Obóz dla bezrobotnych Grzegorza Mielcarskiego - pytania i odpowiedzi
2013-01-04 19:33:03; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Obóz dla bezrobotnych Grzegorza Mielcarskiego to pomysł, o którym w ostatnich dniach jest głośno. To pierwsza taka inicjatywa w naszym kraju i wszyscy z uwagą będą spoglądać w kierunku Wodzisławia Śląskiego.
Zaciekawieni tym pomysłem, postanowiliśmy się dowiedzieć czegoś więcej, niż wiadomo było dotąd u źródła. Zadzwoniliśmy więc do Grzegorza Mielcarskiego, który odpowiedział na kilka naszych pytań.
1. Skąd w ogóle pomysł na taki obóz?
- Podczas spotkania w Wodzisławiu z panem Kozielskim, Jakubem Jaroszem, Piotrem Sowiszem, rozmawialiśmy ogólnie na temat formy przygotowania obozów dla juniorów - mówi Mielcarski. - Nie wiem dokładnie kto, chyba Kozielski powiedział, że można by zorganizować coś takiego. W drodze powrotnej do Krakowa myśleliśmy o tym intensywnie i uznaliśmy, że warto spróbować. Teraz czekamy na listę zgłoszeń.
2. Czy - wbrew zapowiedziom, że zgłaszać się będą głównie zawodnicy z niższych lig - reklama w mediach pomogła i czy zgłaszają się zawodnicy znani z boisk Ekstraklasy?
Z tego, co powiedział nam Mielcarski wynika, że zainteresowanie obozem przejawiało już kilku piłkarzy, którzy obecnie nie są związani kontraktem z żadnym klubem, ale do niedawna pojawiali się na ekstraklasowych stadionach.
- Nie będę ujawniać nazwisk, ale z jednym z nich jest nawet taka sytuacja, że menedżer zobowiązał się zapłacić 3 500 zł za obóz, jeżeli do tej pory nie znajdzie mu klubu.
3. Czy lista uczestników jest już zamknięta?
Nie, w Wodzisławiu wciąż oczekują na zgłoszenia i dopiero liczba zadeklarowanych piłkarzy, którzy wpłacą zaliczkę zdecyduje o tym, jak będzie wyglądać obóz.
4. Czy będą kolejne obozy i czy zależy to od powodzenia tego najbliższego?
- Będą - krótko odpowiada Mielcarski. - Zależy, co rozumieć pod pojęciem sukces, bo jeśli chodzi o sukces finansowy, to jego nie oczekujemy. Nie chcemy zysków, chcemy jedynie opłacić profesjonalne zaplecze dla zawodników, stroje, hotel, wyżywienie. Dla nas największym sukcesem będzie, jeśli obecni w Wodzisławiu zawodnicy znajdą sobie nowe kluby - dodaje.
5. Czy zawodnicy po obozie - jeśli pozostaną bez klubu - mogą liczyć na dalsze wsparcie?
Owszem, wciąż dostępne będą dla nich porady od trenerów, którzy będą rozpisywać im treningi. - Odbędzie się tutaj także spotkanie z dietetykiem, a że piłkarze to ludzie świadomi, to wystarczy, by wiedzieli, jak powinni się mądrze odżywiać - przekonuje popularny "Mielcar".
6. Ciekawość czy nadzieja - co kieruje zawodnikami dzwoniącymi w sprawie tego 10-dniowego treningu?
- Chyba głównie nadzieja, choć można wyczuć nutkę zainteresowania - mówi. Trudno się zresztą dziwić, to pierwsza taka inicjatywa w skali kraju i tak naprawdę nie wiadomo, czego można się spodziewać.
---
Z naszej strony życzymy, by ten nowatorski pomysł okazał się sukcesem w takim wymiarze, jak słowo to rozumie Grzegorz Mielcarski. Bo by wydać 3 500 zł na obóz, któremu w dużym (i chyba jednak trochę niesprawiedliwym) uproszczeniu można przypiąć metkę o pejoratywnym wydźwięku: "obozu dla bezrobotnych", trzeba odwagi i swego rodzaju samokrytyki. Okej, nie idzie mi teraz, ale mogę coś ze sobą zrobić, potrenować pod okiem kilku fachowców i kto wie, może dzięki temu przejść testy w klubie i podpisać kontrakt. To zresztą zaznacza wyraźnie Mielcarski - że niektórzy będą musieli dumę na chwilę schować do kieszeni i zamiast kupić sobie nowy telewizor, pozapieprzać trochę na codziennych treningach.
Oczywiście pomysł w polskich realiach niekoniecznie musi się przyjąć, ale patrząc na jego wykonanie choćby w Niemczech, gdzie wsparły go (nie tylko dobrym słowem) takie sławy jak Christoph Metzelder, Carsten Ramelow, Gerald Asamoah czy Sebastian Kehl, może być dobrą drogą powrotu do poważnego, wyczynowego uprawiania piłki nożnej. Niczego więc nie przesądzamy, bo efekty poznamy dopiero po jego zakończeniu, ale będziemy ściskać kciuki za to, by - mówiąc kolokwialnie - "odpaliło". Nic bowiem tak nie motywuje do kolejnych ciekawych inicjatyw, jak inne, nowatorskie, które nie skończyły się fiaskiem.