jest tu jeszcze cieńsza niż choćby w przypadku 3-5-2 (będącego systemem ofensywnym) oraz 5-3-2 (uznawanego za raczej defensywny). W mojej ocenie, co w tym względzie najistotniejsze, to (i) profil środkowych pomocników oraz (ii) powierzone im role.

Opcji jest tu co najmniej kilka, jednak skupię się na najbardziej typowych. 

Na dwie „szóstki”


Jeżeli upatrywać gdzieś niechęci do 1-4-2-3-1, to właśnie w ustawieniu przed linią obrony dwóch zorientowanych na destrukcję defensywnych pomocników. Jest to charakterystyczne dla drużyn, które preferują oddanie inicjatywy rywalom, cofnięcie się na własną połowę, grę niskim pressingiem i oczekiwanie na szansę wyprowadzenia kontrataku. Defensywni pomocnicy nie tylko zapewniają odpowiednią pomoc i asekurację środkowym obrońcom, ale również uniemożliwiają atakującym rywali poruszanie się w strefie między liniami. Jeżeli zarazem pomocnicy wykazują się zdyscyplinowaniem taktycznym, w fazie obrony drużyna wychodząca w 1-4-2-3-1 tworzy trudny do sforsowania blok defensywny. 

Problem pojawia się jednak wtedy, gdy wychodząc na dwie „szóstki” trzeba prowadzić grę przeciwko głębiej cofniętemu rywalowi, nastawionemu przede wszystkim na destrukcję. Jest on tym większy, gdy nasi boczni obrońcy niezbyt dobrze czują się w fazie ataku (np. gdy z konieczności wystawiani są tam nominalni stoperzy lub defensywni pomocnicy). W praktyce dochodzi bowiem do sytuacji, gdy w poczynaniach ofensywnych bierze udział tylko 4 graczy, mając naprzeciwko siebie 8 lub więcej rywali. Nawet jeżeli dołożymy obu bocznych obrońców, przeciwnicy nadal są w dosyć komfortowej sytuacji, będąc w przewadze 8/9 na 6.

Bardzo dobrą ilustracją tego problemu było ubiegłoroczne starcie Manchesteru City z Arsenalem (0:2). Manuel Pellegrini nie mógł wówczas skorzystać z Yaya Toure, a Iworyjczyka w wyjściowym składzie zastąpił Fernando, partnerując w środku pola Fernandinho. City oczywiście rozpoczęło to spotkanie w ustawieniu 1-4-2-3-1. Mecz ten zapamiętaliśmy przede wszystkim z tego, że Arsene Wenger wreszcie zdecydował się na bardziej pragmatyczne podejście. Arsenal od samego początku cofnął się, przesuwając za linię piłki aż 9 graczy, blok obronny był bardzo kompaktowy, piłkarze – zorganizowani i zdsycplinowani, znakomicie się przesuwajac; przy okazji warto przypomnieć, że świetną partie rozegrał wtedy Francis Coquelin.

Jednym z problemów City – bodaj najistotniejszym – było właśnie zestawienie duetu środkowych pomocników. Zarówno Fernandinho, jak i Fernando, są graczami o profilu raczej defensywnym, odpowiedzialnymi za przerywanie akcji rywali, natomiast żaden z nich (wyjmując tegoroczne trafienia Fernandinho) nie jest nazbyt przydatny w fazie ataku – mam tu na myśli nie tyle umiejętność uderzenia piłki z dystansu, co grę 1na1 oraz bez piłki, kreatywność oraz szukanie wolnych przestrzeni w bloku obronnym rywali. W praktyce wyszło to tak, że Fernando utrzymywał pozycję przed środkowymi obrońcami (popełniając błąd overdefending poprzez tworzenie przewagę 3na1 nad osamotnionym Olivierem Giroud), z kolei Fernandinho, choć fragmentami starał się grać wyżej, to jednak górę brał instynkt i inklinacje defensywne, przez co operował bardzo wyraźnie za plecami Davida Silvy. Brak wsparcia powodował, że Hiszpan miał wokół siebie aż 3 środkowych pomocników rywali (Coquelin!); przed przerwą Silva nie zanotował ani jednego podania do przodu z centralnych sektorów boiska (sic!).

Przy zorientowanym defensywnie Arsenalu, przesuwającym 9 graczy za linię piłki i zagęszczającym środek pola, wyjście przez Pellegriniego na dwie „szóstki” pozwoliło gościom relatywnie łatwo zamknąć tę strefę. Brak było bowiem wsparcia ze strony środkowych pomocników; odczuwalna była absencja Toure, czyli gracza w stylu box-to-box, potrafiącego również wziąć na siebie ciężar rozegrania. Obraz gry uległ zmianie dopiero wtedy, gdy Pellegrini zdjął z boiska Fernando, wprowadzając nań Franka Lamparda, i przeszedł z 1-4-2-3-1 na 1-4-1-4-1 (do tego Silva został przesunięty na skrzydło, gdzie miał więcej miejsca, chętnie schodząc stamtąd do środka). Chilijski menadżer mógł pójść jeszcze o krok dalej – przy jedynym tylko niezainteresowanym fazą obrony Giroud, wystarczające wydawało się przesunięcie wyżej Fernandinho (choć, z drugiej strony, kontrataki Arsenalu były naprawdę bardzo groźne). Ale tu znów wracamy do punktu wyjścia – Fernandinho to „szóstka”, nie „ósemka”.

„Sześć” i „osiem”


W konfiguracji ofensywnej, wystawienie „szóstki” przed linią obrony jest wręcz wskazane, zwłaszcza przeciwko rywalowi dobrze czującemu się w kontrataku, zostawiającemu na desancie nie samego tylko napastnika. W sytuacji, gdy boczni obrońcy nastawieni są na wskroś ofensywnie, operując głęboko na połowie przeciwnika, defensywny pomocnik – utrzymując pozycję przed środkowymi obrońcami – daje niezbędne zabezpieczenie na wypadek wyjścia przez rywala z kontratakiem. W takiej sytuacji może on zejść do któregoś ze skrzydeł i zaasekurować bocznego obrońcę lub wejść między stoperów, w obu przypadkach formując trzyosobową linię obrony. 

Jako jeden z wzorcowych duetów środkowych pomocników w 1-4-2-3-1 wskazywani są David Albelda i Ruben Baraja z mistrzowskiej Valencii Rafaela Beniteza. Pierwszy operował bliżej środkowych obrońców („szóstka”), drugi zaś w większym stopniu angażował się w fazę ataku, pełniąc rolę nieco głębiej operującego rozgrywającego (regista). Michael Cox, autor bloga Zonal Marking, uważa wręcz duet Albelda-Baraja za najlepszy w całej pierwszej dekadzie tego wieku. Trzeba przy tym pamiętać, na co zwraca uwagę Cox, że z początkowo defensywnego 1-4-2-3-1, Benitez uczynił ustawienie znacznie bardziej ofensywne – w sezonie 2003/2004, gdy Valencia sięgała po drugi tytuł mistrzowski pod jego wodzą, straciła tyle samo bramek co w sezonie 2000/2001 (27), jednak pod względem liczby zdobytych goli poprawiła się o aż 21 (wzrost z 51 do 72 trafień).

* * *

Na pytanie, czy ustawienie 1-4-2-3-1 jest ustawieniem ofensywnym, czy defensywnym, należałoby udzielić odpowiedzi – to zależy. Jedno natomiast wiadomo na pewno – bezkrytyczne kopiowanie tego ustawienia, połączone z doborem nieodpowiednich zawodników, vide dwie „szóstki” oraz „defensywni” boczni obrońcy w drużynie zmuszonej do prowadzenia gry, wpływa negatywnie na jakość produktu. Zamiast bowiem gry do przodu, zmuszeni jesteśmy oglądać niekończące się serie podań w poprzek i do tyłu. A (chyba) nie o taki futbol walczyliśmy. 

MATEUSZ JAWORSKI
Więcej na ten temat: